Marek Kuchciński. Zawsze wierny braciom Kaczyńskim

Czytaj dalej
Fot. Michał Dyjuk
Norbert Ziętal

Marek Kuchciński. Zawsze wierny braciom Kaczyńskim

Norbert Ziętal

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński nie należy do polityków, którzy brylują w mediach. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że to wokół niego zogniskował się spór o media i zamieszanie.

Sierpień 2001 r. Malutkie biuro przy ul. Katedralnej w Przemyślu. Pierwsza konferencja podkarpackiego pełnomocnika wyborczego powstałej niedawno partii Prawo i Sprawiedliwość, Marka Kuchcińskiego. Wówczas rzadko kto wierzył w PiS. Na konferencji Kuchcińskiego był tylko jeden dziennikarz, z podkarpackiego dziennika „Nowiny” (autor tego tekstu). Ówczesny kandydat na posła PiS, na prowizorycznym, dużym kalendarzu ściennym przedstawiał strategię nowej partii. Na skromnych materiałach reklamowych partii wtedy dominował kolor pomarańczowy.

- Spodziewamy się wyniku wyższego niż wskazują sondaże - mówił wówczas Kuchciński.

Poszło średnio. Władzę w parlamencie IV kadencji zdobyła lewica, PiS uzyskał 44 mandaty. Wśród nich jeden dla Marka Kuchcińskiego. To były początki dzisiejszej potęgi PiS i wielkiej kariery Kuchcińskiego. Dzisiaj człowieka numer dwa w państwie, po prezydencie Polski.

Młodość miał burzliwą, nie ukrywa tego

Kuchciński, rocznik 1955. Z wykształcenia ogrodnik, w 1978 r. ukończył Policealne Studium Ogrodnicze. Przez cztery lata studiował historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ostatecznie nie skończył studiów, w jednym z wywiadów prasowych wyjaśniał, że z powodu „małego zamiłowania” do języka rosyjskiego.

Nosił wówczas modne spodnie dzwony, miał długie włosy, grywał na perkusji. Włączył się w ruch hipisowski. Narkotyki? „Parę razy próbowałem, ale nie tak, żeby się miało skończyć Kotańskim” - w 2006 roku powiedział reporterowi Gazety Wyborczej.

Przygodę z polityką zaczynał jak wszyscy, niepogodzeni z komunistyczną władzą, młodzi ludzie w jego wieku. W szkole średniej słuchał Radia Wolna Europa, wówczas oficjalnie zakazanej stacji.

Polityką na poważnie zajął się na początku lat 80, po powstaniu Solidarności. Zakładał ogrodniczą część tego związku, która później przekształciła się w NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Razem z ojcem prowadził wtedy w podprzemyskim Ostrowie gospodarstwo ogrodnicze. Jedną z akcji był ruch pomocy robotnikom ze Śląska, zwłaszcza internowanym działaczom opozycji. Razem z ks. Stanisławem Bartmińskim, proboszczem parafii w Krasiczynie, organizowali zbiórkę ziemniaków i innych warzyw i zawozili je Ślązakom.

- Chcieliśmy pokazać komunie, że istnieje solidarność w narodzie, pomiędzy wsią a miastem - opowiada poseł w artykule biograficznym, z okazji przyznania mu wyróżnienia Laur Nowin 2003, w kategorii „polityka”.

To marszałek Kuchciński zaproponował zmiany w sposobie relacjonowania przez dziennikarzy obrad Sejmu

Do akcji włączyły się parafie z całej diecezji przemyskiej, która wówczas obejmowała w przybliżeniu terytorium dzisiejszego województwa podkarpackiego.

- Wszystko społecznie. Rolnicy dawali ziemniaki, my je przewoziliśmy pożyczanymi, 20-tonowymi ciężarówkami. Po dwa transporty w tygodniu. Akcja nabrała sporego rozmachu. W drodze nawet spaliśmy na tych kartoflach.

Skazany za wiersze autorstwa teścia Dudy

W tym okresie w krasiczyńskiej parafii zorganizowana była również działalność intelektualna. Oczywiście, nielegalna. Był to cykl wykładów, których tematyką był patriotyzm, kultura polska, obyczaje itp. Na Spotkania Krasiczyńskie zjeżdżało sporo osób z całego regionu i innych części Polski. W 1984 r. Kuchciński tworzył Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników. Zorganizowany metodą konspiracyjnych trójek. W razie wpadki, bezpiece trudno było rozpracować kogoś więcej niż członków danej trójki.

- W ówczesnych czasach moja aktywność opozycyjna dotyczyła wielu płaszczyzn. Np. ukryta działalność kulturalna w podziemiach kościoła Franciszkanów w Przemyślu. Odbywały się tam m.in. galerie, spotykali się artyści, literaci, muzycy. Wspomagał nas wtedy arcybiskup Ignacy Tokarczuk.

Działalnością młodego opozycjonisty zainteresowała się w końcu Służba Bezpieczeństwa. W 1984 r. po jednym z krasiczyńskich spotkań, którego gościem był prof. Andrzej Stelmachowski - późniejszy marszałek Senatu, Kuchciński przesiedział dobę na dołku w przemyskiej SB. Smutni panowie na dobre zainteresowali się nim w 1986 r. Po rewizji w domu, mieli poważne dowody, że przemyślanin prowadził działalność antypaństwową. Znaleźli tomik „Raport z oblężonego miasta” Zbigniewa Herberta i wiersze Juliana Kornhausera (teścia obecnego prezydenta Polski Andrzeja Dudy). Przesiedział w areszcie trzy miesiące. Do procesu nie doszło, gdyż wyszedł na mocy amnestii. - Oskarżał mnie prokurator, który później, już po upadku PRL, był zastępcą Jerzego Jaskierni (SLD) w Ministerstwie Sprawiedliwości.

W Polsce, a przede wszystkim za granicą (Wielka Brytania, Francja, USA, RPA) zasłynął Strychem Kulturalnym. Było to podziemne, literacko - polityczne wydawnictwo Niezależnego Klubu Dyskusyjnego. Klub obradował w domu dzisiejszego marszałka Sejmu.

Marek Kuchciński. Zawsze wierny braciom Kaczyńskim
Wojciech Barczyński

Od początku związany z braćmi Kaczyńskimi

Koniec lat 80, upadek PRL. Kuchciński organizował Komitety Obywatelskie. Potem dwukrotnie był radnym miejskim, wicewojewodą podkarpackim. Od początku „wielkiej polityki” związany z Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi. Był z nimi w Porozumieniu Centrum (1991-1999), zakładał PiS. Do dzisiaj jest jednym z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.

W 2001 r. został posłem z ramienia Prawa i Sprawiedliwości i jest nim do dzisiaj.

- Łatwiej być w koalicji rządzącej. Można zdziałać o wiele więcej. Drzwi do wszystkich ministrów zawsze były otwarte. Jako poseł opozycji mam o wiele trudniej. Dlatego teraz, to, co uda się zrobić, ma dziesięciokrotnie większą wartość niż z czasów, gdy byłem pracownikiem administracji rządowej - w 2004 r. mówił „Nowinom” Kuchciński, wówczas poseł opozycji.

Kuchciński, choć sporą część młodego życia był związany z różnymi formami dziennikarstwa, to jednak nie bryluje w mediach. Nie występuje w cyklicznych wywiadach radiowych czy telewizyjnych, jak choćby marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Po części wynika to oczywiście z ogromu obowiązków, które musi wykonywać jako marszałek Sejmu. W sierpniu 2010 r. pierwszy raz wybrany na stanowisko wicemarszałka. Zastąpił na tym stanowisku Krzysztofa Putrę, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Ponownie wicemarszałkiem został w listopadzie 2011, w Sejmie nowej kadencji. W listopadzie ub. roku został marszałkiem.

Kuchciński, odkąd wybrano go wicemarszałkiem Sejmu, przestał być aktywnym w Podkarpackiem. Dziennikarze narzekają na utrudniony kontakt z posłem. Legendą obrastają próby dodzwonienia się lub uzyskania choćby odpowiedzi mejlowej. Asystenci przez lata radzą, aby mejle słać na skrzynkę sejmową. I na tym się kończy. Wyborcy nie mogą się doczekać Kuchcińskiego na spotkaniach. Jednak nie przeszkadza mu to w zdobyciu największej ilości głosów podczas ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych.

Narkotyki? Parę razy próbowałem, ale nie tak, żeby się miało skończyć Kotańskim

Sytuacja wyraźnie zmieniła się w ostatnich miesiącach. Kuchciński znowu jest widoczny w Przemyślu. Widać, że zależy mu na międzynarodowej promocji miasta. To w Przemyślu w tym roku powstał pomnik polskiego legionisty i węgierskiego huzara. Niedawno w tym mieście odbył się szczyt szefów parlamentów państw Grupy Wyszehradzkiej, czyli Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Po szczycie, wyraźnie zadowolony Kuchciński chętnie udzielał wywiadów mediom, pozował do zdjęć.

Tym razem ewidentnie puściły mu nerwy

Dzisiaj część środowiska dziennikarskiego jest oburzona wprowadzaniem nowych regulaminów ich obecności w parlamencie, a posłowie opozycji obwiniają go o zapoczątkowanie w piątek sejmowego kryzysu.

- Jeśli Marek Kuchciński jest sobą, bywa naprawdę bardzo sympatycznym, kulturalnym człowiekiem. Z dużym poczuciem humoru. Wiem, że interesuje się sztuką, słucha muzyki poważnej, chodzi do opery. Ale kiedy wychodzi na salę obrad, staje się kim zupełnie innym. Wcześniej, kiedy był wicemarszałkiem, nigdy nie doprowadził do takiej sytuacji, jak w piątek, tyle, że dzisiaj, jako marszałek Sejmu staje się obrońcą Prawa i Sprawiedliwości - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, posłanka Platformy Obywatelskiej. - Zbyt nerwowo reaguje na krytykę PiS, na ironię, które w parlamencie są przecież dopuszczalne, są czymś normalnym. W piątek przyczepił się do kartki trzymanej przez posła Michała Szczerbę, zupełnie stracił panowanie nad sobą. Myślałam jednak, że zwoła konwent, uspokoi sytuację i znając Kuchcińskiego pewnie by do tego dążył. Ale kiedy zobaczyłam zawzięty wraz twarzy Jarosława Kaczyńskiego, wiedziałam, że dojdzie do konfrontacji - dodaje posłanka Kidawa-Błońska.

Ryszard Czarnecki, polityk PiS, zgadza się z posłanką Platformy, przynajmniej z pierwszą częścią jej wypowiedzi. - Bardzo spokojny, grzeczny, sympatyczny, z poczuciem humoru. Nie jest zakładnikiem własnego zdania, nie narzuca go też innym - opisuje marszałka Sejmu europoseł Czarnecki.

- Poczciwy człowiek, bez głębszej refleksji, bez politycznych ambicji, co bardzo odpowiada prezesowi, bo Kaczyński nie lubi osób silnych, zdecydowanych, broniących swoich poglądów. Kuchciński nie ma poglądów, a jeśli już, to przebiegają one na lewo od PiS. To taki „przydupas” prezesa, ale nie jest zdolny do jakichś świństw, jak powiedziałem, to poczciwy człowiek. Wydaje mi się, że nie jest mu dobrze z tym, że musi być w Sejmie karbowym Prawa i Sprawiedliwości - opowiada jeden z polityków opozycji.

Według nieoficjalnych informacji Kuchciński chciał całą sprawę załagodzić już w piątek. Czy teraz uda mu się znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji?

Norbert Ziętal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.