Nielegalnie sprzedawali preparaty poronne. Ofiarą szajki padła mieszkanka Podkarpacia

Andrzej Plęs

Zaczęło się od pacjentki, która w 2018 r. z silnym krwawieniem trafiła do szpitala. Tu lekarze uzyskali od niej informację, że kobieta wcześniej zażyła medykament o poronnym działaniu ubocznym i niepożądanym, a niekoniecznie związanym z dolegliwościami ginekologicznymi. Skąd miała? Z ogłoszenia w Internecie. Medycy zawiadomili prokuraturę.

Prowadząca dochodzenie Prokuratura Rejonowa w Brzozowie uznała, że najwyraźniej niecertyfikowany i karalny obrót środkami medycznymi toczy się w cyberprzestrzeni, toteż o pomoc zwróciła się do Wydziału do Walki z Cyberprzestępczością KWP w Rzeszowie. „Namierzenie” sprzedawców w sieci nie było łatwe, potrafili maskować swoje ślady, ale śledczych podkarpackich wsparli koledzy z poznańskiego Zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji. Rosło przekonanie, że ofiara nielegalnie rozprowadzonego specyfiku na Podkarpaciu to nie incydent, ale skutek procederu na skalę ogólnopolską.

Twórcy nielegalnego systemu sprowadzali specyfiki z zagranicy, kierując się konkretnymi zamówieniami. Pocztą kurierską środki trafiały do klientek, które zamawiały je za pośrednictwem sklepu internetowego.

Przestępcy ze Śląska

Ustalone przez policję cyberślady pozwoliły na ustalenie trojga mieszkańców Śląska, którzy stworzyli i prowadzili system redystrybucji nielegalnych substancji. Kolejne etapy śledztwa ujawniły pełniejszy obraz procederu: sprowadzane i odsprzedawane w Polsce medykamenty na ogół nie były dopuszczone do obrotu na terenie RP, niekiedy oryginalne, ale w wielu przypadkach podrobione, na ogół dedykowane pacjentom na różne schorzenia.