Obrazili jej rodzinę... zapłacą i przeproszą!
Zapadł wyrok w sprawie kontrowersyjnej książki Antoniego Hukałowicza. Tysiąc zł i przeprosiny otrzyma pani Stanisława Skobodzińska od autora i wydawcy za napisanie kłamstw o jej wujku i dziadku.
- Wystarczyło przeprosić, a nie wniosłabym sprawy do sądu - mówi 78-letnia pani Stanisława Skobodzińska z Wasilkowa. - Zrozumiałabym pomyłkę. Ale te kłamstwa bardzo skrzywdziły mnie i moją rodzinę - dodaje.
Sprawa dotyczy pierwszego tomu kontrowersyjnej książki Antoniego Hukałowicza pt. „Poletko wszystkich Świętych”. Została w niej opisana historia Wasilkowa, a także wujka i dziadka pani Skobodzińskiej, którzy - jak twierdzi kobieta - zostali posądzeni w niej o współpracę z władzą komunistyczną.
Urażona pani Stanisława wniosła sprawę do sądu. W ubiegły piątek Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał prawomocny wyrok. Sprawa zakończyła się na korzyść pani Skobodzińskiej. Autor i wydawca mają jej wypłacić zadośćuczynienie w wysokości tysiąca złotych oraz oficjalnie przeprosić.
- Jestem zadowolona z wyroku - mówi pani Skobodzińska. - Nie chodziło o pieniądze, bo wydałam na to wszystko znacznie więcej, niż dostanę. Chodziło o prawdę - dodaje.
Kobieta o książce, w której opisane są losy jej dziadka i wujka dowiedziała się dopiero w 2013 roku, czyli trzy lata po tym, jak się ukazała.
- Powiedział mi o tym znajomy, którego spotkałam na cmentarzu w Wasilkowie - tłumaczy kobieta. - Nie miałam wcześniej o tym pojęcia. - dodaje.
Nie ukrywa, że kłamstwa, które zostały opisane w książce sprawiły jej wiele przykrości.
- Ludzie pytali mnie, czy mój dziadek i wujek byli komunistami - tłumaczy kobieta. - Przez pół roku nie mogłam spać, wiele nerwów mnie to kosztowało - dodaje.
Książka Hukałowicza została sfinansowana i wydana przez Urząd Miasta w Wasilkowie. Pieniądze na jej publikację przeznaczył Antoni Pełkowski, ówczesny burmistrz Wasilkowa.
- Nie znam tego wyroku, ale chętnie go poznam. Jestem bardzo ciekawy uzasadnienia - mówi Pełkowski, starosta białostocki.
Obecny burmistrz - Mirosław Bielawski również nie skomentował piątkowego wyroku, tłumacząc, że nie zna szczegółów w sprawie.
Autor Antoni Hukałowicz z wykształcenia jest technologiem włókiennictwa. W swojej książce opisuje historie Wasilkowa. Odwołuje się m.in. do tragicznych wydarzeń ze stycznia 1946 roku. Wtedy żołnierze AK zabili dziewięciu mieszkańców miasta. Wśród nich byli wujkowie pani Skobodzińskiej - Aleksander i Stefan Niżyborscy.
Hukałowicz pisze o kilku zamordowanych m.in. o Aleksandrze. Opisuje jak został on skazany na śmierć za współpracę z sowietami, przynależność do Polskiej Partii Robotniczej oraz za to, że udostępnił swój dom partyjnemu sekretarzowi.
W książce znajdziemy też opis wykonania wyroku. Jednak nawet historycy IPN nie są pewni przebiegu tych wydarzeń. Przypuszczają, że egzekucja rzeczywiście była dokonana na podstawie wyroku podziemia. Ten jednak się nie zachował i trudno stwierdzić, kto, jak i za co był skazany. Zeznania członków AK, którzy brali udział w egzekucji, nie są jednoznaczne. Ci co bezpośrednio strzelali twierdzili bowiem, że mieli rozkaz „z góry”. Dowódcy natomiast zapewniają, że był to samosąd. Zeznania te nie są jednak zbyt wiarygodne, bo były składane przed sądem komunistycznym. Zarówno w IPN jak i w Archiwum Państwowym nie ma dowodu, by Niżyborscy byli współpracownikami władzy komunistycznej, nie ma ich też na liście członków partii komunistycznych. Podobnie nie ma dowodów na inne fakty podane w książce Hukałowicza.
- Napisano w niej , że partyzanci zabili mego dziadka, a jego ciało wyrzucili do chlewa - opowiada oburzona pani Stanisława. - To nieprawda. Mój dziadek zmarł śmiercią naturalną wiele lat po wojnie.