Nielegalni uchodźcy jadą naszą autostradą do lepszego życia

Czytaj dalej
Sławomir Draguła

Nielegalni uchodźcy jadą naszą autostradą do lepszego życia

Sławomir Draguła

W ciągu dwóch lat strażnicy graniczni zatrzymali w województwach śląskim i opolskim 
41 uchodźców. Żaden z nich nie zamierzał zostać w Polsce. Wszyscy chcieli do bogatej Europy.

Wtorek, 21 lutego, wcze­sny wi­e­czór. Strażnicy graniczni patrolujący opolski odcinek autostrady A4 spośród setek podobnych pojazdów mknących w tym czasie czteropasmówką wychwytują dwie ciężarówki na tureckich numerach rejestracyjnych. Obie jadą w kierunku Wrocławia. Po chwili zatrzymują wozy w miejscu obsługi podróżnych „Młyński Staw” na wysokości Nie­mo­dlina.

Czas pokaże, że mieli nosa... Za kierownicą obu zestawów siedzą tureccy kierowcy. Papiery przewozowe mówią, że na naczepach jadą do Szwecji części samochodowe. Mundurowi proszą Turków o otwarcie wrót do przedziałów ładunkowych. Zaraz po tym okazuje się, że oprócz samochodowych podzespołów w stronę zachodniej Europy jadą też nielegalni uchodźcy.

W sumie trzynaście osób, mężczyźni, kobiety i dzieci. W jednej z ciężarówek mieli urządzone prowizoryczne miejsce do leżenia, byli wyposażeni między innymi w koce i śpiwory.

- Nikt nie miał przy sobie dokumentów - mówi kapitan Katarzyna Walczak ze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu, który swoim działaniem obejmuje również nasze województwo. - Wszyscy trafili do naszej placówki w Opolu, gdzie zostali nakarmieni, otrzymali napoje, wszystkich zbadał również lekarz. Zapewniliśmy im także odpoczynek...

To kolejny przypadek zatrzymania na autostradzie A4 nielegalnych uchodźców. Nic dziwnego. Tysiące imigrantów z Bliskiego Wschodu oraz Azji Środkowej, którzy przekroczyli nielegalnie granice na południu Europy, próbują przedostać się między innymi do Niemiec, Holandii, Belgii czy Wielkiej Brytanii. Tam szukają lepszego życia i bezpieczeństwa.

Główny szlak ich wędrówki wiedzie przez kraje bałkańskie, a także Węgry, Słowację i Czechy. Ale od jakiegoś czasu część z nich próbuje przedrzeć się do zachodniej Europy także przez Polskę, a najszybsza droga do ich wymarzonego raju wiedzie właśnie autostradą A4, między innymi przez Opolszczyznę. To dlatego Straż Graniczna wprowadziła dodatkowe patrole na naszej autostradzie, ale i na najważniejszych drogach krajowych, które przecinają województwo opolskie.

Uchodźcy znalezieni w tureckiej ciężarówce pod Niemodlinem pochodzą z kilku państw Bliskiego Wschodu. Wśród nich jest siedmiu Syryjczyków, trzech Irakijczyków i trzech obywateli Turcji. To trzy kobiety, pięciu mężczyzn, trzech nastolatków i dwoje dzieci w wieku 4 i 5 lat. Funkcjonariusze Straży Granicznej ustalili, że wszyscy zatrzymani cudzoziemcy przebywali już wcześniej w europejskich obozach dla imigrantów i tam złożyli wnioski o ochronę międzynarodową.

- Ustaliliśmy, że w Rumunii pobrano od nich odciski linii papilarnych, które zostały zarejestrowane w systemie „Eurodac”, gdzie przechowywane są odciski palców nielegalnych imigrantów - mówi kapitan Katarzyna Walczak ze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu. - Tam też prosili o ochronę.

W związku z tym wszczęta została już procedura przekazania uchodźców do Rumunii w ramach rozporządzenia unijnego Dublin III. Zgodnie z tym dokumentem, cudzoziemcy są przekazywani do kraju, w którym złożyli pierwsze wnioski o ochronę. Z kolei obaj tureccy kierowcy odpowiedzą za zorganizowanie 13 osobom nielegalnego wjazdu na teren Polski.
- Grozi im od sześciu miesięcy do nawet ośmiu lat więzienia - dodaje kapitan Walczak.

Jadą tam, gdzie pomoc jest największa, u nas zostać nie chcą

Wielu nielegalnych imigrantów swoją podróż po lepsze życie kończy właśnie na południu Polski, w tym na Opolszczyźnie. Jak wynika ze statystyk w 2016 i 2015 roku funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali na terenie województwa opolskiego i śląskiego 41 cudzoziemców pochodzących z Bliskiego Wschodu czy Azji Środkowej.

W 2016 roku było ich piętnastu: siedmiu Pakistańczyków, czterech Irakijczyków, trzech Afgańczyków i jeden Syryjczyk. Rok wcześniej - 26 osób: dziewięciu Syryjczyków, ośmiu Afgańczyków, sześciu Irakijczyków i trzech Pakistańczyków.
- Wśród zatrzymanych najwięcej było mężczyzn, ale też kilka kobiet i dzieci - dodaje kapitan Walczak.

Jak się okazuje, większość z imigrantów składała już wcześniej wnioski o ochronę międzynarodową w innych krajach Unii Europejskiej, najczęściej na południu kontynentu. Opuszczają jednak tamtejsze ośrodki, by szukać lepszego życia w najbogatszych krajach Europy, które oferują największą pomoc i najlepsze warunki socjalne. Zmierzają więc między innymi do Niemiec, Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii czy krajów skandynawskich.

- W takiej sytuacji wszczynamy procedury zmierzające do przekazania takich imigrantów do państwa, w którym złożyli pierwsze wnioski o ochronę. Do tego czasu zapewniamy im opiekę w naszych strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców - mówi kapitan Walczak.

Przez Polskę do lepszego życia

Główny szlak wędrówki uchodźców wiedzie przez kraje bałkańskie, a także Węgry, Słowację i Czechy. Ale od jakiegoś czasu część z nich próbuje przedrzeć się do zachodniej Europy także przez południe Polski. Na przykład 14 lutego funkcjonariusze z placówki Straży Granicznej z Bielska-Białej zatrzymali w Cieszynie Pakistańczyka, który ukrył się w naczepie ciężarówki. Tir przyjechał do Polski z Macedonii. Cudzoziemiec nie miał przy sobie żadnych dokumentów.

- Wyjaśnił nam, że do naczepy został wsadzony w Serbii przez przemytników - mówi Katarzyna Walczak.
Z kolei 9 stycznia policjanci z Gliwic przekazali funkcjonariuszom placówki Straży Granicznej z Rudy Śląskiej dwóch Afgańczyków, którzy również trafili do Polski w naczepie. Ciężarówka, która ją ciągnęła, jechała z Czarnogóry.

- Oni również przyznali, że do samochodu wsiedli w Serbii przy pomocy „przewodnika” - mówi kapitan Walczak. - Chcieli dostać się do Francji, a pomagający im w tym mężczyzna zapewnił ich, że pojazd, którym mieli podróżować, tam właśnie jedzie.
W ubiegłym roku strażnicy graniczni zatrzymali w Strzelcach Opolskich pięciu obywateli Afganistanu - dwóch mężczyzn w wieku 28 i 27 lat (szwagrowie), 15-latka, który był pod opieką jednego z nich, oraz 24-letnią kobietę, która podróżowała z 3-letnią córeczką. Wszyscy z powodu prześladowań talibów uciekli jakiś czas temu z Afganistanu i mieszkali w Iranie. Postanowili jednak wyemigrować do Austrii. Chcieli dołączyć do krewnych, którzy dotarli tam wcześniej. W podróż wyruszyli z paszportami, ale bez wiz wjazdowych, dzięki nielegalnym przemytnikom, których opłaciła rodzina. Część trasy w Turcji pokonali pieszo.

Granicę Unii Europejskiej przekroczyli w Grecji, do której przedostali się pontonami. Potem na ich trasie była m.in. Macedonia, Chorwacja i Austria, z której zostali przewiezieni do ośrodka dla imigrantów w Niemczech. Tam udało im się kupić bilety powrotne na pociąg do Austrii.

Afgańczycy kilkakrotnie się przesiadali. Podczas jednej z przesiadek pomylili kierunki i wjechali do Polski. Strażnicy graniczni zatrzymali ich w pociągu do Katowic. Wszyscy trafili do ośrodka w Białej Podlaskiej, a stamtąd zostali przekazani do Niemiec.

Ludzi przerzucają gangi

Szmuglowaniem do Europy Zachodniej nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu zajmują się wyspecjalizowane gangi. Za taką usługę biorą od 500 do nawet 1000 euro lub dolarów. Według szacunków grupy przestępcze zarobiły na tym procederze ponad pięć miliardów „zielonych”.

- Przewodnicy, jak ich nazywają uchodźcy, pakują ich najczęściej w krajach bałkańskich do busów czy ciężarówek i wiozą na zachód - mówi jeden ze śląskich policjantów, który zajmuje się takimi sprawami. - Przy tym nikt nie ma żadnej gwarancji, że trafi tam, gdzie chce. Uchodźcy podróżują w ekstremalnych warunkach, często zagrażającym ich zdrowiu, a nawet życiu.
Polskie służby mają sukcesy w walce z takimi gangami. Np. funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej rozbili zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się organizowaniem nielegalnej migracji cudzoziemcom pochodzącym z państw arabskich. W tej sprawie współpracowali ze służbami takich krajów jak Austria, Niemcy, Słowacja, Grecja, Szwecja, Dania, a przede wszystkim Węgry.

- Aktem oskarżenia objętych jest 12 osób, w tym cztery podejrzane o udział w zorganizowanej grupie przestępczej - mówi Katarzyna Walczak.

Jak wynika z ustaleń śledczych, mózgiem gangu był obywatel Syrii, którego żona - Polka - również działała w grupie. Cudzoziemcy korzystający z ich usług pochodzili głównie z Syrii i Iraku. Imigranci przerzucani byli tak zwanym szlakiem bałkańskim z Grecji do Austrii. Następnie byli kierowani przez Czechy i Słowację do mieszkań znajdujących się na terenie Krakowa i dalej przewożeni do Niemiec i Holandii. Transport odbywał się busami, między innymi przez Opolszczyznę, waśnie autostradą A4.

- Główny podejrzany razem z żoną, wykorzystując powiązania rodzinne i towarzyskie w krajach arabskich, a także werbując kierowców, stworzył swoistą siatkę na terenie kilku państw UE - mówi Katarzyna Walczak.

W temacie uchodźców Polacy też są podzieleni

W sprawie uchodźców donośny głos zabiera Kościół katolicki. Np. na czerwcowym spotkaniu poświęconym stosunkowi Kościoła w Polsce do uchodźców biskup koszalińsko-kołobrzeski Krzysztof Zadarko tłumaczył, że musi się on z tym problemem zmierzyć i mówić głośno o potrzebie troski o uchodźców. Za tym idą również czyny. Również na Opolszczyźnie. Na przykład za sprawą Caritasu Diecezji Opolskiej oraz fundacji Estera w naszym regionie mieszkają dwie chrześcijańskie rodziny uchodźców z Syrii. To w sumie osiem osób.

- Jedna rodzina mieszka w Dobrodzieniu, gdzie znalazła pracę firmie meblarskiej Piotra Klera. Druga przebywa w Opolu - mówi ksiądz Arnold Drechsler, dyrektor Caritasu Diecezji Opolskiej. - Bardzo ładnie się integrują z naszym społeczeństwem, uczą się języka polskiego, nie skarżą się na żadne przejawy nietolerancji i wrogości ze strony mieszkańców regionu. To napawa optymizmem.

Przebywający w Opolu Syryjczycy to Lena Afessa i jej mąż Nidal.
- Kobieta jest absolwentką filologii angielskiej na Uniwersytecie w Damaszku – mówi ksiądz Drechsler. - Od listopada pracuje na pełnym etacie w centrali naszego Caritasu.

W jej obowiązkach wspiera ją mąż Nidal, który zarejestrowany jest w Wojewódzkim Urzędzie Pracy jako poszukujący zatrudnienia. W Damaszku przez 12 lat pracował jako szofer w Nuncjaturze Apostolskiej.
- 16 stycznia pani Lena ukończyła 52. rok życia. Do Apostolskiego Błogosławieństwa papieża Franciszka, które wieńczyło Orędzie na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, pracownicy centrali Caritasu dołączyli życzenia cierpliwości w cierpieniu, jakie powoduje rozłąka i wyrwanie z własnego środowiska, oraz nadziei na powrót w przyszłości do ziemi ojczystej - mówi ksiądz Arnold Drechsler. - Nie zabrakło też urodzinowego tortu i gromkiego „Sto lat!”.

W grudniu na profilu facebookowym kędzierzyńsko-kozielskiego Komitetu Obrony Demokracji opublikowana została petycja dotycząca sprowadzenia do miasta choć jednej rodziny z ogarniętej wojną Syrii. Czytamy w niej między innymi: „My mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla zwracamy się z pilnym wnioskiem o podjęcie przez Radę Miejską uchwały w sprawie zapewnienia warunków do osiedlenia się w mieście co najmniej jednej rodziny z Aleppo lub innych miast w Syrii, obejmującej możliwość zamieszkania i okresowe wsparcie finansowe. Wniosek w tej sprawie trafił do kędzierzyńskiego urzędu miasta.

Jak wynika z badań Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadzonych w pierwszej połowie grudniu ubiegłego roku, 52 procent Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi, 40 procent zgadza się, by udzielić im tymczasowego schronienia - do czasu, gdy będą mogli bezpiecznie wrócić do kraju, z którego przybyli, zaledwie 4 procent twierdzi zaś, że powinniśmy pozwolić im osiedlić się w naszym kraju na stałe. A życie pokazuje, że problem z uchodźcami w Polsce okazuje się wydumany.

- Żaden z zatrzymanych przez naszych funkcjonariuszy cudzoziemców z Bliskiego Wschodu czy Azji Środkowej, którzy nielegalnie wjechali do Polski, nie chciał zostać w Polsce na stałe. Ich celem była Europa Zachodnia lub Skandynawia - informuje kapitan Katarzyna Walczak ze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej.

Sławomir Draguła

Dziennikarzem jestem od 1997 roku. W nto zajmuję się przede wszystkim tematami policyjnymi i prokuratorskimi. Piszę też o drogach i wszystkim tym, co porusza się na kołach, m.in. samochodach i pociągach. Odpowiadam również za powiaty opolski i głubczycki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.