Andrzej Matys

Bobrowniki zamknięte. Zieliński: Są sytuacje, gdy trzeba uznać prymat bezpieczeństwa nad ekonomią

Drogowe przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach: od piątku nie przejedzie tędy - aż do odwołania - żąden samochód ani osobowy, ani ciężarowy Fot. Wojciech Wojtkielewicz Drogowe przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach: od piątku nie przejedzie tędy - aż do odwołania - żąden samochód ani osobowy, ani ciężarowy
Andrzej Matys

O przyczynach i sytuacji, jaka powstała w związku z zamknięciem przejścia granicznego z Białorusią w Bobrownikach, przez które odbywał się kołowy ruch towarowy - rozmawiamy z posłem PiS Jarosławem Zielińskim, kiedyś sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji (nadzorował m.in. Straż Graniczną).

Od piątku w południe polsko-białoruskie przejście w Bobrownikach nie działa, jak można przeczytać na Twitterze: "z uwagi na ważny interes bezpieczeństwa państwa”. Dla mnie to dość enigmatyczne, a pana zdaniem: dlaczego jedyne czynne drogowe przejście graniczne w Podlaskiem zostało zamknięte?

- Myślę, że stało się to z trzech powodów. Podstawowym jest ten, który podał minister spraw wewnętrznych i premier RP, czyli, że chodzi o bezpieczeństwo państwa. Według mnie, kryją się w tym trzy elementy, które dostrzegam. Po pierwsze, chociaż wojna hybrydowa na granicy polsko-białoruskiej trwa już prawie dwa lata, sytuacja się nie poprawia. Tamta strona nadal forsuje przepychanie nielegalnych emigrantów do Polski i dobrze wiemy, że stoją za tym Białoruś i Rosja. Drugi aspekt jest taki, że weszło w życie embargo na dostawy surowców rosyjskich do Unii Europejskiej i Polski, zaś trzecia kwestia to upomnienie się Polski o naszego rodaka Andrzeja Poczobuta i innych Polaków na Białorusi. Represje, jakie na niego spadły i ośmioletnie więzienie, w gruncie rzeczy za nic, to sprawy karygodne. Pan Poczobut został skazany za to, że jest Polakiem i chciał wraz ze swoją organizacją (Związkiem Polaków na Białorusi – red.) normalnie działać. W państwie o normalnych standardach, którym, niestety, Białoruś nie jest, powinno to być oczywiste.

Ale takie nagłe zamknięcie ważnego przejścia granicznego ma swoje skutki gospodarcze, ekonomiczne. Pewnie same Bobrowniki niewiele na tej decyzji stracą, ale przedsiębiorcy, a zwłaszcza firmy transportowe muszą gwałtownie zmieniać plany, trasy przewozów. I nie chodzi o wyjazdy na Białoruś, ale trasy znacznie dalsze. Teraz przewozy będą trwały dłużej i wzrosną ich koszty.

Tak, to prawda, ale bezpieczeństwo jest ważniejsze niż ekonomia. Niestety, trzeba to jasno powiedzieć. Trzeba szukać sposobów na jakieś rekompensaty dla przedsiębiorców, którzy przez zamknięcie granicy w Bobrownikach poniosą straty i wiem, że rząd na pewno będzie chciał to rozwiązać. Stuprocentowych rekompensat nie uda się wprowadzić, bo to nie jest łatwe, ale częściowe wsparcie na pewno jest możliwe. Musimy się jednak liczyć i z tym, że być może trzeba będzie zamknąć wszystkie przejścia z Białorusią, również kolejowe. Jeżeli chcemy skutecznie naciskać na reżim Łukaszenki, a słychać po odzewie w świecie - że zamknięcie przejścia w Bobrownikach może być dobrym narzędziem - warto takie wyjście rozważać. Mamy już sygnały o reakcji Chin, a już zamknięcie europejskiej części Jedwabnego Szlaku, m.in. przez Białoruś, byłoby jeszcze bardziej dotkliwe. Oczywiście dotknęłoby to kraje i firmy z Europy Zachodniej, ale także krajów leżących na wschodzie. Z różnych przekazów już słuchać o jakichś działaniach Chin wobec Rosji, by ta wpłynęła na Białoruś, że trzeba normalizować stosunki handlowe. Moim zdaniem, to jest ważne, bo świadczyłoby o skuteczności narzędzia, które wybraliśmy. Nasza decyzja o zamknięciu granicy w Bobrownikach może więc mieć oddziaływanie międzynarodowe, tym bardziej, że Rosji zależy na dobrych kontaktach z Chinami.

Czytaj również:
[polecany]24443001[/polecany]

Przejście w Bobrownikach (a wcześniej w Kuźnicy) ma być nieczynne do odwołania. Jak pan sądzi, ”do odwołania” to znaczy tak długo aż Białoruś zrozumie? Ale jak długo można czekać, że druga strona zrozumie, że robi źle?

- Trudno określić jak długo to ma trwać, bo wszystko jest w rękach drugiej strony. Przejście może być zamknięte krótko, jeśli Białoruś szybko, pozytywnie zareaguje albo niestety, długo. Gdyby Andrzej Poczobut wyszedł na wolność, gdyby skończył się napór na polską granicę ze strony Białorusi byłby to powód do odblokowania. Jeśli jednak nic się nie zmieni, przejścia jeszcze długo mogą być zamknięte. Będą na tym tracić przedsiębiorcy, ale przede wszystkim dotknie (i dowodzą tego pierwsze reakcje) to Białorusi a potem Rosji, która korzystała z tego szlaku. Powtórzę jednak, że jeśli nasze działanie przyniesie dobre skutki trzeba uznać prymat bezpieczeństwa nad ekonomią.

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.