Cimochy. W wypadku zginął właściciel szkoły nauki jazdy
Samochód był sprawny, kierowca trzeźwy, a na drodze panowały bardzo dobre warunki do jazdy. Mimo to auto uderzyło w przydrożne drzewo. Kierowca zmarł. Czy było to samobójstwo?
Prokuratura Rejonowa w Olecku kończy postępowanie dotyczące wypadku, jaki dwa miesiące temu wydarzył się we wsi Cimochy. Auto kierowane przez suwalczanina Wojciecha P. zjechało nagle z pustej w tym czasie drogi, uderzyło w drzewo, odbiło się od niego i zatrzymało na środku jezdni. Służby ratunkowe, które pojawiły się wkrótce na miejscu, próbowały reanimować kierowcę, ale bezskutecznie.
Kilkanaście dni przed wypadkiem nagle jednak szkołę zamknął. Przestał się też umawiać się z kursantami na kolejne jazdy. Miał popaść w tarapaty finansowe.
Z czego one wynikały, nie wiadomo. Ludzie nie mogli kontynuować nauki gdzie indziej, bo P. posiadał ich profile kierowcy, czyli urzędowe formularze dokumentujące przebieg szkolenia. Z góry pobrał także opłaty za kurs, czyli ponad 1000 zł od osoby.
Na kilka dni przed śmiercią z właścicielem szkoły udało się skontaktować urzędnikom z suwalskiego ratusza. Obiecał, że profile lada dzień przyniesie. Umówił się nawet na konkretny termin. Dzień wcześniej jednak zginął.
Śledczy z Olecka mówią, że na tym etapie postępowania trudno powiedzieć, dlaczego doszło do wypadku. W ciele kierowcy nie znaleziono śladów alkoholu. Ustalono także, że przed tragedią auto było w pełni sprawne. W drzewo uderzyło z prędkością około 90 km na godz. Czy gdyby Wojciech P. chciał popełnić samobójstwo, nie rozpędziłby pojazdu znacznie bardziej? Nie jest wykluczone, że odpowiedzi o przyczynę wypadku nie poznamy nigdy.
Suwalskim urzędnikom udało się odzyskać wszystkie dokumenty, kursanci mogli więc przenieść się do innych szkół. Nie wiadomo natomiast, czy i jak rozwiązany został problem wpłaconych wcześniej pieniędzy. W tym ratusz już nie pośredniczył.