Agresywny pacjent uciekł z zakładu psychiatrycznego dwa razy w ten sam sposób

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Andrzej Zdanowicz

Agresywny pacjent uciekł z zakładu psychiatrycznego dwa razy w ten sam sposób

Andrzej Zdanowicz

Policja dwa razy musiała łapać tego samego mężczyznę. Raz znalazł się w Bielsku, a raz w Lipinach.

Mężczyzna po czterdziestce mieszkający na terenie powiatu bielskiego na oddział zamknięty zakładu psychiatrycznego w Hajnówce trafił z podejrzeniem zaburzeń psychicznych. Był tylko na obserwacji, ale że zachowywał się agresywnie, więc umieszczono go od razu w zakładzie zamkniętym.

Ale „zamknięty” to pojęcie względne.

W nocy z soboty na niedzielę pacjent uciekł przez okno, a dokładnie przez lufcik. Jak to zrobił, w szpitalu nikt nie był w stanie nam powiedzieć. Lufcik na terenie oddziału zamkniętego powinien być zabezpieczony. Nie można go tak po prostu otworzyć i przez niego wyjść. A pacjenci z zasady nie mają narzędzi, którymi taki lufcik mogliby otworzyć. Ba nawet nie mają wyjściowej odzieży. Według informacji, do których dotarliśmy, ów pacjent wydostał się będąc w szpitalnej pidżamie lub wręcz w samej bieliźnie...

Nie wiadomo też jakim cudem udało mu się - prawdopodobnie w takim stroju - dotrzeć z Hajnówki do Bielska. To właśnie w centrum Bielska w niedzielne popołudnie zatrzymała go zaalarmowana policja. Pacjent trafił z powrotem na oddział.

Ale to nie koniec tej historii...

Mężczyzna znów został umieszczony w jednej z sal oddziału zamkniętego. Ponoć już w innej niż poprzednia i został otoczony opieką personelu...

Ale długo tam nie pobył, bo po kilku dniach znów uciekł. I znów przez lufcik!

Tym razem jednak nie uciekł daleko. Choć udało mu się Hajnówkę opuścić, nie udało mu się umknąć hajnowskim policjantom.

- Zatrzymaliśmy mężczyznę w miejscowości Lipiny - informuje Irena Kuptel, oficer prasowy hajnowskiej policji.

Oficer przyznała też, że hajnowscy policjanci są alarmowani o każdym przypadku ucieczki pacjenta z oddziału psychiatrycznego.

Cała historia mogłaby wydać się zabawna. Pacjent ucieka, policjanci go łapią, znów ucieka i znów go łapią...

Ale nie wszystkim jest do śmiechu. Za każdym tym zdarzeniem kryje się rodzinna tragedia. Ów agresywny mężczyzna nie przypadkiem trafił do zamkniętego oddziału psychiatrycznego. Stanowił zagrożenie dla siebie i bliskich. Bliskim członkom rodziny groził, że ich „pozabija”. Przy każdej jego ucieczce, groźby te stawały się realne.

- Pół biedy jak trafi na równego mu siłą faceta, ale gdy w ataku szału trafi na dziecko lub bezbronną kobietę, a jeszcze jak będzie miał w ręku nóż - usłyszeliśmy od znajomego rodziny. - Całe szczęście, że szybko go łapali i do żadnej tragedii nie doszło.

- Niestety takie sytuacje się zdarzają - przyznaje Izydora Dudar, rzecznik hajnowskiego szpitala. - Pacjent był agresywny, ale był na obserwacji, więc personel nie wiedział, czego można było się po nim spodziewać. A w weekend personel pracuje w mniejszym składzie. Nie wiemy, skąd wziął narzędzia do otworzenia lufcika. Gdy tylko zauważono ucieczkę, zawiadomiliśmy policję.

To za pierwszym razem, ale jak doszło do drugiego? Nie było sposobu, by go zatrzymać

- Po powrocie do szpitala zmieniono mu sposób leczenia - mówi rzecznik. -Ale zanim kuracja zaczęła działać, uciekł ponownie. Personel może użyć wobec pacjenta przymusu bezpośredniego. Ale nie może go trzymać cały czas związanego. Przepisy zabraniają nawet wstawiania krat w oknach. Ale planujemy remont tego oddziału i wprowadzenie nowych zabezpieczeń m.in. zamontowanie monitoringu. W przypadku tego pacjenta rozważamy też przeniesienie do innej placówki. Sprawdzamy właśnie wolne miejsca.

Ale także w innych szpitalach psychiatrycznych zdarzają się ucieczki pacjentów.

Kiedyś pacjent zawieziony z Hajnówki do szpitala w Choroszczy właśnie stamtąd uciekł. Parę lat temu doszło nawet do ucieczki z oddziału dla najbardziej niebezpiecznych pacjentów.

- Przypadki ucieczki pacjenta z zakładu psychiatrycznego nie są pojedyncze - przyznaje Irena Kuptel z policji.

Ale jak wyjaśnia rzecznik szpitala, najczęściej są to przypadki oddalenia się pacjentów z oddziałów otwartych, którzy i tak mogą swobodnie opuszczać budynek oddziału.

- Ucieczki z oddziału zamkniętego są rzadsze, ale się zdarzają - dodaje. - Jest to specyfika tego oddziału.

...W końcu trafiają tam pacjenci nieprzewidywalni.

Andrzej Zdanowicz

Dziennikarz Polska Press w Bielsku Podlaskim

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.