Adam Czesław Dobroński

Krzyżowa droga sołtysa Jana Kryńskiego. Kara za religię

Krzyżowa droga sołtysa Jana Kryńskiego. Kara za religię  Fot. pixabay
Adam Czesław Dobroński

Zapraszam ponownie do wsi Olendy koło Rudki, w powiecie Bielsk Podlaski.

Był 1966 rok, trwały obchody tej samej rocznicy, ale odmiennie nazwanej: Tysiąclecia Polski i Milenium Chrztu Polski. Tym pierwszym nadano charakter uroczystości państwowych, tym drugim przewodził Kościół z Prymasem Polski Stefanem kardynałem Wyszyńskim.

20 kwietnia tego roku w Olendach stanął krzyż, wcześniej sołtys Jan Kryński zebrał od mieszkańców składkę. To jego Służba Bezpieczeństwa (SB) uznała za organizatora, a inspirację przypisano klerowi, czyli ks. proboszczowi Michałowi Badowskiemu i ks. Eugeniuszowi Moczulskiemu z parafii Rudki.

Nielegalna była zbiórka pieniędzy, wieś nie uzyskała zgody na ustawienie krzyża w pasie drogi, ale najgorszym „przestępstwem” okazał się napis umieszczony na krzyżu: „966 – 1966. W krzyżu zbawienie. Mieszkańcy wsi Olendy w znaku krzyża idą w Drugie Tysiąclecie wiary katolickiej w Polsce”. Jak to w „w znaku krzyża”, skoro siłą przewodnią narodu ogłoszono Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą”!

Mobilizacja sił i środków

SB z pomocą donosicieli kontrolowało systemowo działalność księży mając sojuszników w administracji, a meldunki wysyłano do komitetów partyjnych.

Wydział Oświaty Prezydium Powiatowej Rady Narodowej (PPRN) w Bielsku Podlaskim polecił przesłanie do końcu 1965 r. sprawozdań z działalności punktów katechetycznych.

Ks. M. Badowski odpisał, że zgodnie z Konstytucją PRL sprawy religii uważa się za prywatne poszczególnych obywateli, zaś wkraczanie w prywatne życie wiernych jest niedopuszczalne. 2 maja rozmowę z ks. Badowskim przeprowadził przewodniczący PPRN w Bielsku Podlaskim, jednocześnie kierownika szkoły w Olendach wezwano na posiedzenie egzekutywy powiatowej PZPR „na okoliczność” wpłacenie przez jego żonę stu zł. na budowę krzyża.

Służba Bezpieczeństwa nasiliła działania zmierzające do „zneutralizowania” postawy mieszkańców Olend, miał uaktywnić się miejscowy agent, posterunkowy K. z Brańska i sołtys z sąsiedniej wsi. Ten ostatni ponoć poradził J. Kryńskiemu, „… by nie słuchał dewotek”. Chodziło o zastraszenie wiernych, przytłumienie uroczystości milenijnych.

Mjr J. Karpowicz, szef bielskiego SB, 26 maja 1966 r. poinformował zwierzchników w Białymstoku, że na terenie powiatu ujawniono nowe cztery nielegalne krzyże przy drogach wiejskich, a mianowicie w: Olendach, Józkach (parafia Hodyszewo, z okazji „wędrówki obrazu matki boskiej” – tak zapisano!), Pierzchały i Kożuszki (parafia Topczewo).

Ponadto miały miejsce próby podobnych czynów we wsiach Bagińskie (par. Topczewo) oraz Skrzypki Małe (par. Bielsk Podl.), a nieco później również we wsi Lendowo Budy oraz na cmentarzu w mieście Bielsk. Budowę krzyży poparli „dość aktywnie” wiejscy członkowie partii i większość sołtysów.

Dla zahamowania tej tendencji władze powiatowe (KP MO, PPRN i KP PZPR) nakazały między innymi szybkie przeprowadzenie zebrań sołtysów 12 rad gromadzkich w celu przypomnienia przepisów i ostrzeżeń przed ich łamaniem.

Obrazki z Olend

O wsi tej pisałem przed tygodniem, nowe informacje uzyskałem od państwa Marii i Jana Snarskich. Pani Maria pracowała w sklepie, który ulokowano w domu Buśków, a pan Jan w 1954 roku podjął pracę w miejscowej szkole.

Naukę prowadzono wówczas w pięciu wynajętych izbach chłopskich, a uczniów przybywało. Mieszkańcy się skrzyknęli i rozpoczęli budowę nowego obiektu, dwa hektary ziemi po symbolicznej cenie odstąpili gospodarze, trochę dołożył powiat.

Wystarczyło i na salę gimnastyczną, więc wkrótce J. Snarski stworzył silną drużynę piłki ręcznej dziewcząt, która sięgnęła po tytuł wicemistrza województwa szkół podstawowych. Pan kierownik na własny użytek hodował konia, krowę i owce, ale daleko mu było do sukcesów gospodarskich księdza proboszcza (klacze zarodowe, stado krów). Każdy tu ciężko pracował, praca hartowała charaktery.

Jan Kryński pojechał do ks. M. Bandowskiego z pytaniem, jak wieś ma zareagować na decyzję administracji państwowej odnośnie krzyża. Ponoć dostał taką oto wykładnię: „… nie macie prawa krzyża znosić, gdyż nie po to go stawialiście.

To co postanowiliście na tysiąclecie musi stać. Jak chcą to niech przyjeżdżają z Bielska cwaniaki i go rozbierają…” (cytat z notatki SB). Sołtys zebrał 80 podpisów pod podaniem do Wydziału Budownictwa i Architektury PPRN w Bielsku o pozwolenie na lokalizację krzyża.

Podanie wpłynęło do urzędu 10 maja 1966 r., a trzy dni później mjr J. Karpowicz zameldował (notatka tajna) swym przełożonym w Białymstoku, że wymieniony wydział wyda decyzję o rozbiórce krzyża do 20 maja, a po upływie tego terminu „wymierzy karę 1500 zł i będzie stosować kary dalsze do skutku”.

Szef bielskiego SB dodał jeszcze, że 16 maja „sprawa nielegalnej zbiórki na budowę krzyża zorganizowanej przez Jana Kryńskiego będzie rozpatrywana w Kolegium Orzekającym.

Kryński na rozprawie tej otrzyma najwyższy wymiar 1500 zł.”. Pracownik SB próbował odebrać Kryńskiemu 1050 zł,, jakie mu zostało ze zbiórki po opłaceniu kosztów budowy krzyża. Sołtys pieniędzy nie oddał, a w trakcie rozprawy oświadczył, że działał z upoważnienia mieszkańców wsi i w dobrej intencji. Kolegium podpisało się oczywiście pod karą przewidzianą przez towarzyszy bielskich.

Milenium oczyma SB

Z notatki sporządzonej przez bielskie SB 24 października 1966 wynikało, że na organizatorów budowli krzyży nałożono kary pieniężne w wysokości 14,9 tys. zł, z tego już ściągnięto 5,9 tys.

W kwietniu i maju 1966 r. trzy nielegalnie wybudowane krzyże namierzono jeszcze w pow. grajewskim (m.in. Cyprki i Szymany) i dwa w pow. kolneńskim.

Ogółem w okresie obchodów uroczystości milenijnych od 1 stycznia do 20 listopada tamtego roku w całym woj. białostockim ujawniono 43 „nielegalne obiekty sakralne”, głównie krzyże i kapliczki, ale także przybudówkę do domu sióstr zakonnych w Studziennicznej.

Ustalono, że w 46 kościołach (na 238) znajdowały się również nielegalnie zainstalowane urządzenia megafonowe, zebrano liczne „wrogie” cytaty z kazań. Władze wszelkimi środkami starały się przeszkodzić w organizowaniu pielgrzymek na uroczystości 3 Maja w Częstochowie.

W Białymstoku, Łomży i Sokółce w dniach 2 i 3 maja zarządzono przeglądy techniczne prywatnych pojazdów mechanicznych, zablokowano też wynajem autobusów.

Ogółem skierowano 26 wniosków o ukaranie „księży i aktywu kościelnego” w związku z uroczystościami milenijnymi. Większość kar opiewała na ponad tysiąc złotych, najwyższa sięgnęła 3500 złotych.

Przeważały kary za nielegalne zgromadzenia – procesje z Cudownym Obrazem NMP, zbiórki pieniędzy, wywieszanie flag papieskich (też nielegalne). Zdemaskowano wycieczkę do kopalni soli w Wieliczce via Jasna Góra, odbierano legitymacje przewodnikom, którzy wprowadzali grupy turystyczne do świątyń nie uznanych oficjalnie za zabytkowe.

Zemsta nad rodziną Kryńskich

Jan Kryński okazał się trudnym przeciwnikiem dla aparatczyków i funkcjonariuszy. Nie poczuwając się do żadnej winy starał się uratować krzyż wyrażając zgodę na jego przeniesienie (stał przy szkole i „w pasie drogi”), ale nie kwapiąc się do rozbiórki. Władza powtarzała kary pieniężne, choć były już sołtys (odwołany 18 października) wcale nie był „kułakiem”, a za to ojcem sześciorga dzieci. Syn Stanisław Kryński zapamiętał wizyty poborców.

Za pierwszym razem ówczesny „komornik” chciał wziąć maszynę do szycia, ale się dał przekonać, że tylko dzięki szyciu żona Józefa (przepraszam, przed tygodniem podałem imię jej mamy) może wykarmić tak liczną rodzinę.

Potem było gorzej, poborcy zabrali konia i krowę, a odsetki rosły. Zabrali i łóżka, więc spano na podłodze na siennikach wypełnionych słomą. Po roku tej nerwówki zmarła pani Józefa Kryńska.

I prawdę mówiąc, nie wiadomo kiedy się ta mordęga zakończyła, nie zachowały się chyba także nowsze materiały bielskiego SB. Jedno jest pewne – krzyż stoi, jak został postawiony w kwietniu 1966 roku i tylko warto byłoby odnowić napis.

Jan Kryński i inni gospodarze z Olęnd trochę mimowolnie odnotowali sukces papierowy, o których pewnie nikt już nie pamięta. Wspierający mnie Kazimierz Koczewski (prymus z tamtejszej szkoły) powtórzył opowieść ks. E. Moczulskiego (pozdrawiamy serdecznie).

Otóż Jan Kryński udostępnił dom na naukę religii, gdy zakazano prowadzenia jej w szkole. Władze i tym razem ukarały go grzywną, a mieszkańcy solidarnie zebrali wyznaczoną sumę.

Zawieźli ją do PPRN w Bielsku i wpłacili do kasy. Gdy urzędniczka zapytała z jakiego to tytułu, odpowiedzieli: kara za religię. I z takich pokwitowaniem wrócili do domu.

Pokwitowanie trafiło do ks. M. Badowskiego, ten przesłał je do kurii w Drohiczynie, a stamtąd trafiło do Warszawy. „Kara za religię” stała się małą, a istotną rewelacją, któryś z towarzyszy się wnerwił i … zwolniona została z pracy urzędniczkę w kasie bielskiej. Za to, że napisała prawdę.

Adam Czesław Dobroński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.