Koronawirus w Wielkopolsce: "Jesteśmy teraz żołnierzami na froncie walki z wirusem" - mówi prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Kaczanowski
Mikołaj Woźniak

Koronawirus w Wielkopolsce: "Jesteśmy teraz żołnierzami na froncie walki z wirusem" - mówi prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej

Mikołaj Woźniak

- Mamy taki zawód, że nie możemy liczyć na to, że będziemy się chronić przed wychodzeniem z domu. Jesteśmy narażeni na kontakt z większą liczbą osób, ale taki zawód wybraliśmy - podkreśla Artur de Rosier, prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej. W rozmowie z "Głosem" mówi także o braku środków ochronnych dla lekarzy, wnioskach, jakie wyciągniemy z pandemii koronawirusa oraz możliwych konsekwencjach, wyciąganych wobec lekarzy, którzy powinni przebywać w kwarantannie, a nie stosują się do jej zasad.

Liczba lekarzy w Wielkopolsce i całym kraju jest obecnie wystarczająca, żeby walczyć z pandemią koronawirusa?
Niezależnie od pandemii, od dawna mówimy o brakach wśród lekarzy. Nawet jeśli teraz są zwiększane nabory na studia medyczne,

fot. lukasz kaczanowski/polska press
Adrian Wykrota Artur de Rosier jest psychiatrą i prezesem Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.

to kwestia najbliższych 10 lat, zanim rynek zacznie się odpowiednio zapełniać. Wobec tego, póki co, obserwujemy niedobory. Przykładowo – w Wielkopolsce mamy 57 lekarzy chorób zakaźnych z czego 18 jest w wieku emerytalnym. Na pewno jest ich za mało na warunki bojowe i trudną sytuację, w jakiej się znaleźliśmy. Prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej wnioskuje o to, żeby uznać lekarzy stażystów za lekarzy posiadających pełne uprawnienia lekarskie. I w ten sposób ich w tej chwili traktujemy. Wszystkie ręce na pokład. Każde się przydadzą, bo musimy wziąć pod uwagę kilka czynników. Przede wszystkim część lekarzy będzie podlegała kwarantannie. Kolejni to lekarze będący rodzicami dzieci do lat 8, którzy są i będą na opiece. I, wiadomo, lekarze seniorzy, którzy powinni zostać w domu. W tej sytuacji liczba personelu medycznego będzie umniejszona. Widzę jednak mobilizację i jestem spokojny o postawę naszego środowiska. Wszyscy podejmujemy działania, bo jesteśmy od tego, żeby walczyć. Pewnie byłoby lepiej, gdyby było nas więcej, ale myślę, że poradzimy sobie niezależnie od tego.

Czytaj też: Druga ofiara koronawirusa w Poznaniu. W szpitalu zakaźnym przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu zmarła 37-letnia kobieta

Lekarze-stażyści są traktowani jak lekarze. Jest Pan w stanie liczbowo określić jak to poprawia sytuację w Wielkopolsce?
W tym momencie w rejestrze Wielkopolskiej Izby Lekarskiej mamy 355 lekarzy stażystów i 117 lekarzy dentystów stażystów.

Brakuje lekarzy zakaźników, w skali całej Polski jest ich niewielu. Z czego to wynika?
Znaleźliśmy się w sytuacji szczególnej, w której lekarze chorób zakaźnych stali się dużo bardziej potrzebni niż zwykle. Oddziałów chorób zakaźnych jest mało. W Wielkopolsce jest ich pięć. Być może w warunkach pokojowych, kiedy nie było pandemii, liczba tych lekarzy była wystarczająca. W tej chwili potrzeba ich zdecydowanie więcej, bo mamy do czynienia z masowymi zachorowaniami. Trudno wytłumaczyć, dlaczego jest to specjalizacja, która nie cieszy się wielkim powodzeniem. Ale dziś w ogóle trudno odpowiedzieć na podobne pytania. Proszę zobaczyć, ile mamy specjalizacji deficytowych. Należą do nich nawet te podstawowe: chirurgia, interna, pediatria. Dodatkowo braki są w neonatologii, anestezjologii, psychiatrii, geriatrii.

Pandemia i stan najwyższej gotowości prędzej czy później się skończy. Jakie powinniśmy wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość?
Pandemia nauczy nas i pozwoli na wypracowanie metod funkcjonowania w warunkach podwyższonej gotowości. Obecnie 19 szpitali przekształcono w szpitale jednoimienne, personel się przemieszcza, organizowana jest ostra opieka, odgórnie podejmowane są decyzje o wstrzymaniu przyjęć. Już widać, że podstawowy wniosek będzie taki, że trzeba posiadać odpowiednią ilość sprzętu, który chroni nas przed infekcjami. Kolejny, że przydają się gotowe procedury zachowania się w sytuacji zagrożenia epidemicznego.

Sprawdź: Koronawirus w Wielkopolsce: raport na żywo

Wiele osób chwali personel medyczny za poświęcenie, ale pojawiają się także głosy, że po prostu wykonuje on swoją pracę. Według Pana to poświęcenie czy praca?
Jedno i drugie. Mamy świadomość, że to my jesteśmy od tego, żeby walczyć z pandemią. Ktoś kiedyś porównał, że jeżeli palą się lasy, to wysyłamy strażaków i oczekujemy, żeby gasili pożary jak najskuteczniej. Kiedy mamy wojnę, kierujemy na nią żołnierzy i chcemy, żeby nas bronili. My jesteśmy teraz żołnierzami, którzy są na froncie walki z wirusem. Cała ochrona zdrowia ma tego świadomość. Mamy taki zawód, że nie możemy liczyć na to, że będziemy się chronić przed wychodzeniem z domu. Jesteśmy narażeni na kontakt z większą liczbą osób, ale taki zawód wybraliśmy. Obserwuję bardzo pozytywne zachowania kolegów. Nawet jeżeli są gabinety, które z jakiegoś powodu zostają zamknięte, to pomagają oni w sytuacjach ostrych. Obserwujemy tez zaangażowanie studentów, którzy działają w wolontariacie. Są też działania spontaniczne polegające na zbiórce niezbędnych sprzętów dla personelu medycznego. Jako izba lekarska działamy na takich obrotach, jakich nie pamiętam w ostatnim czasie. Pracujemy od rana do późnej nocy, cały czas coś się dzieje. Aktywność środowiska medycznego jest bardzo duża. Jedyne o co się martwię, to o zmęczenie, które może się pojawić.

Jak obecnie wypada rząd, który miał ze służbą zdrowia problemy? Były przecież protesty, żądania podwyżek, którym długo się sprzeciwiał, a teraz musi na polegać na służbie zdrowia. Co więcej – w tym momencie chwali jej przedstawicieli.
Wszystkie działania prewencyjne, jakie podjął rząd – kwarantanna społeczeństwa, zamknięcie sklepów czy szkół, to bardzo dobre ruchy, które mają ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Apeluję do osób na kwarantannach, by nie opuszczały swojego miejsca. To, co nie wyszło i z czym mamy problem, to braki materiałowe. Nie ma masek, rękawiczek, środków ochrony. Szpitale zakaźne oczywiście są na pierwszej linii frontu i wiem, że otrzymują sprzęt. Natomiast nie możemy zapominać, że na pierwszej linii frontu są także lekarze rodzinni i szpitale powiatowe. Nie każdy pacjent ma koronawirusa, ale sytuacje ostre nadal są – ktoś dostanie zawału, złamie nogę, ma atak wyrostka, albo po prostu boli go ząb. Lekarze, którzy zajmują się tymi osobami też muszą być bezpieczni – dla siebie i pacjenta.

Czytaj: Koronawirus: Projektantka Magda Hasiak szyje kombinezony dla służb medycznych. Pracownie krawieckie z całej Polski proszą o szablony

Z perspektywy czysto politycznej – rządowi na koniec odbiją się czkawką wypowiedzi z okresu choćby protestu lekarzy-rezydentów?
Mam nadzieję, że w tej chwili nikt nie myśli o polityce. Jesteśmy zjednoczeni w walce przeciwko wirusowi. Odkładamy na bok wszelkie kwestie związane z tymi żądaniami, które np. pojawiły się podczas protestu lekarzy-rezydentów m.in. wzrost nakładów PKB na ochronę zdrowia. Choć one na pewno powrócą, gdy zawierucha przeminie.

Słyszymy o kolejnych przypadkach lekarzy, którzy wrócili z zagranicy, np. z Włoch czy Austrii, ale nadal przyjmują pacjentów – jeśli nie w szpitalach, to czasami prywatnych poradniach. Choćby ginekolog, który przyjmował w prywatnym gabinecie w Poznaniu, lekarka z Knurowa, która miała przebywać w kwarantannie, a była na nocnej pomocy. To odpowiedzialne zachowanie?
Nikt nie powie, że to odpowiedzialne zachowanie. Jesteśmy w grupie, która spotyka się z większą liczbą osób. Jeśli mamy określone objawy, a do tego istnieje zagrożenie, że mogliśmy mieć kontakt z koronawirusem, musimy poddać się kwarantannie. Tym bardziej, że nie chodzi już tylko o osoby, które wróciły z zagranicy – Polska stała się krajem, w którym dochodzi do zakażeń o charakterze lokalnym. Poddając się kwarantannie, oczywiście umniejszamy stan osobowy oddziału, na którym pracujemy, ale jest to postawa odpowiedzialna i nie ma co do tego wątpliwości. Nieodpowiedzialne jest niedostosowanie się do tych zasad.

Sanepid dotarł do 141 pacjentek zakażonego ginekologa. Są objęte kwarantanną

Na łamach „Głosu” opisywaliśmy przykład lekarki, która wróciła z Włoch i przyjmowała pacjentów. W rozmowie z naszym dziennikarzem dyrektor szpitala ocenił, że „to jej prywatna sprawa”. Jak można ocenić takie zachowanie? WIL będzie wyciągała konsekwencje w takich przypadkach?
Nie, to nie jest prywatna sprawa. W tej chwili, stan zagrożenia epidemicznego daje możliwość wydawania przez rząd dyspozycji społeczeństwu. Jedna z nich to – mogłeś mieć kontakt z koronawirusem, wracasz z terenu zagrożenia – poddajesz się kwarantannie. Masz objawy? Dzwonisz do sanepidu. To dotyczy wszystkich i to nie jest prywatna sprawa. Co więcej – to sprawa publiczna. Czy możemy wyciągnąć konsekwencje? Oczywiście. Izby lekarskie pomagają lekarzom, ale też stoją na straży wykonywania zawodu i egzekwują nieprawidłowe postępowanie. Jak lekarz działa nieetycznie lub niezgodnie z prawem, musi się liczyć z postępowaniem z zakresu odpowiedzialności zawodowej. Prowadzenie takich spraw trwa, zarzut to nie jest sprawa natychmiastowa, ale to nie oznacza, że one nie będą miały miejsca i nie będą kontynuowane po ustaniu zagrożenia epidemicznego. W sytuacjach, które budzą wątpliwości co do etyki lekarskiej, jak najbardziej mamy możliwość wyciągania konsekwencji. Często robimy to także na skutek publikacji medialnych.

Sprawdź: Koronawirus: Lekarka miała wrócić z Włoch i pracuje w szpitalu w Poznaniu. Pracownicy boją się o swoje zdrowie. W innym szpitalu ma wolne

Do WIL docierają sygnały o podobnych sprawach?
Przede wszystkim z mediów. Stąd mamy wiadomości o kilku sytuacjach, o których Pan wspomniał. Skarg związanych bezpośrednio z koronawirusem jeszcze nie było. W innych częściach kraju pojedyncze wpływają. Na razie jesteśmy jeszcze na początku tej walki, skupieni na czymś innym, więc niewykluczone, że zaczną spływać z czasem.

W okresie pandemii działalność ogranicza lub zawiesza wiele praktyk lekarzy rodzinnych czy dentystów. Zdarza się, że trudno o podstawową pomoc, a w efekcie tego – niektórzy pacjenci lądują na izbach przyjęć. Lekarze rodzinni i dentyści nie powinni wznowić działalności i w ten sposób wspomóc innych lekarzy?
W tej chwili zaleca się korzystanie z możliwości udzielania teleporad przez lekarzy rodzinnych. Wprowadzenie e-recepty pomogło, gdyż w wielu przypadkach można podać pacjentowi kod recepty i nie musi on po nią przychodzić. Uregulować należy jeszcze kwestię wystawiania zwolnień na telefon, gdyż obecne przepisy mówią o konieczności bezpośredniego badania. Naszą rekomendacją jest też zawieszanie przyjęć i zabiegów planowych, żeby zaoszczędzić rezerwy materiałowe. Jeśli chodzi o zamykanie gabinetów lekarzy rodzinnych i lekarzy dentystów, w części jest ono spowodowane właśnie niedoborem środków ochronnych. W tej chwili Wielkopolska Izba Lekarska podjęła akcję zbierania tych środków i zamierzamy je rozprowadzać. Mimo zamykanych gabinetów, np. lekarze dentyści mają pozostawać pod telefonem i interweniować w przypadku pacjentów bólowych. Słyszę o sytuacjach, w których tak jest, ale też takich, gdzie pacjent musi chodzić od gabinetu do gabinetu i szukać pomocy. Jesteśmy na etapie prób skoordynowania zabezpieczenia opieki stomatologicznej w subregionach.

Są liczby, które pokazują, ile gabinetów zawiesiło działalność?
Sytuacja zmienia się dynamicznie. Nie określiłbym tego jednak jako zawieszenia działalności, ale ograniczenia przyjęć. Gabinety lekarza rodzinnego funkcjonują na zasadzie teleporad, a w dużej mierze potrzebują ich przecież pacjenci chorzy przewlekle, wymagający recept. Ważne, że mają do nich dostęp, bo oprócz zaleceń o unikaniu dużych skupisk, są przecież także te, że pacjenci z chorobami przewlekłymi mają się sumiennie leczyć i dbać o to, żeby choroby były w stabilnym stadium, bo ich destabilizacja prowadzi do obniżenia odporności. Ponadto – jeżeli okresowe zawieszenie przyjmowania jest spowodowane brakami materiałowymi, to liczę, że gdy je dostarczymy, gabinety na nowo zaczną przyjmować pacjentów.

Jest Pan psychiatrą. Kwarantanna, okres odosobnienia, ograniczenia kontaktów jest obciążeniem dla psychiki. Są jakieś złote zasady, żeby poradzić sobie z tą sytuacją?
Inna jest sytuacja osób w kwarantannie, a inna tych, którym nie zaleca się wychodzić i dużą część obowiązków wykonują z domu. Jeśli chodzi o osoby w kwarantannie, to przede wszystkim trzeba jej pilnować i nie wychodzić. Przedstawiciele tej drugiej grupy niech zachowują się zdroworozsądkowo – idźmy na spacer, dbajmy o odporność, odżywiajmy się, przestrzegajmy zasad higieny, wysypiajmy. Myślę, że to doskonały czas, żeby odnowić swoje hobby, na które nie mieliśmy czasu. Dziwię się ludziom, którzy mówią, że się nudzą. Każdy ma przecież jakieś zainteresowania, na które do tej pory często nie mógł sobie pozwolić. Zalecałbym też ograniczenie się do jednego wieczornego serwisu informacyjnego dziennie. Jesteśmy teraz bombardowani informacjami o koronawirusie, co po prostu może nas męczyć. Sugeruję odpoczynek psychiczny. Należy odciąć się, nie myśleć o pandemii. Choćby oglądając po raz dziesiąty ukochany film, na którym zawsze dobrze się bawimy, czy wracając do książki z dzieciństwa. To jest metoda, by głowa odpoczęła.

Zobacz: Zapytaj eksperta. Oto interaktywny film o koronawirusie

Co z osobami, u których jest podejrzenie zakażenia? Jak nie wpaść w panikę?
Zachować spokój. Podejrzenie nie oznacza zarażenia. Nawet zarażenie nie oznacza od razu powikłań. Należy o siebie zadbać, stosować te same zalecenia, co do osób, które po prostu przebywają w domu. Natomiast w sytuacji, kiedy pojawiają się symptomy mogące sugerować, że może to być infekcja – mamy gorączkę, duszności, kaszel – ufajmy naszej służbie zdrowia, kontaktujemy się ze służbami, dajmy się zbadać, wykonać test. To wszystko może nas uspokoić. Wiele zakażeń koronawirusem przechodzi się bezobjawowo lub skąpoobjawowo. To także jest pocieszające. Zarażenie nie jest wyrokiem.

WIL rozpoczyna akcję mającą na celu pomoc personelowi medycznemu. Na czym będzie polegała?
Koordynujemy ruchy społeczne, które w tej chwili zajmują się wspieraniem służby zdrowia, np. zbierając materiały ochronne, szyjąc maski. Współpracują z nami: Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny IMPFSA-Poland, Lekarze Medycyny Ratunkowej, czy Stowarzyszenie Leczymy z Misją. Chcemy rozdysponować środki ochronne, które zdobędziemy nie tylko do szpitali, ale także lekarzy rodzinnych i lekarzy dentystów. I tu chciałbym rozwiać pewne wątpliwości – czasami ludzie pytają, jakie szyjemy maseczki, co powstaje w szwalniach. Od razu mówię – może to nie są maski, w których zalecalibyśmy wejście na salę operacyjną, ale jeżeli będzie ją można założyć kaszlącemu pacjentowi w poradni lekarza rodzinnego, to jest to zabezpieczenie przed transmisją wirusa dla wielu osób. Prowadzone są też działania wolontariatu. Polegają na tym, że świadczy się pomoc dla seniorów czy lekarzy. Pracownicy służby zdrowia mają się skupić na leczeniu pacjentów, a wolontariusze pomogą nam zrobić zakupy, zaopiekować się kimś, wyprowadzić psa na spacer, czy wysłać list na poczcie.

Bądź na bieżąco: Koronawirus w Polsce i na świecie. Śledź naszą relację

Mikołaj Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.