Morsy zeszły pod ziemię po raz pierwszy [WIDEO]

Czytaj dalej
Fot. Arkadiusz Gola
Tomasz Klyta

Morsy zeszły pod ziemię po raz pierwszy [WIDEO]

Tomasz Klyta

Morsowanie to styl życia - mówią przedstawiciele Morsów z Chechła Rodem. Jak zaznaczają, nie chodzi jednak tylko o zażywanie zimnych kąpieli. Chodzi również o to, aby odbywało się to w ciekawy sposób. I tak, tarnogórska grupa morsów, która zazwyczaj korzysta z Zalewu Nakło - Chechło, „zdobyła” też inne akweny(m.in. w Norwegii). Ich ostatnim osiągnięciem, jest kąpiel w Sztolni Czarnego Pstrąga.

Inicjatywa zrodziła się w głowach członków Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, którzy zaprosili morsy pod ziemię. Ci długo się nie zastanawiali i prawdopodobnie jako pierwsi w historii, wykąpali się w lodowatej wodzie 30 m pod powierzchnią ziemi. W ostatnią sobotę, na dno sztolni zeszła grupa 30 zapaleńców, którzy przeszli odcinek o długości ok. 600 m. Wszyscy czekają na podobne inicjatywy i zapowiada się na to, że się och doczekają.

Łatwiej ale... trudniej

Po wyjściu z wody, morsy miały podobne zdanie na temat kąpieli w sztolni. Z jednej strony było łatwiej ze względu na temperaturę powietrza i wody. – Woda miała ok. 6 st. C, a powietrze ok. 10 st. Kiedy morsowałem po raz pierwszy, woda miała 2 st. a na dworze było mróz minus 19 st. C. Jest to więc spora różnica - powiedział Krzysztof Turzański, wiceprezydent Piekar Śląskich, który brał udział w sobotnim morsowaniu. - Poza tym jest mniejszy opór przed tym, żeby rozebrać się na mrozie - dodał.

– Nie przeszkadzają również warunki atmosferyczne, takie jak wiatr. Poza tym, na otwartym akwenie niektórzy nawet nurkują w lodowatej wodzie, a tu byliśmy zanurzeni tylko do pasa - zauważył Krzysztof Gubała z Tąpkowic, który morsuje od dwóch lat.
Nie oznacza to jednak, że morsowanie w sztolni jest łatwe i dla każdego. Jak zaznaczają doświadczeni w morsowaniu, jeśli ktoś chce zacząć regularne kąpiele w lodowatej wodzie, powinien wcześniej sprawdzić ogólny stan zdrowia.

Do tego morsowanie w sztolni, może okazać się niebezpieczne dla tzw. żółtodziobów. – Dziś przebywaliśmy w wodzie prawie 30 min, co było dla wieli z nas było życiowym rekordem. Morsowanie zaczyna się od kilkuminutowych kąpieli, aby sprawdzić reakcję organizmu - mówi Józef Borycka, założyciel grupy Morsy z Chechła Rodem - Tylko jeden z naszych członków nie pobił dziś swojego rekordu, który w jego przypadku wynosi 40 min. - dodaje.

Chodzi o Pawła Sprota z Bytomia, który do tarnogórskich morsów dołączył rok temu. – Dla mnie morsowanie w sztolni było łatwiejsze, ale potrafię spędzić w lodowatej wodzie o wiele więcej niż pół godziny - powiedział mors. - Nie chodzi jednak o pobijanie rekordów, ale o zdrowy rozsądek, który dla morsów jest jedyną barierą. Ja zawsze dobrze przygotowuję się do każdej kąpieli w zimnej wodzie - zaznaczył.

– Nawet człowiek, który wydaje się być okazem zdrowia, powinien skonsultować się z lekarzem przed rozpoczęciem morsowania - zaznacza Olga Pasamonik. - Osobiście jednak polecam. Adrenalina i endorfiny, które uwalniają się w organizmie przy wejściu do wody są po prostu nie do opisania. To trzeba przeżyć - dodaje z uśmiechem.

Morsować przez cały rok?

Z inicjatywą morsowania w sztolni wyszło Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej. Kiedy tylko ogłoszono pomysł, do SMZT zaczęły się zgłaszać inne morsujące grupy, które również chciałby spróbować podziemnej kąpieli.
– Próba się udała. Najważniejsze, że wszyscy wyszli z wody o własnych siłach i nikomu nic się nie stało - powiedział Grzegorz Rudnicki, rzecznik prasowy SMZT. – Na przyszłość planujemy jednak organizować takie imprezy w Zabytkowej Kopalni Srebra. Tam również woda ma mniej więcej stałą temperaturę przez cały rok. Poza tym, w kopalni jest więcej miejsca. Wrócimy do tematu, jak tylko zakończymy remont nadszybia kopalni. Mamy nadzieję, że w Tarnowskich Górach, sezon morsowy będzie mógł trwać przez cały rok - dodał. I ten pomysł bardzo spodobał się morsom.

– Świetne jest to, że nie tylko morsujemy, dzięki czemu dbamy o zdrowie, ale i zwiedzamy ciekawe miejsca - skomentowała Olga Pasamonik. – Kilka lat temu, jeszcze zanim zostałam morsem, byłam w sztolni jako turystka. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że ktoś mógłby tam morsować - dodaje.
– Nie ma wątpliwości, że morsowanie pod ziemią w Tarnowskich Górach się sprawdzi. Można powiedzieć, że to co się dziś stało, było małym krokiem dla człowieka, ale wielkim krokiem dla morsów - powiedział z uśmiechem Krzysztof Gubała. Najlepsze, że nie choruję

Morsy z Chechła Rodem, to grupa, która powstała 5 lat temu. Obecnie ma ok. 200 członków, a na rekordowym morsowaniu zjawiło się ich ponad 100. Zazwyczaj można ich spotkać w każdą niedzielę nad Zalewem Nakło Chechło.
– Najlepsze jest to, że się nie choruje - tak na pytanie co jest najlepsze w morsowaniu, odpowiada 9-letnia Paulina Ptak. Jest jednym z najmłodszych członków tarnogórskiej grupy. Mimo młodego wieku, Paulina morsuje już od 3 lat.
Każdy mors musi pamiętać jednak o dobrym przygotowaniu do kąpieli. Podstawą jest rozgrzewka. Po wyjściu z wody, należy się jak najszybciej wytrzeć i wypić ciepły napój (wskazany jest również ruch).

Tomasz Klyta

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.