Haydar Özkan zaatakowany nożem w Łomży. Pod jego adresem padały różne słowa

Czytaj dalej
Fot. Bartosz J. Klepacki
Bartosz J. Klepacki

Haydar Özkan zaatakowany nożem w Łomży. Pod jego adresem padały różne słowa

Bartosz J. Klepacki

Zanim przyjechał do Polski, wiedział, że obcokrajowcy w Łomży nie czują się bezpiecznie. Jego tureckiemu koledze złamano tu nos, napadani są również mieszkający tu Czeczeni. Haydar Özkan jednak się nie poddaje, mimo, że jego też zaczepiano w łomżyńskich klubach. Chce uczyć tolerancji.

- Niedawno na łomżyńskich ulicach doszło do serii rasistowskich napaści: muzułmance zerwano hidżab i uderzono ją w głowę, a młody Czeczen został ugodzony nożem. Mieszkańcy Łomży protestowali też przeciwko utworzeniu tu ośrodka dla uchodźców z Syrii. To tylko nieliczne przykłady nietolerancji wobec obcokrajowców, z jakiej „słynie“ Łomża. Czy również ciebie spotkało tu coś niemiłego?

- W jednym z łomżyńskich lokali zostałem zaczepiony przez grupę mężczyzn. Mogli mieć po 20, może 30 lat. Zachowywali się wobec mnie bardzo wulgarnie. Pod moim adresem padały różne słowa, ale - chyba na szczęście - nie wszystkie rozumiałem. Potem zaczęli mnie łapać za szyję, popychać... Nie rozumiałem tej sytuacji, więc wolałem po prostu wyjść.

- Zanim przyjechałeś do Łomży, wiedziałeś, na co możesz być tu narażony jako obcokrajowiec?

- Czytałem na wielu internetowych forach o tolerancji w Polsce i dowiedziałem się, że w większych miastach nie ma z tym problemu, ale w mniejszych już niestety tak. Przed przyjazdem do Polski rozmawiałem też ze studentami z innych krajów, którzy byli tu wcześniej na wymianach zagranicznych, m.in. w Łomży. I byłem zaskoczony tym, co opowiadał mi kolega, jakie panują tu nietolerancyjne zachowania. Mój znajomy był tu wielokrotnie i w niemiły sposób zaczepiany, m.in. w akademiku, a raz nawet został pobity. Złamano mu nos.

Ja wcześniej studiowałem w Finlandii i tam z niczym takim, z żadną agresją nigdy się nie spotkałem. Jednak mimo tych niepochlebnych opowieści o Łomży, zdecydowałem się tu przyjechać.

- Takich rasistowskich ataków może być znacznie więcej, bo panuje tu swoista zmowa milczenia.

-Tak zapewne jest, bo nawet sami studenci z innych krajów, których spotkało w Łomży coś złego, często nie chcą o tym mówić, by jeszcze bardziej się nie narażać. Rolą mediów powinno być zwracanie uwagi na takie zdarzenia. Bo jeśli nie będziemy o tym mówić, to sprawcy będą się czuli bezkarnie. Jeśli ktoś raz dopuści się jakiegoś czynu na tle rasistowskim, bez żadnych konsekwencji, to z pewnością będzie dalej tak postępował.

- A spotykasz się też, dla równowagi, z wyrazami sympatii?

- Ludzie powyżej 30. roku życia, nawet jeśli nie znają języka angielskiego, są tu bardzo otwarci. Nie mam żadnych problemów z uzyskaniem pomocy, jeśli jej potrzebuję. Kiedy szukam jakiegoś adresu czy też chociażby czegoś w sklepie, to zawsze mogę na kogoś liczyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że tolerancja, a sympatia to dwie różne rzeczy. Wiadomo, że ludzie zwracają uwagę na moją aparycję, mój wygląd zewnętrzny... Przez pewien czas czułem w związku z tym dyskomfort. Bo to, że ludzie się na mnie patrzą na ulicy, wynika nie z tego, jak się zachowuję, ale jak wyglądam. Niektórzy łomżanie bardzo dziwnie patrzą na kogoś z innego kraju. Ale tu muszę też przyznać, że tak jest również w mniejszych miastach Turcji - osoba o odmiennej urodzie też wzbudza zainteresowanie.

Imię Haydar jest imieniem arabskim i jest ciężkie do wymówienia, Ali to imię tureckie, które nosi również mój ojciec, dlatego chętniej go używam - wyjaśnia
Bartosz J. Klepacki Imię Haydar jest imieniem arabskim i jest ciężkie do wymówienia, Ali to imię tureckie, które nosi również mój ojciec, dlatego chętniej go używam - wyjaśnia młody Turek

- Ale zainteresowanie to jedno, a agresja to zupełnie coś innego. W Łomży zaś od wielu już lat np. ludność czeczeńska spotka się z agresywnymi zachowaniami ze strony miejscowych. Ty jednak - sam z obcego kraju - próbujesz coś z tym zrobić...

- Choć jestem po studiach na kierunku finansowym, to jestem jednocześnie społecznikiem i chcę pomagać. Jestem wolontariuszem Fundacji Ocalenie, więc sprawa społeczności czeczeńskiej w Łomży mnie zainteresowała.

W Turcji mamy podobną fundację, która pomaga z kolei uchodźcom syryjskim i też boryka się z takimi problemami, jakie tu są w relacjach z mieszkańcami narodowości czeczeńskiej.

- Chcesz zmienić mentalność mieszkańców Łomży, nasz stosunek do innych narodowości?

- To jest duże wyzwanie, aby dbać nie tylko o siebie i zaspokajanie swoich potrzeb. Wszystko zależy od tego, jakie wartości wynosimy ze swoich rodzinnych domów. U mnie w domu dużo się mówiło o tym, jak powinno się zachowywać i jakie wzorce wartości czerpać. Niestety, ale nie można powiedzieć tego o każdym.

Na obcokrajowców napadają głównie ci, którzy nie są wyedukowani w tematach tolerancji. Ja to potępiam, gdyż nie wolno oceniać ludzi po tym, jak wyglądają. Oceniajmy ich po tym, jak się zachowują.

Tu warto zaznaczyć, że takie rasistowskie zachowania niektórych mieszkańców Łomży mogą mieć docelowo skutki ekonomiczne. W dobie współczesnych technologii informacja rozchodzi się po świecie bardzo szybko, także o tutejszych rasistowskich incydentach. To wpływa na to, jak postrzegana jest Polska, jak postrzegana jest Łomża.

- Wiesz, że sam świata nie zbawisz, a jednak chcesz mieszkać w Polsce, może nawet w Łomży i nas edukować.

- Moim hobby jest uszczęśliwianie ludzi, to moja misja życiowa. Nawet kiedy pomagam czeczeńskim dzieciom odrabiać prace domowe, to mam z tego niebywałą satysfakcję. Pomagam im przede wszystkim z angielskiego i matematyki. Również podczas wakacji prowadziłem zajęcia z czeczeńskim dziećmi - sportowe i z origami. Próbuję też rozmawiać z łomżyńską młodzieżą. Opowiadam im swoją historię i namawiam, by również angażowała się w wolontariat. Wierzę, że w większej grupie jest potencjał.

- Prowadzisz zajęcia w szkołach. Jednak spotykasz się głównie z tą grupą młodzieży, która już ma sobie wiele empatii i jest wyczulona na problemy innych. Wiesz jednak, że są też młodzi luzie, którzy są pozbawieni empatii. To głównie sprawcy rasistowskich napaści.

- Kiedy podczas lekcji w szkołach opowiadam o sobie, kulturze mojego kraju i moich działaniach w fundacji, uczniowie są tym bardzo zainteresowani. Dociera do nich, że człowiek z tak odległego kraju wybrał na swoje miejsce właśnie Łomżę, aby pomagać czeczeńskim uchodźcom. I oczywiście że spotykam się głównie z młodzieżą, która jest już w jakimś stopniu wyedukowana. Poruszamy tematy związane z napadami na ludność czeczeńską, bo chcę uczniów uwrażliwić, aby nie zamykali się na inną kulturę. I bardzo chętnie spotkałbym się z tzw. trudną młodzieżą, która ma problemy z tolerancją.

- Temat utworzenia w Łomży ośrodka dla uchodźców wzbudzał ogromne kontrowersje. Czy to wynika ze strachu przed nieznaną kulturą?

- Łomżanie mogą zmienić zdanie. W tym rola mediów, by ocieplały wizerunek uchodźców. Uchodźców trzeba postrzegać jako ludzi, którzy stracili wszystko w życiu i zaczynają je od nowa. Czy łomżanie się bali? Nie sądzę. To raczej niewiedza, w jakiej sytuacji są uchodźcy. Oni naprawdę potrzebują pomocy.

Bartosz J. Klepacki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.