Alosza Awdiejew: Porzuciłem w Moskwie swoich panów i wybrałem wolność

Czytaj dalej
Fot. Piotr Krzyżanowski
Kamila Kalinowska

Alosza Awdiejew: Porzuciłem w Moskwie swoich panów i wybrałem wolność

Kamila Kalinowska

Na początku moich występów w Polsce zdarzały się takie momenty, że niektórzy krzyczeli: „Rusek, wracaj do domu!" - wspomina Alosza Awdiejew. - To ja mówiłem, że dobrze, chętnie wrócę, ale może pan wtedy weźmie moją gitarę i zaśpiewa to, co ja, bo ludzie tego potrzebują.

- Znowu będziemy gościć pana na Podlasiu. W piątek wystąpił pan w Sokółce, w sobotę w Białymstoku. Lubi pan tu przyjeżdżać?

- Od 30 lat tu przyjeżdżam i gram! Tutaj ludzie mówią mniej więcej z takim akcentem jak ja (śmiech). Tutejsza publiczność jest wspaniała, rozumie wszystkie moje piosenki, zna melodie, ponieważ noszą one w sobie ślady kultury pogranicza.

- Z muzyką związany jest pan od dzieciństwa.

- Moja matka była śpiewaczką, nieprofesjonalną, ale ukończyła studia śpiewacze, miała wspaniały głos. W domu śpiewała całymi dniami. Jako dziecko nauczyłem się grać na rosyjskich instrumentach ludowych typu domra. To coś w rodzaju mandoliny, tylko ma pojedyncze struny. Grałem też na gitarze. W Rosji oczywiście jest trochę inna gitara, siedmiostrunowa, ale ja grałem na sześciostrunowej, hiszpańskiej, która zresztą była w Rosji przez jakiś czas zabroniona, bo w Hiszpanii rządził generał Franco, faszysta, no i nie można było grać na gitarze faszystowskiej (śmiech). Ale ja grałem i tak to się zaczęło. Moja kochana mamusia, która niestety już nie żyje, zaszczepiła we mnie miłość do muzyki.

Od 1976 związany jest z krakowskim kabaretem „Piwnica pod Baranami”, gdzie występuje w trio z Kazimierzem Adamczykiem (kontrabas) oraz Michałem Kaniewskim (gitara), śpiewając romanse rosyjskie i cygańskie oraz piosenki odeskie i żydowskie okraszone humorem.

- Podczas występów opowiada pan publiczności różne anegdoty, wtrąca zabawne komentarze dotyczące aktualnej sytuacji politycznej czy społecznej.

- Od młodości jestem ogromnym wielbicielem dobrego humoru. Więc jak usłyszę coś śmiesznego, to od razu muszę powiedzieć to komuś innemu, żeby to nie uleciało. Poza tym, każda piosenka, którą śpiewam, wymaga komentarza, takiego wprowadzenia, żeby było ją łatwiej zrozumieć. Oczywiście większość piosenek przetłumaczyłem na polski i śpiewam w tym języku, ale niektóre utwory, nawet polskie, trzeba wyjaśnić.

- Pana utwory są zabawne, ale przede wszystkim refleksyjne, skłaniają do zadumy. Co chce pan przekazać w swoich piosenkach?

- Nie mam specjalnej misji, ale lubię śpiewać i mówić o tym, co jest ważne. O ludziach, o miłości, nadziejach, o tym, że trzeba wierzyć, ale też o przyziemnych sprawach, że np. kwitną akacje. Niedawno po koncercie podszedł do mnie pewien mężczyzna i powiedział: Proszę pana, ja panu dziękuję, zapomniałem przy panu o swoich troskach. Odpowiedziałem mu, że jestem bardzo zmartwiony, że ma problemy, ale niech pamięta, że wszystkie troski odchodzą w swoim czasie.

- Jak to się stało, że trafił pan do Polski?

- Urodziłem się na przedpolach Kaukazu, niedaleko Czeczenii. Pochodzę z rodu górskich kozaków kaukaskich. Byli to odważni chłopi pańszczyźniani, którzy porzucili swoich panów i wybrali wolność. I ja też porzuciłem swoich panów w Moskwie i wybrałem wolność. Jest pewna analogia, prawda? Do Polski przyjechałem jako student, na wymianę studentów krajów socjalistycznych. Studiowałem anglistykę na Uniwersytecie im. M.W. Łomonosowa w Moskwie i zaproponowano mi, bym pojechał studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W Polsce spotkałem wspaniałą kobietę, zakochałem się, ożeniłem, urodziły mi się tu dzieci. Osiedlając się w Polsce, poznałem polski do tego stopnia, że czuję, że staje się on moim językiem ojczystym. W tym języku śpiewam i tworzę. Jestem też polskim profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim. Czuję się tutaj znakomicie, nikt mnie nie ciemięży, nie mam nad sobą bata.

- Przyjazd do Polski był podróżą do wolności.

- Dokładnie tak. Tutaj też był socjalizm realny, ale ludzie w Krakowie, gdzie trafiłem, odważnie mówili to, co myślą. Tutaj było też wielu ludzi wierzących, co w ZSRR było zabronione, szczególnie wśród inteligencji. W Polsce ludzie nie stracili godności, nie myśleli jak niewolnicy, nie bali się mówić. To mnie zafascynowało. Pokochałem Polskę i uważam ją za wspaniały kraj. W przyszłym roku będzie już 50 lat jak tu jestem...

- Jak zaczęła się pana kariera w Polsce?

- Oczywiście bardziej jestem znany jako artysta estradowy i filmowy, ale moją profesją jest lingwistyka, gdyż jestem językoznawcą. Całą swą karierę zacząłem na Uniwersytecie Jagiellońskim, doszedłem tam do tytułu profesora. Nie będę o tym opowiadać, bo to nudne. Oprócz filologii polskiej w Krakowie, wcześniej ukończyłem średnią szkołę muzyczną w Moskwie. Należę do pokolenia lat 60., a więc do pokolenia Wysockiego, Okudżawy itd., i wtedy wszędzie śpiewało się romanse, ballady. Później przyjechałem do Polski. Podczas studiów śpiewałem prywatnie i w klubach studenckich, chciały mnie wtedy słuchać fajne dziewczyny (śmiech). Potem rozpocząłem pracę na Uniwersytecie Jagiellońskim.

- Jak pan łączy życie artystyczne z naukowym?

- Z trudem (śmiech). Jestem autorem pewnej koncepcji językoznawczej, a mianowicie gramatyki komunikacyjnej. Polega to na badaniu języka w procesie jego użycia. Nie analizujemy go tradycyjnie pod względem samych tekstów, bo to nie jest gramatyka tekstów. My analizujemy sposoby komunikowania się, tzn. chcemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie wzajemnie się rozumieją, jak zapamiętują sens. Pani na pewno pamięta, o czym rozmawialiśmy do tej pory, ale nie będzie mogła pani dokładnie tego powtórzyć z pamięci, prawda? Tekstu pani zupełnie nie powtórzy, ale w pani świadomości został sens. My opisujemy właśnie jak ten sens powstaje i jak się w głowie człowieka przechowuje. W tej chwili pracujemy nad monografią, która będzie się nazywała „Gramatyka sensu“. Opiszemy w niej, jak sens jest zorganizowany, jakie ma komponenty, jak go przechowujemy w pamięci, jak on się w naszej głowie zmienia. To bardzo ciekawe zagadnienie i potrzebne dla rozwoju nauki. Jako naukowiec będę się tym zajmował do końca życia.

- Ma to związek z pańską działalnością artystyczną. Przez słowa swych piosenek oddaje pan przecież różne sensy, znaczenia.

- Oczywiście, że tak. Zresztą zacząłem swoją karierę jako językoznawca od badania semantyki humoru. Starałem się odpowiedzieć na pytania, dlaczego z czegoś się śmiejemy, a z czegoś nie. Potem zrozumiałem, że żeby to opisać, tradycyjna gramatyka się nie nadaje. Potrzebna jest gramatyka komunikacyjna.

- A czy trafili się panu kiedyś widzowie, którym nie przypadły do gustu pana sceniczne żarty i komentarze?

- Na początku moich występów w Polsce, szczególnie gdy śpiewałem w plenerze, zdarzały się takie momenty, że niektórzy krzyczeli: „Rusek, wracaj do domu!". To ja mówiłem, że dobrze, chętnie wrócę, ale może pan weźmie moją gitarę i zaśpiewa to, co ja, bo ludzie tego potrzebują.

- Co pan sądzi o Polakach jako o narodzie?

- Zawsze powtarzam, że Polacy to naród, który przez setki lat nie dał się zniewolić i pozbawić godności. Polacy stworzyli wspaniałą kulturę. Niestety, spora część Polaków tej kultury nie zna. Powiedziałbym, że funkcjonuje w sferach bajkowo-narodowo-katolickich i to im wystarcza. A polska kultura jest szersza niż ten katolicki zapiecek.

- Jak określiłby pan współczesne relacje polsko-rosyjskie?

- Rosja, niestety, pogrążona jest w bardzo ciężkiej chorobie ustrojowej. Tak samo jak część Polaków - narodowcy, tak i większa część Rosjan myśli w sposób postfeudalny. Coraz większy odsetek Rosjan kocha Putina jak cara. I żyją w zacofanym, autorytarnym ustroju, gdzie jedna osoba decyduje o tym, jak ma wyglądać cały kraj. Putina trudno nazwać geniuszem politycznym czy intelektualnym. To mało wykształcony oficer kontrwywiadu, więc aktualnie Rosja to biedny, zacofany politycznie kraj. Do tego skorumpowany. Czuję się więc szczęśliwy, że mogę żyć w Polsce.

Kamila Kalinowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.