Od Krakowa do Brukseli. Bitwa o Donbas jak Bitwa Warszawska

Czytaj dalej
Fot. fot. adam jankowski / polska press
Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Bitwa o Donbas jak Bitwa Warszawska

Paweł Kowal

Bitwa o Donbas jest jak Bitwa Warszawska w 1920 roku. Nie pod każdym względem oczywiście, ale pod jednym na pewno. Od losów tej bitwy zależą losy wojny. A od losów tej wojny zależy dalszy pokój w Europie.

Jeśli Rosjanie zwyciężą w Donbasie, pójdą dalej: w kierunku Odessy i Mołdawii, pójdą na Kijów. Przyjdzie czas, za dwa-trzy lata, kiedy będzie my się ich obawiali i w Warszawie. Natura systemu rosyjskiego jest zabójcza „albo-albo”. Tylko skuteczne załamanie systemu putinowskiego da światu oddech – inaczej to będzie walka z czasem od bitwy do bitwy, od kryzysu do kryzysu.

Dzisiaj może się komuś wydawać, że „jest NATO”, „jest UE” i jest w związku z tym jakaś tajemna granica bezpieczeństwa na Bugu, której Putin nie przekroczy. Otóż Polakom należy się prawda: takiej granicy nie ma. A po drugie, nawet jeśli ta granica jest – to wynika z dynamiki czasu. Pomimo krytyki względem Berlina czy Paryża – to jednak oni są w tej wojnie po stronie ofiary, nie bronią agresora. Mówimy jednym głosem choć w różnych tonacjach. Ale czyż trudno o zmianę w dziedzinie tak chimerycznej jak polityka? Wielu ludziom Brexit wydawał się nie do pomyślenia, ale jednak się zdarzył. Obecna koniunktura może nie trwać długo. A gdyby LePen zwyciężyła we Francji w najbliższą niedzielę? Gdyby Francja opuściła struktury wojskowe NATO i zaczęła reprezentować rosyjskie interesy w UE? Czy tak trudno sobie wyobrazić, że jakiś francuski minister opowiada w takich czasach rzeczy takie jak minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto? To nasze polityczne tu i teraz jest kruche jak krucha i niepewna jest polityka.

A tak naprawdę w tej wojnie nie chodzi tylko o politykę. Tu kluczową sprawą jest moralność. Świat przez dekady wydaje krocie na utrzymanie licznych organizacji międzynarodowych, ich urzędników, specjalistów i ekspertów. Przez lata wmawiamy sobie, że jest ONZ, jest OBWE, że przynajmniej cywili w razie czego będzie miał kto wybronić przed śmiercią. Już wiemy, że tak nie jest. Świat patrzy na Mariupol, do Kijowa każdego dnia przyjeżdżają pociągi z dygnitarzami z całego świata, a w mariupolskim kotle giną ludzie, napastnik niszczy metodycznie dom po domu i nic. Podziw dla bohaterstwa. Ale od podziwu oni nie przeżyją.

Zbigniew Jasiński poeta powstańczej Warszawy pisał w 1944 roku o tym aplauzie dla walczącej Warszawy, że nic ten aplauz nie znaczy, gdy nie ma realnej pomocy, gdy nie ma amunicji. Oby się ta historia nie powtórzyła.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.