Artur Drożdżak

Co zaszło w domu pod lasem, czyli "niemoralna propozycja"

Dom na skraju lasu pod Tarnowem, w którym doszło do incydentu. Na zdjęciu jeden z oskarżonych - Marcin R., zaprzecza zarzutom Fot. Fot. ARTUR DROŻDŻAK, ARCHIWUM Dom na skraju lasu pod Tarnowem, w którym doszło do incydentu. Na zdjęciu jeden z oskarżonych - Marcin R., zaprzecza zarzutom
Artur Drożdżak

Tarnowski sąd musi ponownie zbadać incydent, do którego doszło w domu pod Dąbrową Tarnowską. Uczestnicy zajścia inaczej opisują jego przebieg. W tle padają m.in. oskarżenia o brutalny napad, usiłowanie zabójstwa i homoseksualizm.

Miejsce akcji: stylowy, drewniany dom pod lasem we wsi pod Tarnowem. Czas: 16 stycznia 2016 roku, zima w pełnej krasie. Bohaterowie: gospodarz, lat 55, czyli Wojtek, rozwiedziony ojciec dwójki dorosłych dzieci, niekarany. Z drugiej strony dwaj kumple: Józek i Marcin. Akurat byli u kolegi, do którego wieczorem zadzwonił Wojtek i zaprosił do siebie na imprezę. Nie miał nic przeciwko temu, żeby zjawiło się trzech gości. Po pewnym czasie został on, Marcin i Józek.

Słuchali muzyki z komputera, pili alkohol, rozmawiali, atmosfera była spokojna. Długo relacje uczestników zabawy były w miarę zgodne. Ale to się w końcu zmieniło.

W tym miejscu trzeba dokonać pewnego przeskoku w czasie i akcję przenieść na godzinę 5 rano. Wtedy Wojtek, pomimo zimowej pory, przybiegł w samych skarpetkach do sąsiada, czyli Jana K. Odległość około 150 metrów pokonał biegiem, wpadł nieco zakrwawiony, rozchełstany, w stanie dużego wzburzenia. Krzyczał, że padł ofiarą brutalnego napadu i uciekł prześladowcom, korzystając z ich nieuwagi.

Wersja gospodarza

Relacja Wojtka była chaotyczna, zmienna. Po chwili stwierdził bowiem, że powiedział napastnikom, iż da im gotówkę i dlatego dobrowolnie pozwolili mu się oddalić. Która wersja była prawdziwa, na razie zbyt wcześnie było, żeby to oceniać. W każdym razie Wojtek z telefonu sąsiada o godz. 5.18 zadzwonił do Centrum Powiadamiania Ratunkowego i powiedział, że dwóch ludzi wyrządziło mu krzywdę. Po pewnym czasie na miejscu zjawiła się policja i karetka pogotowia.

Z dalszej części tekstu dowiesz się:

  • jak wyglądał przebieg imprezy według gości, którzy przybyli do Wojtka,
  • jak sąd ocenił gospodarza imprezy,
  • co grozi oskarżonym
Pozostało jeszcze 76% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Artur Drożdżak

Dziennikarz zajmujący się sprawami sądowymi i prawnymi specjalizujący się w zagadnieniach karnych. Częsty uczestnik rozpraw w sądach na terenie całej Małopolski, głównie w Krakowie, Tarnowie i Nowym Sączu. Były wykładowca dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Pedagogicznym i Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.