Na przejściu dla pieszych staranował ją autobus. Była o włos od śmierci

Czytaj dalej
Fot. Robert Gąsiorek
Robert Gąsiorek

Na przejściu dla pieszych staranował ją autobus. Była o włos od śmierci

Robert Gąsiorek

Dominika Skrzypek, wracając ze szkoły, została potrącona na pasach przez niesprawny pojazd. Śledczy nie stwierdzili winy kierowcy. Rodzina 15-latki jest mocno zaskoczona i składa zażalenie.

Właściwie to cud, że Dominika żyje po tym, jak na przejściu dla pieszych wjechał z nią z całym impetem autobus. Uraz głowy był na tyle poważny, że spędziła w szpitalu miesiąc. Do dziś ma problemy z równowagą, odzywają się bóle głowy. U dziewczyny zdiagnozowano niedosłuch lewego ucha. Po siedmiu miesiącach śledztwa prokuratura uznała, że winnych wypadku nie ma i umorzyła sprawę ze względu na brak znamion przestępstwa, choć wiadomo, że autobus miał niesprawne hamulce.

Potrącił na przejściu

Dominika z całego zdarzenia pamięta niewiele. Był piątek 30 września ub. r., dochodziła godz. 15. Przyjechała ze szkoły w Dębicy do rodzinnej Brzeźnicy. Wysiadła na przystanku naprzeciwko miejscowej szkoły. Ruszyła w stronę przejścia dla pieszych. Dochodząc do pasów, obejrzała się dwa razy w lewą stronę, ale nie przystanęła. W momencie, gdy wkroczyła na „zebrę”, uderzył w nią autobus. Dziewczyna przeleciała kilka metrów w powietrzu i upadła na jezdnię nieruchomo. Kilka minut później, zaalarmowany przez kolegę, na miejsce przyjechał jej brat.

- Gdy zobaczyłem Dominikę leżącą na drodze byłem przerażony. Miała drgawki, a z uszu leciała jej krew - wspomina Mateusz Skrzypek.

Matka, Renata Skrzypek, na wieść o wypadku niemal zemdlała. - Modliłam się, żeby Dominika przeżyła - mówi.

Życie na włosku

Dziewczyna została przewieziona do szpitala w Rzeszowie. Szczegółowe badania wykazały złamanie podstawy czaszki, stłuczenie płuc, krwiak oraz wstrząs mózgu. - Lekarz powiedział mi wprost: „nie mogę obiecać, że pani córka to przeżyje” - w głosie Renaty Skrzypek wciąż słychać olbrzymie emocje.

Lekarz powiedział mi wprost: „nie mogę obiecać, że pani córka to przeżyje”

Dzień później 15-latce wykonano kolejną tomografię głowy. Wyniki były optymistyczne, bo krwiak nie powiększał się. - Córka została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną. Utrzymywano ją w tym stanie przez tydzień. Gdy się wybudzała, nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać. Lekarze uprzedzali, że skutki mogą być różne. Że na przykład mogła stracić pamięć - wzdycha mama dziewczyny.

Na szczęście z czasem okazało się, że oprócz częściowej utraty słuchu w lewym uchu, żadnych poważniejszych zmian w mózgu nastolatki nie stwierdzono.

Tego nie dało się uniknąć?

Ustalaniem okoliczności wypadku zajęła się prokuratura. Przesłuchano kilkunastu świadków. Część z nich zeznało, jakoby w chwili wypadku kierowca autobusu był zaabsorbowany nie tyle sytuacją na drodze, co wydawaniem jednemu z pasażerów reszty z należności za bilet. - Już wtedy, jak Dominika leżała na ulicy, słyszałem że ktoś mówił do kierowcy: „Patrz coś narobił! Jak się jedzie to się nie wydaje reszty!” - mówi brat 15-latki.

Renata Skrzypek od początku mocno wspiera swoją córkę Dominikę. Chce, aby winny cierpień 15-latki został pociągnięty do odpowiedzialności. Jest oburzona
Moment potrącenia dziewczyny zarejestrowała kamera, która znajduje się na budynku Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Brzeźnicy

Śledczy zasięgnęli też opinii eksperta z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. To właśnie ten dokument stał się potem podstawą decyzji o umorzeniu śledztwa.

- Biegły stwierdził, że zachowanie pieszej nosiło znamiona wtargnięcia na przejście. Przedstawił także szczegółowe wyliczenia, z których wynika, że kierowca nie miał możliwości uniknięcia wypadku - wyjaśnia Jacek Żak, Prokurator Rejonowy w Dębicy. Śledztwo wykazało jednak, że wyprodukowany w 1989 roku autobus miał feralnego dnia niesprawne hamulce i w ogóle nie powinien być dopuszczony do ruchu.

Prokurator nie potraktował jednak tego faktu w kategoriach przyczyny wypadku. W sprawie stanu technicznego autobusu prowadzi obecnie odrębne postępowanie.

Maciej Kulka, biegły specjalista od bezpieczeństwa ruchu drogowego i tachografów, który zainteresował się sprawą, kwestionuje sporządzoną na zlecenie prokuratury opinię. Dowodzi, że błędnie założono w niej prędkość autobusu 50 kilometrów na godzinę. Jego zdaniem wynosiła prawie 60 km/h. - Dodatkowo przed przejściem dla pieszych obok szkoły kierowca powinien zachować szczególną ostrożność - zaznacza pełnomocnik rodziny Skrzypków. Prokuraturze wytyka, że nie wzięła pod uwagę zeznań świadków na temat zachowania kierowcy.

Rodzice nastolatki złożyli zażalenie na decyzję prokuratury. - Jestem zdeterminowana, aby walczyć do końca o ukaranie winnego wypadku - podkreśla Renata Skrzypek.

Robert Gąsiorek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.