Noworoczne postanowienia już w połowie stycznia tracą na mocy

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Agata Sawczenko

Noworoczne postanowienia już w połowie stycznia tracą na mocy

Agata Sawczenko

Z Wiolettą Kujawą-Brzezińską o tym, po co chcemy zmieniać swój świat i dlaczego takie wyzwania stawiamy sobie właśnie na przełomie roku rozmawia Agata Sawczenko. Psycholog radzi, aby chcąc zmieniać się na lepsze, robić to, co może sprawić nam przyjemność

Zwykle jest tak samo - schudnę, zacznę chodzić na siłownię, rzucę papierosy, będę czytać książki, poświęcę bliskim więcej uwagi... Postanowienia noworoczne to swego rodzaju rytuał. Składamy sobie takie przyrzeczenia, a sami nie wierzymy w ich realizację?

Jeżeli nie mamy głębokiego wewnętrznego przekonania, że chcemy coś w sobie naprawdę zmienić, to kończy się na zapowiedziach, pustych słowach, za którymi nie idą konkretne działania.

Dotrzymanie obietnicy jest bardzo skomplikowane. Wchodzimy sami ze sobą w coś w rodzaju dialogu i zaczyna się targ. Zacznę od jutra, ugryzę tylko kawałek drożdżówki... Siebie samego łatwiej jest oszukać, bo gdy nie spełnimy obietnicy złożonej sobie, nic właściwie się nie stanie. Wiemy o tym zwykle my sami, no chyba, że wcześniej pochopnie rozgłosimy naszego palny wszem i wobec (śmiech). Co innego obiecać coś drugiej osobie. Ona będzie egzekwować złożone przyrzeczenie, rozliczy nas z jego realizacji. W razie nie wywiązania się z niego sami czujemy się źle, pojawia się poczucie winy.

Wreszcie łatwiej jest nam zadbać o kogoś innego, bo wtedy jest ta motywacja zewnętrzna: będę dobrym człowiekiem. Ale już sam ze sobą - to tak różnie.

Dlaczego?

Może dlatego, że doświadczaliśmy tego, iż nam coś obiecywano i nie dotrzymywano tego. Na przykład rodzice w dzieciństwie nas zapewniali: w tym tygodniu gdzieś pójdziemy razem. No i potem nic z tego nie wychodziło. I dziś pamiętamy, że wtedy, jako dzieci, mieliśmy takie poczucie, że nie jesteśmy aż na tyle ważni, żeby tej obietnicy warto było wobec nas dotrzymać.

Za to teraz dotrzymując składane sobie obietnice, możemy się dowartościować. Udowodnić sobie, że jesteśmy ważni dla siebie. I świat się kręci wokół nas.

To jest ta skrajność. Jeżeli myślimy, że jesteśmy pępkiem świata i wszystko się kręci wokół mnie, to nie ma to żadnego związku z poczuciem własnej wartości.

To skrajność? Mnie się wydaje, że takie myślenie jest naturalne!

Jeżeli zdajemy sobie sprawę, że wokół mnie są ludzie, którzy też dla siebie są niezwykle ważni, to bardzo dobrze. Bo tu chodzi o ten środek, żeby nie być nadmiernie skupionym na sobie, nie myśleć: tylko ja jestem ważny. Bo to niedobre i dla nas, i dla innych. Ale niedobra jest też druga skrajność: rezygnowanie z siebie, myślenie: ja jestem tylko dla innych. Poczucie swojej ważności to jest to, że zastanawiam się, czy to, co mam do zrobienia, jest dobre dla mnie i nie będzie krzywdzić innych. Bo czasami rezygnujemy ze swoich własnych rzeczy. Ale to, że robimy coś dla innych, może też być ważne dla nas.

Ale to, że schudnę, albo to, że przeczytam kilka książek, nie jest ważne dla innych, tylko i wyłącznie dla nas.

Tak. I być może dlatego dotrzymanie tych postanowień jest takie trudne. I znów wracamy do tej ważności: no ale przecież nic się nie stało. Schudnę następnym razem. Przeczytam jutro. Takie odkładanie. To często przypomina zabawę z dziećmi: mamo, pobaw się ze mną! Odpowiadamy - jutro albo - „Zaraz! Tylko sprzątnę, ugotuję, wypiorę”. Zawsze jest coś ważniejszego, jakaś wymówka.

A z drugiej strony - myślę, że czasem jesteśmy trochę tacy pobłażliwi dla siebie...

Myślę sobie, że wszelkie postanowienia są cudowne, o ile są drobne

Albo zwalamy winę na innych: bo koleżanka przyniosła do pracy ciasto i nie można było odmówić. Albo przyszli znajomi, więc nie miałam kiedy poćwiczyć.

Tak jest łatwiej. A przecież zawsze można powiedzieć, jakie mamy postanowienia, wytłumaczyć znajomym. Ale to zaspokajanie potrzeb innych możemy też wykorzystywać, żeby nie dotrzymywać tego, na co my sami się ze sobą umówiliśmy. Ja w ogóle myślę o tych postanowieniach noworocznych, że one często są strasznie wyśrubowanie. Nagle teraz mam czytać! Nagle teraz mam chudnąć! Takie często wymagające od nas dużego wysiłku. Bo nie przewidujemy, że postanowienia zawsze wiążą się z wysiłkiem. Nam się wydaje, że jak będziemy robili coś dobrego dla siebie, to nie będziemy wkładać wysiłku. I tu jest problem. Nie przewidujemy, że jeśli będą chciała schudnąć, to oznacza, że będę musiała przygotowywać sobie posiłki, planować je, więc znowu muszę włożyć dodatkowy wysiłek, koszt, czas, energię.

A proszę powiedzieć, co takiego magicznego jest w końcówce roku, że tak wielu właśnie teraz chce coś w sobie zmienić?

To, co jest magiczne, to nasza potrzeba domykania i zaczynania od nowa. Mamy magiczny koniec roku. Możemy zamknąć wszystkie rzeczy, które nie wyszły. I mamy taką potrzebę podsumowywania: zobaczmy, jaki ten rok był. I mamy też nadzieję, że w następnym roku nie popełnimy różnych błędów. Będziemy się dobrze odżywiać, zadbamy o siebie, zadbamy o bliskich. I często to jest też rodzaj wyzwania, które sobie stawiamy, że teraz będę lepszy. Koniec roku to taki okres, kiedy możemy sobie powiedzieć: teraz zacznę od nowa. Żaden ogon nie będzie się za mną ciągnął.

W każdej chwili możemy przecież zacząć od nowa.

Ale w nowy rok to jest takie rytualne. A my potrzebujemy rytuałów, które zamykają jedne drzwi, a otwierają kolejne. I to nam pozwala co roku zaczynać różne rzeczy od nowa. Ale później jest kłopot z utrzymaniem tych noworocznych postanowień. Podobno około 13 stycznia już tracą na mocy. Dosyć szybko się z nich wycofujemy. No właśnie, bo nagle się okazało, że w to trzeba włożyć wysiłek, że to nie jest tak łatwo. Bo często jest tak, że mamy w głowie pomysł, ale nie zastanawiamy się nad drogą do celu. I jaki będzie tego koszt. Ja sobie w ogóle myślę o postanowieniach, że one są cudowne, jeżeli są drobne. Idźmy małymi krokami. Mnie się najbardziej zresztą podobają te postanowienia, które niczego nie zakazują. A wręcz przeciwnie - nie zabierają, tylko dają. Na przykład: dobre samopoczucie. Tylko pamiętajmy jeszcze, że to, co dobre dla innych, nie zawsze jest dobre dla nas. To, że przyjaciółka chce biegać codziennie rano albo raz w tygodniu chodzić na basen, nie znaczy, że nam również to będzie sprawiało przyjemność. Poranne wstawanie na przykład może nas kosztować tyle wysiłku, że nie będziemy czuli satysfakcji z tego, że biegamy. Jeśli już się decydujemy na postanowienia, to zróbmy tak, żeby one były nasze - moje, własne, osobiste.

Fot.andrzej chomicz
============06 Zdjęcie Podpis 8.5 (18001197)============
Wioletta Kujawa-Brzezińska tłumaczy, że każdy z nas ma czasem ochotę otworzyć w życiu nowy rozdział

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.