Na ulewę miasto jest zbyt szczelne

Czytaj dalej
Fot. Jacek Chlewicki
Andrzej Matys

Na ulewę miasto jest zbyt szczelne

Andrzej Matys

Rozmowa z prof. Piotrem Banaszukiem, kierownikiem Katedry Ochrony i Kształtowania Środowiska Politechniki Białostockiej.

Wygląda na to, że dożyliśmy czasów, w których białostoczanie mogą być szczęśliwi tylko wtedy, gdy nie ma deszczu. Ostatnio, jeśli tylko pada, jest niedobrze.

Niestety tak. To jest problem każdego rozbudowującego się i szczelnego miasta. Białystok ma dużą gęstość zaludnienia, bo jest nieduży. Mimo tego, że pokazuje się go jako miasto zielone, niebywałe przyrodniczo, to tej zieleni na głowę mieszkańca też nie ma za wiele. A jednocześnie ostatnio sporo pieniędzy żeśmy zainwestowali w infrastrukturę. Czyli, w małym i gęsto zabudowanym mieście powstało mnóstwo takich powierzchni szczelnych, jak drogi, obwodnice ze ścieżkami rowerowymi. To spowodowało, że miasto nam się jeszcze bardziej uszczelniło. Powstały nieprawdopodobne wręcz korytarze, którymi nawet niewielki opad deszczu może pędzić w dół i zalewać wszystko, co spotka na drodze.

Ludzie nie mówią już inaczej o ulicy Wierzbowej niż Aqua Park Wierzbowa. To taki wzorzec dla naszych kłopotów z deszczem?

Tak, bo tam koncentrują się problemy niemal całego miasta. Tam wylewa Biała, która otrzymuje za szybko wodę. Miasto jest za szczelne, ale jednocześnie postanowiliśmy, bo tak się kiedyś robiło, żeby jak najszybciej skierować wodę do kanalizacji burzowej i przerzucić ją do jakiegoś odbiornika. Zapomnieliśmy jednak, że ten schemat mógł kiedyś nieźle działać. Teraz, wraz z przyrostem powierzchni szczelnych, stare rozwiązania inżynierskie są niewydajne. To oznacza, że tej wody jest po prostu za dużo i tzw. odbiornik już jej nie przyjmuje. To, co kiedyś padało, lądowało na trawniku, infiltrowało i wyparowywało z czasem, dziś jest jak najszybciej kierowane do rzeki. A rzeka tego nie wytrzymuje i siłą rzeczy, taki impuls wodny kończy się wylaniem. I tak już będzie. Chyba że zmienimy nasze podejście w zlewni miejskiej. Chodzi o to, by tę wodę deszczową spróbować przechwycić, rozsączyć, magazynować i wykorzystywać później. Innymi słowy robić to, do czego (niestety) jeszcze nie dojrzeliśmy. Robić wszystko na opak, w stosunku do tego, co teraz robimy w Białymstoku.

Czyli co dokładnie musielibyśmy zrobić, żeby skutecznie chronić się przed skutkami ulewnego deszczu?

Musimy wykorzystywać zieleń. To się nazywa zielono-błękitną infrastrukturą. Jak to pięknie opisała Komisja Europejska; zielona infrastruktura to system terenów zielonych. System terenów przyrodniczych niekonicznie cennych, ale tych, które mogą pełnić najrozmaitsze funkcje środowiskowe, a nie tylko cieszyć oko, jak strzyżony (czy trzeba, czy nie) dwa razy w tygodniu trawnik. Ale może to być miejsce, w którym m.in. rozwiązuje się problemy hydrologiczne. Czyli takie, do którego przekierujemy wodę opadową z najbliższego otoczenia. To miejsce będące też ostoją różnorodności biologicznej w wielkim cudzysłowie, bo miasto jednak jest miastem, ale może mieć zamiast trawników jakieś łąki kwietne. Można tam sadzić gatunki wykorzystywane przez owady i ptaki, dające schronienie albo pożywienie drobnym ssakom. To wszystko można skierować na zupełnie inny sposób rozwoju.

Mamy w Białymstoku tereny, które można wykorzystywać właśnie w ten sposób?

Oczywiście, jest ich mnóstwo. Największym problemem Białegostoku jest tunel Nila Fieldorfa. Przy czym Nil, a właściwie skojarzenie z jego wylewami, jest tu wręcz prorocze. Z przymrużeniem oka można nawet uznać, że wybór patrona był najlepszy z możliwych. Bo przychodzi „pora deszczowa” i okazuje się, że z tunelem jest gigantyczny problem. A dlaczego? Bo Popiełuszki, pięknie wyasfaltowana ulica jest olbrzymią powierzchnią szczelną, którą woda gna w dół do tunelu. Opad nawalny, czyli nawałnica, ma to do siebie, że występuje z gwałtownym wiatrem, a ten niesie, np. torebki foliowe, papier, zerwane liście, gałęzie. I wrzuca je do wody. To wszystko płynie i w pierwszej kolejności zatyka kolejne studzienki ściekowe. I w ten sposób mamy z głowy pierwszy element konstrukcji inżynierskiej. Zatem cała woda z Popiełuszki będzie pędziła w dół i w tunelu Nila Fieldorfa ten spływ się skoncentruje. A co mamy po drodze? Po drodze mamy piękny trawnik o szerokości około 30 metrów. Mamy piękne trawniki z prawej i lewej. To dlaczego tej wody deszczowej nie skierować właśnie tam?

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.