Jeśli ktoś nie zdaje egzaminu kolejny raz, niech zmieni szkołę

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Andrzej Matys

Jeśli ktoś nie zdaje egzaminu kolejny raz, niech zmieni szkołę

Andrzej Matys

Rozmowa z Michałem Freino, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku.

Panie dyrektorze, w mieście krąży pogłoska, że wkrótce każdy kierowca co roku będzie musiał zdawać egzamin teoretyczny. Bo taki pomysł ma nowa władza. Brzmi tak niesamowicie, że aż się boję...

Bzdura. Od razu mogę uciąć wszelkie spekulacje. To nieprawdziwa informacja.

To skąd się wzięła?

Jej mimowolnym bohaterem został członek zespołu doradczego, który powołał minister infrastruktury. To różni specjaliści, m.in. egzaminatorzy, którzy mają ocenić obecny system egzaminowania i opracować nowe rozwiązania. I jeden z nich, prezes Krajowego Stowarzyszenia Egzaminatorów Dariusz Chyćko udzielał wywiadu w radiu TOK FM. Powiedział, że egzamin teoretyczny byłby co roku powtarzany, ale chodziło mu o kandydatów na kierowców.

Dziś, raz zaliczony, jest ważny do końca życia. Dodam, że do połowy 2014 roku egzamin teoretyczny by ważny pół roku i tyle czasu miał kursant by podejść do egzaminu z jazdy. Potem zmieniły się przepisy i ważność teorii jest bezterminowa. Rzecz w tym, że prowadząca rozmowę dziennikarka nie do końca zrozumiała temat, który zaczął żyć własnym życiem. W wielu różnych mediach pojawiły się spekulacje, że wkrótce każdy kierowca będzie zdawał teorię raz w roku. A to nieprawda.

Ale to rzeczywiście żyje, bo wczoraj koleżanka poinformowała moją żonę, że niedługo każdy będzie musiał co roku zdawać teorię. Pomyślałem, że wtedy jakieś 3/4 kierowców, i pewnie ja też, nie zdałaby egzaminu.

Możliwe, że za pierwszym razem tak by było, bo sporo szczegółów się zapomina. Do nas też niemal codziennie dzwonią ludzie z takim pytaniem. Myślę, że to tzw. fake news. Jedno medium to przedstawiło, inne skopiowały, że to pomysł rządu i poszło w świat. Mogę jednak zapewnić, że nie ma żadnego oficjalnego projektu na ten temat. Owszem, system szkolenia i egzaminowania nie jest idealny. Ale proste rozwiązania, jak np. takie, że wystarczy zabrać WORD-y i egzaminatorów marszałkowi i przekazać wojewodzie, a będzie super, nie poprawią zdawalności. Trzeba zmienić cały system.

No tak, raport NIK zarzuca WORD-om , że z egzaminów zwłaszcza poprawkowych uczyniły sobie stałe źródło dochodu. Że jesteście takie perpetuum mobile.

Jeśli się w ten raport wczytać, wynika z niego, że bardziej chodzi o niewłaściwy nadzór nad szkołami jazdy. Kontrolowane były ośrodki szkolenia, urzędy marszałkowskie, starostwa i WORD-y. I ten raport NIK najlepiej ocenił nas. Teza, że WORD-y żyją z egzaminów poprawkowych pochodzi z raportu Forum Obywatelskiego Rozwoju z 2013 roku. Ale to nieprawdziwa teza.

A ma pan jakiś kontrargument?

Oczywiście. Np. nasz WORD ma rekordową zdawalność. I co roku wyższą. W Białymstoku dla egzaminów praktycznych na kat. B przekracza 40 proc. (7 m-ce w kraju, a teoria 4), w Bielsku Podlaskim - 50 proc. Gdyby WORD miał zarabiać na poprawkach powiedziałbym egzaminatorom: panowie, dzisiaj zdaje 15 proc. kursantów. A tak nie jest. Egzaminator pracuje na podstawie instrukcji egzaminowania, która określa m.in., jakie błędy przerywają egzamin natychmiast, a które są dopuszczalne.

Bywa, że ktoś kto świetnie jeździ cały egzamin, wraca do WORD-u i ma strzałkę warunkową do skrętu. Rusza, a strzałka gaśnie, a przejazd na czerwonym świetle to dyskwalifikacja. Z drugiej strony, osoba, która jeździ na egzaminie słabo, ale nie popełnia błędów, które przerywają egzamin, zda go. Niestety takie mamy przepisy i jeśli coś zmienić, to przede wszystkim instrukcję egzaminowania.

Jeszcze jedna kontrowersja. Dyrektor WORD-u w Toruniu mówi, że za dwa „oblane” egzaminy powinien płacić kursant, a potem szkoły jazdy, bo to ich wina, że kursant jest słabo przygotowany. Co pan na to?

Tak. Za czwartą poprawkę miałyby płacić starostwa, bo nadzorują szkoły jazdy, a za piątą wojewoda, który w imieniu rządu nadzoruje wszystko. Myślę, że dyrektor specjalnie wywołał burzę, bo chciał poruszyć ważne kwestie. Na przykład, brak właściwego nadzoru nad szkołami jazdy. Chodzi o to, że jedne szkoły pracują profesjonalnie i mają zdawalność rzędu 60 proc., a w innych sięga kilkunastu. Na zachodzie, gdy szkoła ma zdawalność niską, natychmiast jest od razu kontrolowana. U nas kontrola zapowiadana jest tydzień wcześniej i dotyczy głównie dokumentów.

Czyli podsumowując: corocznych egzaminów z teorii dla każdego nie będzie i na razie każdy za egzamin poprawkowy płaci sam.

Dokładnie, ile by ich nie było. Ale jeśli ktoś nie zdaje egzaminu praktycznego raz, drugi, czwarty czy siódmy, to może zamiast opłacać kolejne podejście lepiej zmienić instruktora i szkołę jazdy. Egzamin praktyczny to 140 zł, a to trzy, cztery godziny jazdy. Może lepiej, by ktoś z zewnątrz zwrócił uwagę na błędy. To lepsza inwestycja, niż opłata za kolejne podejście.

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.