Jeździec bez głowy na elektrycznej hulajnodze

Czytaj dalej
Fot. Fot. Jarosław Jakubczak
Szymon Spandowski

Jeździec bez głowy na elektrycznej hulajnodze

Szymon Spandowski

Jak potraktować człowieka na elektrycznej hulajnodze? Jak pieszego? Motorowerzystę? Co należy zrobić, aby chirurdzy nie załamywali nad nim rąk, składając w całość połamane kończyny czy szczęki?

Rzeczywistość wyprzedziła prawodawców. W tym przypadku miała niezłe przyspieszenie, sunęła cicho, pędzona siłą elektrycznej baterii i modą. Elektryczne hulajnogi i skutery zalewają kolejne polskie miasta. W zasadzie powinny być dla nich wybawieniem. Nowy środek lokomocji teoretycznie jest przecież ekologiczny. Teoretycznie, bo prąd na ogół nie bierze się u nas z powietrza, a zużyte akumulatory cudownie się nie rozpływają. Hulajnogi jednak nie kopcą, poza tym są małe. Mogą ominąć każdy korek, nie zajmują zbyt wiele cennego miejsca. Są również na tyle szybkie, aby mogły konkurować z innymi środkami miejskiego transportu. A jednak… Hulajnogi wciskają się wszędzie. Pędzą po chodnikach, ulicach, drogach rowerowych, parkują na środku deptaków. Używane przez nieodpowiedzialnych „easy riderów” wpadają na przechodniów, stają się również zmorą kierowców. Służby porządkowe są wobec nich bezradne, bo w kodeksach nie ma czegoś takiego, jak hulajnoga.

Zabawka dla bogatszych

- Tak zwana nowa mobilność, choć w istocie jest to na razie droga zabawa dla zamożnych młodych ludzi z wielkich miast, bo jazda hulajnogą elektryczną kosztuje więcej niż taksówką, wszędzie okazała się przyczyną wielu problemów - mówi Łukasz Zboralski, redaktor naczelny poświęconego sprawom bezpieczeństwa na drogach portalu brd24.pl. - Najszybciej zauważono to w Stanach Zjednoczonych, gdzie ten boom się rozpoczął. To tam zaczęto odnotowywać wiele incydentów z udziałem hulajnóg, szacowano już nawet, ile kosztuje leczenie obrażeń ludzi, którzy się na tym wywracają. W Unii Europejskiej też zaczęto notować nawet wypadki śmiertelne, stąd czasami miasta zakazywały w ogóle ruchu hulajnogami elektrycznymi do momentu uporządkowania tego w prawie.

W Polsce, niestety, również do takich wypadków dochodzi. We Wrocławiu niedawno zginął 25-latek. Z relacji świadka wynikało, że przy czerwonym świetle wjechał hulajnogą na przejście dla pieszych, wprost pod przejeżdżające auto. Kilka dni później, w tym samym mieście, mężczyzna na hulajnodze wpadł pod tramwaj. Poraniony, trafił do szpitala.

Państwa starego kontynentu próbują potok hulajnóg ująć w ramy prawne. Jak dotąd, całkiem nieźle udało się to Niemcom.

- Dość drobiazgowo, jak to oni, podeszli do regulacji, dokładnie określając, z jaką prędkością można takimi pojazdami się poruszać po chodnikach, a z jaką po jezdniach i jak ma być wyposażony taki pojazd - wylicza Łukasz Zboralski. - U nas próbuje się holistycznego podejścia, które ma uwzględnić wszystkie tego typu urządzenia transportu osobistego. I choć wydaje się to rozsądne, to właśnie tu może powstać największy problem.

Jak potraktować człowieka na hulajnodze? Jako pieszego? Mundurowi często wychodzą z takiego właśnie założenia. Tak postąpili między innymi warszawscy policjanci, gdy wiosną tego roku pędzący po chodniku nastolatek potrącił turystkę ze Słowacji. Kobieta zatrzymała się na chwilę na Krakowskim Przedmieściu, aby zrobić zdjęcie. Nastolatek nie wyhamował i chociaż w wyniku zderzenia turystka została ranna, funkcjonariusze uznali, że to ona doprowadziła do wypadku. Została ukarana mandatem. W stołecznej komendzie w tej sprawie interweniował jednak Wojciech Kotowski, społecznik i ekspert od spraw związanych z bezpieczeństwem w ruchu drogowym. Dzięki temu naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji zwrócił się do sądu o anulowanie mandatu. Kilkanaście dni temu sąd mandat uchylił. Uznał jednocześnie, że człowiek poruszający się na hulajnodze nie może być uznany za pieszego, więc nie powinien jeździć po chodniku.

Listopadowa decyzja sądu okazała się krokiem milowym w porządkowaniu zasad, na jakich w Polsce działają elektryczne hulajnogi. Przynajmniej za taki krok jest uważana.

- Niedawne orzeczenie sądu w Warszawie jest de facto pierwszym, które wprost odnosi się do kwalifikowania tego typu urządzeń transportu osobistego - komentuje Łukasz Zboralski. - Wcześniej ta kwestia pojawiła się w wyroku dotyczącym śmiertelnego wypadku dziecka, ale rozważania na temat stanu prawnego tych urządzeń było tam wątkiem pobocznym, dodatkowym. Moim zdaniem, warszawski sąd słusznie zauważył, że w świetle dzisiejszych przepisów należy hulajnogę elektryczną kwalifikować raczej jako motorower niż „pieszego”. A to oznacza, że należy bardzo ostrożnie podchodzić do poruszania się tymi pojazdami w Polsce. Bo nie wolno jeździć motorowerem bez prawa jazdy AM, nie wolno nim jeździć po chodniku, nie wolno jeździć motorowerem niezarejestrowanym i bez ubezpieczenia OC, a tego te wypożyczane z sieciówek hulajnogi nie mają. Można się więc wpakować w poważne tarapaty.

Niedawne orzeczenie sądu w Warszawie jest de facto pierwszym, które wprost odnosi się do kwalifikowania tego typu urządzeń transportu osobistego

Drogi? Nie tędy droga!

Droga do mety, czyli zbioru jasno określonych zasad, które nie tylko będą czytelne, ale również przestrzegane, jest jeszcze bardzo daleka. Hulajnogi z tablicami rejestracyjnymi? To da się zrobić, po niemieckich miastach już takie jeżdżą. Ale skoro nie po chodnikach, to gdzie takie pojazdy mają u nas kursować? Po ulicach, gdzie jeżdżą motorowery? Mamy zepchnąć hulajnogistów na polskie drogi, które należą do najbardziej niebezpiecznych w Europie?!

- Ludzi, którzy jeżdżą na hulajnogach, można potraktować jako niczym nie chronionych motocyklistów - mówi doktor Maciej Chudaś, specjalista medycyny ratunkowej ze Szpitala Uniwersyteckiego imienia doktora Antoniego Jurasza w Bydgoszczy. - Każdy użytkownik powinien więc mieć kask. Zresztą, moim zdaniem, obowiązkowo powinien go mieć każdy, kto porusza się za pomocą urządzenia, jakie rozwija prędkość większą niż chód człowieka.

Ile fabryka dała?

No właśnie, jak bardzo można się rozpędzić na elektrycznej hulajnodze?

- Wszystkie rozpędzają się do prędkości 25 kilometrów na godzinę. Większość z nich wyposażona jest w nieduże silniki o mocy 250W, których fabryczne konstrukcje nie pozwalają na uzyskanie prędkości większych niż ta, którą wskazałem - tłumaczy Dawid Chaber, regionalny kierownik sprzedaży Centrum Elektrycznych Pojazdów Miejskich Electrofun we Wrocławiu. - Poza standardowymi hulajnogami, osiągającymi „ustawową” prędkość, występują również hulajnogi elektryczne, które wyposażone są w mocniejsze silniki, np. dla użytkowników, których waga przekracza 110 kg i jazda na hulajnodze, wykorzystującej silnik 250W jest stanowczo za wolna. Mam na myśli sytuację, w której osoba o wadze 110 kilogramów porusza się z prędkością maksymalną 10 kilometrów w na godzinę, zamiast 25 km/h.

Hulajnogi mają blokady prędkości. Czy takie ograniczniki są jednak w stanie dotrzymać pola mechanikowi, który postanowi udowodnić, że jednak da się je rozbroić i popędzić na hulajnodze „ile fabryka dała?”

- Hulajnogi wyposażone w mocniejsze silniki, zablokowane są do prędkości 25 km/h już na etapie produkcji - wyjaśnia Dawid Chaber. - Czy do odblokowania hulajnogi potrzebne są umiejętności mechanika, czy blokady są skuteczne? Blokady są na tyle skuteczne, że w pewnym zakresie zdolności mechanika mogą się przydać. Do odblokowania hulajnóg o większej mocy konieczna jest ingerencja w układ elektryczny.

Trudne operacje

Tak czy inaczej, hulajnogowe wypadki i upadki, nawet przy prędkości 25 kilometrów na godzinę, mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Jeden z chirurgów opisał niedawno skomplikowany proces składania całkowicie pogruchotanej szczęki nastoletniego amatora hulajnóg. Do gabinetów chirurgicznych i na stoły operacyjne trafiają również pacjenci z obrażeniami głowy, urazami żeber, złamaniami kończyn. Uderzenia o kierownicę mogą spowodować urazy wewnętrzne. A o wypadek na hulajnodze jest łatwo także dlatego, że pojazdy te są mało stabilne. Użytkownicy hulajnóg zwracają uwagę, że równowagę bardzo łatwo stracić na przykład oglądając się w bok czy za siebie. Każdy rozsądny hulajnogowy jeździec powinien zatem mieć na głowie kask. Niektórzy uważają, że kaski powinny wisieć na kierownicach wypożyczanych pojazdów. W naszym kraju byłoby to raczej niezbyt praktyczne rozwiązanie. Poza tym nie należy chronić głowy byle czym.

Pod osłoną

- Kaski projektowane są do pojedynczych uderzeń. Jeśli miało miejsce zdarzenie, podczas którego kask został uderzony, należy go wymienić na nowy. Nie wolno używać kasku, który brał udział w wypadku, gdyż jego parametry ochronne są znacząco obniżone - tłumaczy młodszy aspirant Wojciech Chrostowski z zespołu komunikacji społecznej Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. - Pamiętajmy także o odpowiednim dopasowaniu. Rodzice powinni pamiętać o tym, by nigdy nie kupować dla dziecka kasku na wyrost, z założeniem, że głowa dziecka urośnie. Kask powinien być dobrany do wieku i rozmiaru głowy dziecka. Jeśli ma elementy regulujące, należy ustawić je w ten sposób, by kask nie spadał na czoło i nie był za bardzo odchylony do tyłu. Pamiętajmy, że paski nie mogą być zbyt luźnie.

Kaski projektowane są do pojedynczych uderzeń. Jeśli miało miejsce zdarzenie, podczas którego kask został uderzony, należy go wymienić na nowy. Nie wolno używać kasku, który brał udział w wypadku, gdyż jego parametry ochronne są znacząco obniżone

Policja zwraca również uwagę na to, że kask powinien być zamocowany centralnie na głowie tak, aby przód kasku zakrywał czoło (dwa palce nad łukiem brwiowym). Zapewni to właściwą ochronę przedniej części głowy. Nigdy nie należy wkładać innych nakryć głowy pod kask (np. czapek lub nauszników). W razie uderzenia takie nakrycie głowy może osłabić właściwości ochronne kasku.

Co dalej? Prawodawcy i ludzie z branży dyskutują nad tym, gdzie i na jakich zasadach powinny jeździć hulajnogi elektryczne. Jedna z propozycji mówi, aby hulajnogi skierować na drogi rowerowe. Rozwiązania będą pewnie szukali jeszcze długo i nawet jeśli je znajdą, to i tak najważniejsza będzie zasada, którą każdy użytkownik hulajnóg powinien stosować już dziś - używać tych pojazdów z głową, aby w wyniku wypadku jej sobie nie poranić. Lekarze apelują również, aby pamiętać, że dzieci powinny jeździć na hulajnogach pod nadzorem dorosłych.

Szymon Spandowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.