Jerzy Doroszkiewicz

Jon Savage – 1966. Rok, w którym eksplodowała dekada

Jon Savage – 1966. Rok, w którym eksplodowała dekada Fot. Wydawnictwo Krytyka Polityczna Jon Savage – 1966. Rok, w którym eksplodowała dekada
Jerzy Doroszkiewicz

John Savage, znakomity brytyjski dziennikarz muzyczny i pisarz w książce „1966. Rok, w którym eksplodowała dekada” łączy wydawane w poszczególnych miesiącach 1966 roku na świecie single i płyty długogrające z najważniejszymi wydarzeniami politycznymi, społecznymi i narodzinami tak zwanej kontrkultury młodzieżowej.

W Polsce, a właściwie w PRL-u największą kontrkulturą były kościelne obchody Millenium z procesjami z pustą ramą po obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej „zaaresztowanym” przez pezetpeerowskich czynowników, w świecie – o swoje prawa walczyli Afroamerykanie, kobiety, artyści, budził się do życia i ujawniał ruch homoseksualistów walczących o godne traktowanie. Kiedy u nas Czerwone Gitary bredziły o ładnych oczach i maturach, świat wstrzymywał oddech oglądając na nielicznych pokazach „Zabawę w wojnę” - film o tym, jak może przebiegać wojna atomowa. Tak drastyczny, że wycofywany z kin. To prawda – w PRL-u cieszyliśmy się 21 rokiem bez światowego konfliktu, ale młodzi Amerykanie wiedzieli już, że interwencja w Wietnamie to nic dobrego. A wszechobecna muzyka pop im sekundowała.

Luty 1966 roku John Savage poświęca fenomenowi zespołu The Rolling Stones. Grupie kreującej się na buntowników i mimo wszystko jednak chyba rzeczywiście zbuntowanej, przede wszystkim przeciwko konserwatywnemu brytyjskiemu społeczeństwu. Nikt nie przypuszczał, że stawiani do nich w opozycji The Beatles w grudniu tego samego roku właściwie oświadczą, że przestają koncertować, a wcześniejsze przebieranki w garniturki i granie przebojów uważają za stratę czasu. Bo u schyłku 1966 roku będą pracować nad genialną, także ze względu na produkcję, piosenką „Strawberry Fields Forever”.

Wojnie w Wietnamie i jej odbiorowi społecznemu w USA poświęcony jest marzec. Okazuje się, że tamtejsze listy przebojów podbija piosenka sławiąca bohaterstwo Zielonych Beretów, a każdy song stawiający sens wojny wietnamskiej pod znakiem zapytania z miejsca ściera się z hitami nagrywanymi przez zwolenników wojny w Wietnamie. Nie do pomyślenia.

Dla odmiany kwiecień to historia wykorzystywania w amerykańskiej kontrkulturze LSD. Postrzeganiu narkotyku, jego niemal promocji w niektórych kręgach, stworzonym pod jego wpływem utworom, czy piosenkom mającym odzwierciedlić stan narkotycznej ekstazy poświęcony jest obszerny rozdział. I nie ma się czemu dziwić – wszak w powszechnym pojęciu narkotyki, a zwłaszcza ów kwas, stanowiły ważny element budzącego się do innego życia społeczeństwa amerykańskiego.

W maju 1966 roku przebojem była dziś absolutnie zapomniana piosenka „Walkin’ MyCat Nemd Dog”, jaką nagrała Norma Tanega. To dla Savage’a znakomity pretekst by snuć rozważania o roli kobiet w tamtych czasach, o budzącej się wolności, także seksualnej i przede wszystkim o wybijaniu się pań na niezależność, samodzielność – także artystyczną. Rozdział ważny i dziwnie aktualny i w XXI wieku.

Czerwiec to także pochwała odkrywania kobiecości. Tu pretekstem jest osobowość Nico – jednej z muz Andy’ego Warhola i wokalistki The Velvet Underground. Zespołu, który wywarł wpływ na całe pokolenia następców, a sam był uosobieniem nie tylko artystowskiej rebelii kreowanej przez pop artowego magika. Historia Warhola to również opowieść o założonej przez Polaka knajpie artystycznej The Dom i całej nowojorskiej bohemie,a wszystko w rytm niespokojnych, brudnych piosenek ekipy Lou Reeda. Bo to w końcu książka i o muzyce.

Lipiec poświęcił John Savage eksplozji soulu, specyficznemu brzmieniu wytwórni Tamla Motown i przede wszystkim historiom, jak Ameryka radziła sobie z rasizmem. To także czas wielkiego hitu Jamesa Browna „It’s a Man’s Man’s Man’s World” w Polsce znanego jako… „Dziwny jest ten świat”. I to nie jest zarzut o plagiat, tylko zauważenie niezwykłego pokrewieństwa estetyk Polaka z Kresów z Afroamerykaninem.

Od lipca gorętszy może być tylko sierpień, a ten w roku 1966 nie dość upływał pod znakiem upałów, to jeszcze piosenki „Out Of Time” Chrisa Farlowe’a. Tak tego samego Farlowe’a, który w 2015 roku zaśpiewał na Suwałki Blues Festival! To czas genialnego „Summer in the City” The Lovin’ Spoonful i budzenia się świadomości ruchów gejowskich. Powstawania ruchów walczących o dekryminalizacje homoseksualizmu, wręcz wspierających mężczyzn, którzy padli ofiarami prześladowań.

Wrześniowy rozdział z jednej strony zapowiada schyłek młodzieżowej wersji The Beatles, z drugiej zaś zagłębia się coraz mocniej w eksplodującą pod różnymi postaciami kontrkulturę. Pojawiają się anarchiści, LSD nieomal trafia do zbiorników wody pitnej, zachodni świat zaczyna ogarniać gorączka poszukiwania czegoś nowego, odmiennego, bunt wobec konserwatyzmu wcześniejszych pokoleń. A towarzyszy mu muzyka. Dziś z reguły niesłyszana nawet w stacjach grających złote przeboje, wtedy wpływająca na mentalność nastolatków. Bo „1966. Rok, w którym eksplodowała dekada” jest wręcz zaproszeniem do sięgania i poznawania historii muzyki rozrywkowej w wyjątkowym kontekście.

Październik 1966 roku to w Stanach kolejne zamieszki w San Francisco, w których centrum znajdują się hipisi. Kontrkultura budzi się, zaczyna krzepnąć, „rodzą się obywatele nowego narodu”. Sławę zaczyna zdobywać Pink Floyd, oczywiście w psychodelicznym wydaniu z Sydem Barrettem, a The Supremes śpiewają wspaniałą, dramatyczną pieśń „You Keep Me Hangin’ On”.

W listopadzie świat zachwyca się pozytywną piosenką The Four Tops „Reach Out I’ll Be There”. Ale tak naprawdę światem potrząsną The Beach Boys nagrywając ówczesny realizatorski majstersztyk, czyli „The Good Vibrations”,hit z „Pet Sounds” po dziś uważanej za najlepszą płytę ekipy Briana Wilsona. Tymczasem wybory w USA zapoczątkują republikańskie rządy Nowej Prawicy. Ameryka na wyjście z Wietnamu będzie musiała jeszcze parę lat poczekać.

W grudniu potwierdzą się plotki o zmianie stylu funkcjonowania The Beatles, jednocześnie swinging London zacznie się robić coraz bardziej eklektyczny, skoro na listach przebojów pojawi się ktoś taki jak Tom Jones. Wspaniały głos, tyle że z repertuarem dalekim od kontrkulturowych standardów. To także miesiąc, w którym John Lennon po raz pierwszy spotka się z Yoko Ono, krytycy uznają że „Revolver” the Beatles z narkotyczną piosenką „Tomorrow Never Knows” to płyta roku Paul Mc Cartney będzie już kończył nagranie „Penny Lane”. Czy nadal Wielka Czwórka będzie nadawała ton muzyce pop?

Świat w pigułce, pop kultura w skrócie, listy przebojów wmieszane w politykę – tak pisać potrafi właśnie John Savage. „1966. Rok, w którym eksplodowała dekada” przypomina dobitnie, że wszystko, co nadal nas w kulturze popularnej zadziwia czy fascynuje, wzięło swój początek ponad pięć dekad temu. Warto poznać kulisy.

Jerzy Doroszkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.