Historyczne wizyty. Kiedy Polska była na oczach całego świata

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski
Dorota Kowalska

Historyczne wizyty. Kiedy Polska była na oczach całego świata

Dorota Kowalska

Prezydenci, premierzy, głowy Stolicy Apostolskiej - oni wszyscy gościli nad Wisłą. Niektóre z tych wizyt na stałe wpisały się w historię Polski, niektóre zmieniły jej bieg z powodu słów, jakie padły, czy symbolicznych gestów. Polskę po raz drugi w ciągu roku odwiedza prezydent USA Joe Biden. Nigdy wcześniej nie gościliśmy przywódcy Stanów Zjednoczonych w tak krótkim czasie.

Joe Biden przyleci do Polski już w poniedziałek, 20 lutego. To ważna wizyta, za kilka dni minie dokładnie rok od wybuchu wojny w Ukrainie. Wojny, która tak naprawdę zmieniła oblicze świata.

- Wystąpienie Joe Bidena w Polsce może być najważniejszą mową polityczną tego roku - uważa Paweł Kowal, polityk, historyk. Dlaczego? Bo, jak tłumaczy mój rozmówca, wystąpienia amerykańskich prezydentów są dobrze napisane i dobrze wygłaszane, poza tym zbliża się kolejny etap konfliktu u naszych wschodnich sąsiadów.

Wiadomo, że Joe Biden spotka się z prezydentem RP Andrzejem Dudą, odbędzie także spotkanie z liderami Bukaresztańskiej Dziewiątki.

- W przestrzeni międzynarodowej najbliższe prawie dwa tygodnie będą dla nas bardzo aktywne - powiedział prezydent Duda i zaznaczył, że „szybkimi krokami” zbliża się „cały szereg różnych międzynarodowych wydarzeń”. Najważniejszymi z nich będą monachijska konferencja bezpieczeństwa i właśnie wizyta prezydenta USA w Warszawie.

Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta, poinformował w sobotę w TVP Info, że obecnie trwa układanie programu wizyty Joe Bidena.

- Jestem w kontakcie z naszymi amerykańskim partnerami. Zakładam, że oficjalne powitanie prezydenta USA Joe Bidena odbędzie się przed Pałacem Prezydenckim. Następnie odbędą się rozmowy obu prezydentów w węższym bądź szerszym formacie i rozmowy delegacji - podkreślił minister.

Jak dodał, Joe Biden chciałby mieć także „wystąpienie publiczne gdzieś w Warszawie, aby podziękować Polakom za otwarte serca podczas pierwszych miesięcy wojny, kiedy miliony uchodźców z Ukrainy trafiły do naszego kraju”.

- Postawa Polaków zrobiła gigantyczne wrażenie - zauważył szef BPM.

Według niego Biden będzie chciał także „podziękować polskiemu rządowi za stabilizującą rolę, jaką Polska odgrywa na wschodniej flance NATO”.

Przydacz zwrócił uwagę, że data wizyty prezydenta USA w Polsce nie jest przypadkowa.

- To jest prawie rocznica rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale również poprzedzających ją wystąpień naszych wrogów. W mojej ocenie Joe Biden będzie chciał pokazać różnicę pomiędzy nami - wolnym, demokratycznym światem, opartym o wartości, światem solidarnym, którego symbolem jest Polska - powiedział minister. Podczas gdy „po drugiej stronie mamy autorytarną, agresywną imperialną, neokolonialną Rosję”.

- Myślę, że to przesłanie Bidena będzie silne - ocenił szef BPM. - Pojawią się wypowiedzi, które zostaną zapamiętane w historii - dodał.

Podczas swojej pierwszej wizyty w Polsce, Joe Biden wygłosił przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego.

- Nie lękajcie się - mówił amerykański prezydent, cytując papieskie przesłanie i przekonując, że pokona ono brutalność wojny w Ukrainie. Zwrócił się także do samych Ukraińców.

- Stoimy z wami - podkreślił. Wspomniał o hojności Polaków, którą widział podczas swojej wizyty. W mocnych słowach skrytykował Władimira Putina.

- Dziś Rosja zdławiła demokrację i chce zrobić to gdzie indziej, nie tylko na własnej ziemi. Celem Putina jest powiedzenie, że denazyfikuje Ukrainę. To kłamstwo, cyniczne kłamstwo, o czym on wie. Jest to też obrzydliwość - mówił.

Te słowa cytowały niemal wszystkie zachodnie media.

Nie tylko ta wizyta zagranicznego polityka w Polsce mogłaby zostać nazwana historyczną. Na przestrzeni ostatnich kilku dekad było ich całkiem sporo.

7 grudnia 1970 roku składający wizytę w Warszawie Willy Brandt, przed podpisaniem „Układu między Polską Rzecząpospolitą Ludową a Republiką Federalną Niemiec o podstawach normalizacji ich wzajemnych stosunków”, udał się wraz z niemiecką delegacją przed Grób Nieznanego Żołnierza. Potem przyjechał na teren dawnego getta warszawskiego, by złożyć wieniec pod pomnikiem Bohaterów Getta. Po poprawieniu szarfy na wieńcu Willy Brandt niespodziewanie ukląkł na stopniach monumentu.

Gest ten odebrano jako publiczne wyznanie winy, uznanie moralnej odpowiedzialności narodu niemieckiego wobec pomordowanych Żydów, w ogóle wszystkim pomordowanym przez armie Hitlera.

„Nad otchłanią niemieckiej historii, pod ciężarem milionów zamordowanych, uczyniłem to, co robią ludzie, kiedy brakuje im słów” - powiedział po latach Willy Brandt, wspominając ten moment.

Brandt wyprzedził swoim gestem ducha czasów, relacje między Polską a Niemcami były w owym okresie chłodne, pełne dystansu.

„Jeśli ten areligijny, niebędący współwinnym zbrodni, wówczas nieobecny człowiek, na własną rękę obrał drogę przez dawne warszawskie getto i tam uklęknął - to nie klęczy tam z osobistego powodu. Klęczy ten, który tego czynić nie musi, za tych wszystkich, którzy muszą, ale nie klęczą - gdyż nie odważą się, albo nie mogą, albo nie potrafią lub nie chcą się odważyć. Przyznaje się zatem do winy, która go nie obciąża, i prosi o przebaczenie, którego sam nie potrzebuje. Klęczy więc za Niemcy” - skomentował niemiecki dziennikarz towarzyszący delegacji.

Za politykę wschodnią RFN Willy Brandt otrzymał zresztą w 1971 roku Pokojową Nagrodę Nobla.

Prawie 20 lat później, 12 listopada 1989 roku, odbyła się polsko-niemiecka msza w Krzyżowej, nazywana też mszą pojednania. Zainicjował ją i celebrował biskup opolski Alfons Nossol. Stali koło siebie: premier Polski Tadeusz Mazowiecki oraz kanclerz Niemiec Helmut Kohl. W czasie przekazania znaku pokoju szefowie obu rządów objęli się - to był symboliczny początek nowego rozdziału i współpracy między obydwoma krajami.

Wizyty amerykańskich przywódców w Polsce też zapisały się w historii światowej dyplomacji. W lipcu 1989 roku, kiedy do Warszawy przybył George H.W. Bush, minęło zaledwie kilka tygodni od uzgodnionych przy Okrągłym Stole częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. George H.W. Bush spotkał się z przewodniczącym Rady Państwa gen. Wojciechem Jaruzelskim, namawiał go do kandydowania na nowo utworzony urząd prezydenta PRL. Rozmawiał także z przywódcą „Solidarności” Lechem Wałęsą. W przemówieniu przed bramą Stoczni Gdańskiej powiedział: „Dziś do tych, którzy myślą, że nadzieje mogą być trwale stłamszone, mówię: niech patrzą na Polskę! Tym, którzy uważają, że wolność może być na zawsze odebrana, mówię: niech patrzą na Polskę! Do tych, którzy myślą, że marzenia mogą być trwale stłumione, mówię: popatrzcie na Polskę”. Wszyscy doskonale rozumieli te słowa.

Kolejna wizyta Busha w Europie Środkowej przebiegała w zupełnie innej atmosferze, ale i w zupełnie nowych warunkach. Układ Warszawski rozwiązano, rozpadł się Związek Radziecki, a rząd premiera Jana Olszewskiego mówił o planach bliskiej współpracy z NATO. 5 lipca 1992 roku amerykański przywódca wziął udział w uroczystościach związanych ze sprowadzeniem do Polski z USA prochów pianisty, kompozytora i polityka Ignacego Jana Paderewskiego. „Jest to nowa epoka nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy. Jest rzeczą właściwą, że tę nową epokę witamy w waszym kraju. To tutaj, w Polsce, rozpoczęła się II wojna światowa. To właśnie na Polskę najwcześniej rzuciła swój cień zimna wojna. I właśnie tutaj, w Polsce, naród sprawił, że zimna wojna wreszcie się skończyła” - mówił George H.W. Bush w przemówieniu na placu Zamkowym.

Przełom w stosunkach Stanów Zjednoczonych z krajami Europy Środkowej nastąpił w czasie prezydentury Billa Clintona. To wtedy zapadła decyzja o przyjęciu Polski, Węgier i Czech do NATO. Bill Clinton przyleciał do Polski 6 lipca 1994 roku. Zapewniał, że „rozszerzenie NATO, mimo protestów Rosji, jest tylko kwestią czasu”. Trzy lata później wziął udział w uroczystościach na placu Zamkowym w Warszawie. „Witam was, Czechów i Węgrów jako przyszłych członków NATO i sojuszników USA” - mówił do Polaków.

A skoro już jesteśmy przy NATO - „deklaracja warszawska”, tak nazwano oświadczenie kończące wizytę prezydenta Rosji Borysa Jelcyna wygłoszone w Warszawie w sierpniu 1993 roku, w którym zawarto stwierdzenie o zrozumieniu przez stronę rosyjską dla polskich aspiracji w zakresie członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Brzmiała ona dokładnie tak: „ Prezydenci poruszyli kwestię zamiaru przystąpienia Polski do NATO. Prezydent Lech Wałęsa wyjaśnił znane stanowisko Polski w tej sprawie, co zostało przyjęte ze zrozumieniem przez prezydenta Borysa Jelcyna. W perspektywie taka decyzja Polski, zmierzająca do integracji ogólnoeuropejskiej, nie jest sprzeczna z interesami innych państw, w tym Rosji”.

Po powrocie do Moskwy Borys Jelcyn wysłał list do niektórych przywódców państw NATO-wskich, w którym zdystansował się od swojej deklaracji z Warszawy i zaproponował wspólne gwarancje bezpieczeństwa dla Europy Środkowo-Wschodniej zamiast rozszerzania NATO. Co niektórzy sugerowali, że „deklaracja warszawska” została wymuszona na Borysie Jelcynie podczas zakrapianego posiłku, że podpisał ją w stanie upojenia alkoholowego, czemu jednak stanowczo zaprzeczał Lech Wałęsa.

„Gdyby nie niebywały spryt negocjacyjny Wałęsy podczas jego pierwszej wizyty w Moskwie, to Armia Czerwona nie wyniosłaby się tak sprawnie i bezboleśnie z Polski. Jerzy Marek Nowakowski siedział przy długim stole na Kremlu, kiedy Wałęsa, łamiąc protokół, zwrócił się do ówczesnego ministra obrony Rosji z pytaniem, czy ma coś przeciwko wycofaniu się z Polski. Osłupiały Paweł Graczow pokręcił głową i powiedział, że oczywiście nie ma. Na co Wałęsa zwrócił się do siedzącego naprzeciwko Borysa Jelcyna i powiedział mu, że nawet jego generałowie się zgadzają, więc sprawa jest załatwiona. Potem widział nieskrywaną wściekłość Graczowa i generała Dubynina, dowodzącego wojskami w Polsce, którego zapytał niewinnie - gdy czekali na ceremonię podpisania umowy - że nie ma chyba wątpliwości, iż to dobry traktat. „Mam same wątpliwości” - wysyczał wściekle generał. A prezydenci w świetle kamer podpisali puste kartki, bo dyplomaci ciągle nie uzgodnili tekstu umowy. Prawdziwy traktat o wyjściu wojsk podpisano w kremlowskim korytarzu kuchennym, tuż przed przyjęciem kończącym wizytę Wałęsy” - pisał Zbigniew Derdziuk w „Rzeczpospolitej”. I dalej: „Do publikacji nie nadają się kulisy wieczornych rozmów, podczas których Wałęsa przekonał Jelcyna, by ogłosił w Warszawie, że Rosja nie ma nic przeciwko rozszerzeniu NATO. Wbrew legendom o upiciu rosyjskiego prezydenta, Jelcyn podjął racjonalną decyzję, przekonany przez Wałęsę. Pod naciskiem Jewgienija Primakowa (potężnego szefa wywiadu) już kilka tygodni później Moskwa zaczęła rozsyłać listy, że jednak rozszerzenie NATO jej się nie podoba, ale w tym krótkim czasie po deklaracji warszawskiej Jelcyna ruszyła machina przygotowań, która w końcu doprowadziła nas do członkostwa”. A wracając do amerykańskich przywódców, Barack Obama był w Polsce trzykrotnie, ostatni raz w związku ze szczytem NATO. Po szczycie odbyło się spotkanie Obamy z prezydentem Andrzejem Dudą.

- Wobec nowych zobowiązań, które składam dzisiaj, naród polski i nasi sojusznicy w regionie mogą pozostać spokojni, że NATO stanie przy was, ramię w ramię, niezależnie od wszystkiego, dziś i zawsze - oświadczył amerykański prezydent po spotkaniu. Słowa te nabierają dzisiaj nowego znaczenia.

Wizyta prezydenta Donalda Trumpa była z kolei wyrazem wsparcia dla powstającej pod polskim przywództwem idei Trójmorza, forum bliskiej współpracy państw położonych pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. Trump był na Zamku Królewskim, potem przemawiał przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Mówił o polskiej walce o niepodległość, o roli wartości i tradycji we wzmacnianiu państw zachodu. „I dziś, tak, jak zawsze, Polska jest w naszych sercach, podczas gdy jej naród walczy. Ogłaszam dziś światu, że tak, jak nie udało się złamać woli Polski, NIE UDA SIĘ NIGDY ZŁAMAĆ WOLI ZACHODU. System naszych wartości ZWYCIĘŻY. Nasze narody ROZKWITNĄ. A nasza cywilizacja ZATRIUMFUJE. Więc walczmy wszyscy jak Polacy - O RODZINĘ, O WOLNOŚĆ, O OJCZYZNĘ I O BOGA [fragmenty zapisane wersalikami w oficjalnej transkrypcji mowy - przyp. PAP]” - podkreślił Trump.

Ale nie tylko wizyty polityków przyciągały wagę świata. Wielu ekspertów uważa, że pielgrzymki Jana Pawła II do Polski nie tylko przeszły do historii, ale zmieniły jej bieg.

2 czerwca 1979 roku na lotnisku w Rzymie żegnał Jana Pawła II premier Włoch - Julio Andreotti. O godzinie 7.45 Boeing 727 włoskich linii lotniczych wystartował do Polski. W Warszawie było ciepło, niemal upalnie. Tuż po godz. 10.00 samolot wylądował na Okęciu. Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński wszedł na pokład, by przywitać papieża i 27-osobową delegację. Po chwili Karol Wojtyła zszedł po schodkach, ukląkł i ucałował ziemię ojczystą.

- Drodzy rodacy! Ucałowałem ziemię polską, z której wyrosłem, ziemię, z której wezwał mnie Bóg niezbadanym wyrokiem swej opatrzności na Stolicę Piotrową w Rzymie, ziemię, do której przybywam dzisiaj jako pielgrzym - mówił Jan Paweł II.

Jan Paweł II przejeżdżał ulicami Warszawy w specjalnym otwartym samochodzie, zbudowanym na bazie ciężarówki Star 660. Na ulice wyległy tłumy: ludzie rzucali kwiaty, powiewały biało-czerwone i biało-żółte flagi.

W katedrze Jan Paweł II spotkał się z duchownymi archidiecezji. Potem, wczesnym popołudniem, przejechał do Belwederu, gdzie oczekiwały na niego władze państwa z Edwardem Gierkiem na czele. W bogatym planie wizyty na późne popołudnie przewidziana była uroczysta msza święta na placu Zwycięstwa. Papież modlił się przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Przeszedł potem do ołtarza, nad którym wznosił się ogromny krzyż z czerwoną stułą. Na placu i na wszystkich ulicach w pobliżu zgromadziło się około 250 tysięcy osób! Czytania w trakcie liturgii nawiązywały do święta Zesłania Ducha Świętego, które przypadało następnego dnia. Pod koniec homilii papież wygłosił słynne słowa: „I wołam, ja, Syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania wraz z Wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”.

Te słowa miały szczególne znaczenie dla Polaków. Mówi się, że bez tej pielgrzymki nie byłoby „Solidarności” i późniejszego obalenia ustroju komunistycznego.

- Papieska pielgrzymka w czerwcu 1979 roku to było dziewięć dni, które zmieniły Polskę. Nie tylko te słynne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”, ale także wiele innych słów wówczas wypowiedzianych osłabiało oparty na lęku konformizm, dodawało wiary i nadziei, a bez tego żadna rewolucja nie ma prawa wybuchnąć - mówił w wywiadzie dla PAP dr Marcin Zaremba, historyk.

Półtora roku po wprowadzeniu stanu wojennego Jan Paweł II po raz drugi odwiedził ojczyznę. Był w Warszawie, Niepokalanowie, Częstochowie, Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu i Krakowie. To była trudna pielgrzymka. W Belwederze papież spotkał się z I sekretarzem KC PZPR gen. Wojciechem Jaruzelskim i przewodniczącym Rady Państwa Henrykiem Jabłońskim. Nie ukrywał troski o los Polski, o zaspokojenie wolnościowych aspiracji Polaków. Wiernym we Wrocławiu mówił: „Przynoszę solidarność moją i Kościoła”.

Podczas swojej trzeciej pielgrzymki, w czerwcu 1987 roku na Westerplatte w Gdańsku tak zwrócił się do rodaków: „Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć”.

Jakie słowa padną podczas wizyty Joe Bidena w Polsce? Demokratyczny świat wydaje się zjednoczony w obliczu wojny w Ukrainie. Wie, kto jest w niej agresorem, kto ofiarą. Joe Biden pewnie po raz kolejny zapewni o tym, że ów demokratyczny świat będzie stał po stronie dobra i będzie walczył, bo walczy w słusznej sprawie.

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.