Marek Lubaś-Harny

O ucieczce Niemców z Podhala, ale też o Zaruskim oraz Szymborskiej

O ucieczce Niemców z Podhala, ale też o Zaruskim oraz Szymborskiej Fot. Muzeum Tatrzańskie
Marek Lubaś-Harny

Dzisiaj w kalendarium cofamy się najpierw do okresu, gdy dobiegała końca wojna światowa. Piszemy także o gen. Mariuszu Zaruskim, który założył TOPR i o noblistce... prawie z Zakopanego.

Dzisiaj kolejna, piąta już część naszego kalendarium podhalańskiego. Zapraszamy do wycieczki w przeszłość naszego Podhala.

29 stycznia

72 lata temu zakończyła się niemiecka okupacja Nowego Targu. Jeszcze poprzedniego dnia wydawało się, że radzieckie natarcie może zostać zatrzymane na przedpolach Nowego Targu, wyjątkowo silnie bronionego przez Niemców. Zanosiło się na ciężkie walki z użyciem artylerii, broni pancernej i lotnictwa. Można sobie wyobrazić, co wtedy stałoby się z miastem i jego mieszkańcami.

Na szczęście Gorce były pełne partyzantów. Stacjonował tu I Pułk Strzelców Podhalańskich AK pod dowództwem mjr Adama Stabrawy ps. Borowy, radzieckie grupy mjr Iwana Zołotara, kpt Ludmiły Gordijenko, płk Afanasija Gładilina, dwa oddziały Armii Ludowej: im. Waryńskiego i „Za Wolną Ojczyznę”, dowodzone przez poruczników Tadeusza Grzegorczyka ps. Tadek oraz Izaaka Gutmana ps. Zygfryd. No i oczywiście oddział Ludowej Straży Bezpieczeństwa Józefa Kurasia Ognia.

I właśnie do tego ostatniego zwrócił się o pomoc radziecki dowódca natarcia płk Rabinowicz. Dlaczego wybrał Ognia, dowódcę ideowo i politycznie dla Rosjan mocno podejrzanego, którego Iwan Zołotar nazwie po latach w swych wspomnieniach „człowiekiem o poglądach anarchistycznych”? Ponoć miał go polecić por. Gutman, wspólnie z którym Kuraś stoczył wcześniej kilka potyczek z Niemcami, a niektórzy twierdzą, że nawet mu się na jakiś czas podporządkował.

Decydująca jednak była zapewne znajomość terenu. Górale z oddziału Kurasia znali przecież okoliczne góry najlepiej, potrafili poruszać się po zasypanych śniegiem dróżkach i bezdrożach nawet w najciemniejszą noc. I to właśnie oni przeprowadzili nocą przez Gorce oddziały czerwonoarmistów, które nad ranem przypuściły szturm od strony Kowańca, skąd Niemcy ataku się nie spodziewali. W obawie przed okrążeniem, wycofali się z Nowego Targu, oddając miasto bez dalszej walki.

Dla Rosjan było to zwycięstwo ważne nie tylko z powodów wojskowych. W Moskwie Stalin rozkazał nawet oddać salut artyleryjski z okazji „oswobodzenia miasta, w którym mieszkał wielki Lenin”. Dziś oczywiście nie nazywamy tego „oswobodzeniem”, ale nie da się zaprzeczyć, że wieczorem Niemców już w nowym Targu nie było.

29 stycznia

72 lata temu zakończyła się niemiecka okupacja Zakopanego. W roku 1974 Bolesław Dolata i Tadeusz Jurga, w dziele „Walki zbrojne na ziemiach polskich 1939 - 1945” tak opisywali wyparcie Niemców z Zakopanego: „29.I.1945. oddział Macniewa, podzielony na trzy zasadnicze grupy pod dowództwem Tkaczenki, Koszkina i Langowa oraz Gołubiewa, wtargnął z trzech stron do Zakopanego. Po krótkiej walce w centrum miasta grupa Koszkina połączyła się z grupą Tkaczenki, rozcinając zgrupowanie broniących się Niemców na dwie części, z których południowa wycofała się w góry. Likwidacją zajął się oddział Gołubiewa. W północnej części miasta Niemcy bronili się nadal. (...) W rozbiciu tej grupy największe zasługi poniósł oddział Langowa. W ręce partyzantów wpadło kilkudziesięciu jeńców, samochody, magazyny z żywnością, umundurowaniem i bronią.”

Opis ten jest całkowicie zmyślony. Taka akcja w ogóle nie miała miejsca, choć oddział kpt Władimira Siemionowicza Macniewa ps. Potiomkin istniał naprawdę. Była to jedna z grup partyzanckich, które po wybuchu Słowackiego Powstania Narodowego w sierpniu roku 1944 pośpieszyły „z bratnią pomocą” walczącym Słowakom. Po długim rajdzie przez ziemie polskie oddział ten dotarł w Tatry i ulokował się w Dolinie Żarskiej, skąd dokonywał wypadów dywersyjnych. Jednak po upadku słowackiego powstania został stamtąd wyparty, a Potiomkin wraz z garstką ocalałych towarzyszy schronił się po polskiej stronie. W styczniu 1945 roku miał pod komendą ledwo trzydziestu skrajnie wycieńczonych ludzi, słabo uzbrojonych i padających z głodu, niezdolnych do jakiejkolwiek większej akcji bojowej.

W Zakopanem w ogóle nie doszło do żadnych walk. Kiedy po południu 29 stycznia pojawiły się w mieście czujki zbliżających się pododdziałów płk Nikołaja Daniłowicza Aleksienki, zdziwieni czerwonoarmiści pytali górali: Gdie Giermaniec?

„Giermaniec” wycofał się już kilka godzin wcześniej, wysadzając na pożegnanie elektrownię, tartak i kilka mostków. Dopiero kiedy Zakopane było w całości zajęte przez Rosjan, resztką sił dotarli tu partyzanci Macniewa, a on sam został mianowany wojennym komendantem miasta. I może właśnie z tego powodu stworzono mu legendę „wyzwoliciela”. Po roku 1989 mit o „wyzwalaniu” Zakopanego został obalony, ale nie wszystkim to wystarczyło. Przy okazji przeniesienia z Placu Zwycięstwa na cmentarz zwłok poległych czerwonoarmistów jedna z gazet pozwoliła sobie na mały żarcik, ze skoro w mieście żadnych walk nie było, to widocznie ci żołnierze zatruli się samogonem.

31 stycznia

150 lat temu urodził się Mariusz Zaruski. Jego życiorysem i wielością zainteresowań można by obdzielić kilku ludzi. Był m.in. żeglarzem pierwszej klasy i jednym z największych orędowników powrotu Polski na morza. Kiedy jednak w roku 1904 osiadł w Zakopanem, gdzie miał niewielkie szanse rozwijania żeglarskiej pasji, natychmiast znalazł sobie inną: górskie wspinaczki i narciarstwo.

W krótkim czasie dołączył do czołowych ówczesnych zdobywców Tatr, czego nie omieszkał podkreślać ubiorem i całym zachowaniem. Prowokowało to czasem do kpin, chociaż na ogół życzliwych, bo rzeczywiście wytyczał nowe trendy w taternictwie, zwłaszcza zimą. Niepodważalne są też jego pionierskie zasługi dla tatrzańskiego narciarstwa, jak choćby utworzenie w roku 1907 Zakopiańskiego Oddziału Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego, czy napisanie „Podręcznika narciarstwa według alpejskiej szkoły jazdy”.

Jako jeden z pierwszych zrozumiał też potrzebę utworzenia w Tatrach pogotowia górskiego. Ostatecznym impulsem do powołania TOPR-u w roku 1909 stała się, jak wiadomo, śmierć w lawinie pod Małym Kościelcem kompozytora Mieczysława Karłowicza, ale całą koncepcję Zaruski obmyślił już wcześniej. W ciągu następnych pięciu lat, powołany na naczelnika nowej służby, wziął osobiście udział w wielu trudnych wyprawach ratunkowym, m.in. w akcji na Małym Jaworowym Szczycie, podczas której zginął Klimek Bachleda.

Taternicki okres w życiu Zaruskiego zakończył się z wybuchem I wojny światowej, kiedy to z kolei odkrył w sobie talenty wojskowe i zamiłowanie do wydawania komend. Do Legionów Piłsudskiego wstąpił jako prosty strzelec, zakończył wojnę jako rotmistrz i dowódca pułku ułanów, wziąwszy uprzednio udział w kilkudziesięciu bitwach. Działając jako nowotarski komendant wojskowy w imieniu rządu Jędrzeja Moraczewskiego, wprowadził polskie oddziały do Jaworzyny i na Zamagurze Spiskie. Za „odzyskanie” Spisza dla Polski został awansowany do stopnia majora, jednak „zdobyte” przez niego tereny i tak trzeba było oddać, bo konferencja pokojowa w Paryżu zadecydowała o przyznaniu ich Czechosłowacji.

Służbę w wojsku zakończył jako generał w roku 1926. 13 lat później, po napaści ZSRR na Polskę, nie zapomniano mu udziału w wojnie polsko-bolszewickiej, zmarł w roku

1941 w więzieniu NKWD w Chersoniu. W roku 1997, zgodnie z wyrażanym za życia życzeniem, został symbolicznie pochowany na Pęksowym Brzyzku.

1 lutego

5 lat temu zmarła Wisława Szymborska. Jak się wydaje, związki poetki z Podhalem ograniczały się głównie do pobytów w Domu Pracy Twórczej Astoria przy Drodze do Białego w Zakopanem. Właśnie tu jednak miało miejsce wydarzenie historyczne, o którym dziś przypomina tablica pamiątkowa przy wejściu do tej zasłużonej placówki, wykonana według projektu Hanny Zwierzchowskiej. Napis na tablicy głosi: „W tym domu 3 października 1996 roku Wisławę Szymborską zaskoczyła wiadomość o Nagrodzie Nobla”. Popularna legenda głosi, że poetka miała wtedy krzyknąć: „Boże, dlaczego ja?”. Na temat, co Bóg odpowiedział poetce, legenda milczy.

Mniej znany jest fakt, że niewiele brakowało, aby Wisława Szymborska także przyszła na świat w Zakopanem. Jej ojcem był bowiem inżynier leśnik Wincenty Szymborski, który przybył tu w roku 1904, by objąć zarząd dóbr hrabiego Zamoyskiego. Poprzedni właściciele zdewastowali tatrzańskie drzewostany na potrzeby huty w Kuźnicach, a reszty dokonała plaga korników. Walczył z nimi wiele lat. W roku 1920 zawarł nawet umowę z wojskiem, by do walki z kornikami dostarczyło… trzystu jeńców bolszewickich.

Ponadto Szymborski dał się poznać w Zakopanem jako działacz kulturalny i sportowy, mając swój udział w powstaniu m.in. Muzeum Tatrzańskiego i TOPR-u. Był także aktywnym członkiem miejscowej organizacji Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego i w roku 1918 został wybrany na „wiceprezydenta” Rzeczypospolitej Zakopiańskiej.

Marek Lubaś-Harny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.