Na rynku pracy brakuje fachowców, a to im w firmach płacą najlepsze pieniądze

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Andrzej Matys

Na rynku pracy brakuje fachowców, a to im w firmach płacą najlepsze pieniądze

Andrzej Matys

O podlaskim i powiatowym rynku pracy, o jego wyzwaniach oraz problemach, rozmawiamy z dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku Piotrem Matusiakiem.

Jaki jest rynek pracy w powiecie białostockim; trudny czy łatwy? Jest odzwierciedleniem trendów wojewódzkich?

Obecnie rynek pracy powrócił do warunków sprzed pandemii i to jest istotne, bo pandemia trochę nam, mówiąc kolokwialnie, namieszała. Bezrobocie poszybowało znacząco, w naszym przypadku z poziom 11 tysięcy do prawie 14,5 tys. osób. To było dużo i obawialiśmy się, że ta tendencja wzrostowa może się utrzymać, bo nasze zakłady pracy po pandemii się nie podniosą. Na szczęście przedsiębiorcy kolejny raz pokazali się z dobrej strony, przetrwali ten pandemiczny kryzys i wykorzystując swoje oszczędności utrzymali miejsca pracy. I dzisiaj, tak naprawdę, mamy ten sam poziom bezrobocia co w 2019 roku. Czy rynek jest trudny? Na pewno tak, ponieważ firmy produkcyjne z branż technicznych mają olbrzymi problem ze znalezieniem pracowników, gdyż, niestety, w latach 90. ubiegłego wieku zlikwidowaliśmy wiele szkół technicznych na rzecz ogólniaków. Dzisiaj staramy się tę tendencję odwrócić. Dlatego organizujemy Targi Edukacji i Pracy, które mają promować i zachęcać młodzież, by wybierała szkoły zawodowe. Dzisiaj proporcja pół na pół (50 proc. szkół zawodowych i 50 proc. ogólnokształcących) naprawdę jest złą proporcją, jeżeli tylko połowa młodych ludzi idzie do szkoły po zawód. Tymczasem nie mamy gwarancji, że młodzież, która skończy ogólniaki, pójdzie na studia, a jeśli pójdzie, to z reguły wybiera kierunki humanistyczne. A to z kolei nie daje naszym przedsiębiorcom fachowców. Czyli przedsiębiorcy muszą ponosić kolejne koszty, aby nauczyć młodzież zawodu, którego potrzebują.

Czytaj również:
[polecany]24599935[/polecany]

Jest coś takiego jak barometr zawodów, czyli prognoza zapotrzebowania na pracowników w danym roku. Pokazuje on, przedstawicieli jakich zawodów mamy na rynku pracy nadmiar, a które zawody są deficytowe. W Podlaskiem np. mamy nadmiar ekonomistów, a tymczasem młodzi ludzie nadal chętnie wybierają ten kierunek…

Tak, na rynku pracy mamy zbyt wielu ekonomistów, prawników, specjalistów od marketingu czy zarządzania. To pokazuje również, że we wspomnianych już latach 90. poszliśmy za modą, bo każdy chciał mieć dzieci, które będą zarządzać firmami i pracować na wysokich stanowiskach, ale zapomnieliśmy o fachowcach. Natomiast dzisiaj to nie osoby na stanowiskach administracyjnych, ale właśnie ów fachowiec zarabia najlepsze pieniądze. Dzisiaj przedsiębiorcy przede wszystkim szukają fachowca, specjalisty, osoby z dobrym technicznym warsztatem i komuś takiemu oferują bardzo dobre wynagrodzenie. I to też jest argument, którym staramy się zachęcić młodych ludzi do wyboru szkół zawodowych i technicznych. Oprócz tego, że będę mieli zawód w ręku i uniwersalne umiejętności, które da się przenieść do innych profesji, to również będą dobrze zarabiać.

A w jakich zawodach, specjalnościach brakuje nam w naszym regionie pracowników?

Przede wszystkim brakuje nam pracowników produkcyjnych, ludzi w branży mechanicznej, w branży obróbki metali: ślusarzy, spawaczy, operatorów obrabiarek. Ten wachlarz jest bardzo duży. Ogólnie rzecz biorąc, dzisiaj przepustką do spokojnej pracy jest zdobycie zawodu technicznego. Ale oczywiście ci, którzy stawiają na zawody humanistyczne, też są na rynku potrzebni, bo nie możemy teraz wychylać wahadła w drugą stronę i twierdzić, że wszyscy muszą kończyć technika. Inne zawody – prawnicy czy ekonomiści – też są na rynku pracy potrzebne, ale w zupełnie innej skali niż w ostatnich latach. Nie można też zapominać o deficytach w zawodach medycznych, bo od lat brakuje pielęgniarek i to jest temat rzeka. Próbowaliśmy nadawać uprawnienia pielęgniarkom, które wyszły z zawodu, ale to nie rozwiązuje problemu.

Czytaj również:
[polecany]24628005[/polecany]

Jako urząd staracie się, by młodzież wracała do szkół zawodowych, ale są również firmy, które wspomagają tworzenie klas patronackich, by przygotować fachowców zgodnie ze swoimi potrzebami. Można już mówić, że młodzież widzi korzyści, jakie z takiej nauki płyną, czyli na początek staże i praktyki, a potem praca.

Tak. Właśnie to, że powstały i powstają klasy patronackie, by młodzież nie musiała słuchać jedynie opowieści nauczycieli o jakimś zawodzie, tylko miała możliwość spotykania się z konkretnymi przedsiębiorcami. Takie spotkanie z konkretnym przedsiębiorcą i jego zakładem daje namacalne efekty tej współpracy. Właśnie dlatego przedsiębiorcy często wybierają konkretnych uczniów ostatnich klas szkół średnich na swoich pracowników.

Można chyba powiedzieć, że tworzenie klas patronackich to taka swoista interwencja przedsiębiorców w szkolnictwo, a przy okazji inwestycja.

Proszę zauważyć, że Klaster IT stworzył szkołę Infotech-u. To klaster jest jej właścicielem i kształci uczniów na potrzeby swojej branży, a w tym roku szkołę Infotech-u opuszcza pierwszy rocznik absolwentów. I w ten sposób przedsiębiorcy rozwiązali problem łączenia nauki ze zdobywaniem zawodu. Prostsze jest wejście do szkoły i stworzenia tam własnych klas i to również wiele naszych dużych firm robi. Mówiąc kolokwialnie, żegnając się z komuną jednocześnie obraziliśmy się na wiele rzeczy, które miały komunistyczną łatkę. Nasz największy błąd to zamknięcie szkół przyzakładowych, które istniały przy wielkich przedsiębiorstwach. Gdy te zakłady padały, trzeba było reanimować ich szkoły, a my je zamknęliśmy. Najlepszym przykładem była szkoła kolejowa. Dzisiaj szkoła w Mońkach, białostocka szkoła przy ul. gen. Andersa czy też Zespół Szkół Technicznych tworzą klasy kolejowe, bo jest na nie zapotrzebowanie. Średnia wieku maszynisty to 55-60 lat...

Czyli względnie niedaleko emerytura.

Tak, ci ludzie mogą wydłużyć swój czas pracy jeszcze maksymalnie o trzy, cztery lata, dłużej już absolutnie nie. Czyli miejsc pracy dla maszynistów jest dużo, ale musimy przekonać młodzież do tego zawodu. Musimy odczarować dzisiejsze czasy, bo nie każdy będzie popularnym youtuberem, wziętym programistą czy twórcą popularnych gier komputerowych. Młodzież musi wreszcie zrozumieć, że w zawodach technicznych zarobi naprawdę świetne pieniądze. Poza tym, jeśli ktoś jest z wykształcenia technikiem mechanikiem i postanowi iść na studia w zupełnie innym kierunku, nikt mu tego nie zabroni. Ale bagaż doświadczeń i umiejętności, które zdobędzie w tej szkole, będzie olbrzymi. Taki człowiek może również zostać menedżerem w korporacji i tam też swoje umiejętności wykorzystać.

Czytaj również:
[polecany][/polecany]

W firmach naszego regionu mamy wielu pracowników z zagranicy, głównie z Białorusi i Ukrainy. To już niemal 30 tysięcy osób z legalnym zatrudnieniem. Czy one w jakiś sposób wpływają na nasz rynek pracy?

Dzięki nim trochę poprawiła się sytuacja na rynku pracy, bo przedsiębiorcy mogli uzupełnić luki. Jednak w przypadku osób z Ukrainy czasami problemem była bariera językowa. Przyjeżdżali fachowcy, ale problemem nie były ich kompetencje, tylko właśnie bariera językowa. Szczególnie dotyczyło to osób ze wschodu Ukrainy. Przypomnę, że w ubiegłym roku urząd pracy zarejestrował 19,5 tys. oświadczeń, które składali głównie mieszkańcy Białorusi i ok. 70 proc. przyjezdnych obywateli tego kraju zasiliło naszych pracodawców. Musimy też pamiętać, że – jak nam mówią sami Białorusini – oni uciekają do Polski, do województwa podlaskiego, przed reżimem Łukaszenki. Widzą sens mieszkania w Podlaskiem, bo stąd mają blisko np. do rodziny, a zarazem jest tu inny świat. To jest dobra wiadomość dla podlaskich przedsiębiorców, bo jest nadzieja, że ci Białorusini zostaną u nas na dłużej.

Czytaj również:
[polecany]24517523[/polecany]

Panie dyrektorze, bezrobocie w Polsce wynosi 5,5 proc. (w Białymstoku również), w Podlaskiem – 7,6 proc., a w powiecie białostockim przekracza 8 proc. W porównaniu do reszty kraju to dużo czy mało?

Moim zdaniem to dobry poziom. Eurostat (Europejski Urząd Statystyczny), który podaje dane o naszym bezrobociu, zawsze nam odejmuje dwa, trzy procenty, więc sądzę, że jeśli odejmiemy to z naszej średniej krajowej, to bezrobocie w naszym kraju wynosi 3,5 proc. i tyle osób rzeczywiście szuka pracy. W Białymstoku – jak wynika ze wskaźników – mamy 5,5 proc. a w powiecie – 8,3 proc. Spokojnie więc można powiedzieć, że w Białymstoku też mamy bezrobocie rzędu ponad trzy proc., a w powiecie – ponad pięć. Musimy jednak mieć świadomość, że wśród bezrobotnych są osoby, które są z zawodu bezrobotne. Według ministerstwa jest to skala rzędu 40 proc., czyli mamy dużo osób, które korzystają z pomocy społecznej, a których trochę nauczyliśmy żyć na koszt państwa. Czy rozwiążemy ten problem? Sądzę, że tak. Ministerstwo przygotowuje nową ustawę, w której zniknie składka zdrowotna za osoby bezrobotne. Nie będziemy ich ubezpieczać, te osoby będą się ubezpieczać w ZUS-ie. Dla tej części osób, które nie przychodzą do urzędu pracy po pracę, rejestracja jako bezrobotny straci cel. Sądzę, że potrzeba trzech, czterech lat, aby oczyścić ewidencję z osób, które rzeczywiście pracy nie szukają.

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.