Grażyna Ostropolska

Kręta droga do alimentów. Pieniądze zamiast do dzieci, trafiły do sądowego depozytu...

Kręta droga do alimentów. Pieniądze zamiast do dzieci, trafiły do sądowego depozytu... Fot. 123RF
Grażyna Ostropolska

Komornik ściąga od ojca alimenty, ale od października ubiegłego roku zamiast przekazać te pieniądze trójce nieletnich dzieci, trzyma je w… depozycie. Twierdzi, że takie są procedury, gdy dłużnik ma wielu wierzycieli. I niekoniecznie ma rację.

Pani Katarzyna jest u kresu wytrzymałości. W październiku zleciła komornikowi egzekucję alimentów, bo mąż płacił je nieregularnie i... - Wpadłam z deszczu pod rynnę, bo od trzech miesięcy nie dostaję ani grosza - mówi. Pieniądze ściągnięte od jej męża leżą w sądowym depozycie, a ona, by utrzymać troje dzieci w wieku od 7 do 16 lat, co miesiąc pożycza pieniądze od znajomych i rodziny. - Dostaję pensję, oddaję długi, wychodzę na zero i znowu się zapożyczam, by dzieci nie ucierpiały. Czy tak ma wyglądać deklarowana przez rząd pomoc dla dzieci alimenciarzy? - pyta pani Katarzyna.

Cztery lata temu odeszła od męża pijaka. - To był kiedyś wspaniały człowiek: zaradny, opiekuńczy. Był..., dopóki wódka mu w głowie nie pomieszała - ocenia. Próbowała wyciągnąć męża z nałogu. - Miałam głowę pełną teorii, bo skończyłam pomaturalne studium terapii zajęciowej. Wydawało mi się, że potrafię zastosować zdobytą wiedzę w praktyce i pomóc osobie uzależnionej od alkoholu - wspomina. Nie dała rady. - Krok po kroku stosowałam podręcznikowe porady. Zapisałam męża na terapię. Mieliśmy tam chodzić razem: on i ja, współuzależniona żona alkoholika. Mąż pojawił się tylko na pierwszym spotkaniu. Twierdził, że nie jest chory, tylko ja sobie coś uroiłam - mówi. Kolejne instrukcje z podręcznika też nie skutkowały. - Dziś wiem, że jeśli alkoholik sam nie zechce się leczyć, to nikt go do tego nie zmusi - ocenia pani Kasia.

Kiedy wszelkie próby wyrwania męża z nałogu zawiodły, kobieta zdecydowała się na sądową separację. Wraz z trojgiem dzieci przeprowadziła się do wynajętego mieszkania. Najstarszy syn miał wtedy 12 lat, najmłodszy zaledwie trzy. - Bałam się o dzieci, bo pijany mąż o 3 rano robił wszystkim pobudkę. Ściągał nas z łóżek i musieliśmy wysłuchiwać, co ma nam do powiedzenia. Jeśli chcieliśmy mieć spokój, trzeba było wzywać policję - wspomina. Wielokrotnie dawała mężowi szansę na powrót. - Liczyłam, że detoks w świeckim szpitalu psychiatrycznym pomoże mu wyjść z nałogu, ale i te nadzieje okazały się płonne. Jesienią 2016 r., po wyjściu ze szpitala, nie pił przez miesiąc, a potem urządził libację. Gdy próbowałam ją przerwać, kolega męża mnie pobił. Tak mocno, że sprawa trafiła na wokandę - wspomina pani Katarzyna. Sąd przyznał jej 2 tys. zł zadośćuczynienia od sprawcy, a gdy ten zlekceważył wyrok, oddała sprawę do komornika.

W dalszej części artykułu przeczytacie państwo o tym, dlaczego pieniądze trafiły do sadowego depozytu

 

Pozostało jeszcze 69% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grażyna Ostropolska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.