Osiedle Przylesie w Białymstoku. Nie chcą mieszkać koło krematorium

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Urszula Ludwiczak

Osiedle Przylesie w Białymstoku. Nie chcą mieszkać koło krematorium

Urszula Ludwiczak

Białostocka spopielarnia zwłok budzi mnóstwo emocji od chwili, gdy pojawiła się informacja, że powstaje. Od półtora roku mieszkańcy walczą o jej zamknięcie.

Nie chcemy wdychać rakotwórczych substancji! - alarmują mieszkańcy osiedla Przylesie w Białymstoku. - To, że nie widać tu unoszącego się czarnego dymu lub nie czuć żadnego zapachu, nie znaczy, że nic się do środowiska nie wydostaje. Najgorsze są te niewidoczne i niewyczuwalne mikrocząsteczki. Boimy się o życie i zdrowie nasze i naszych dzieci!

- Krematorium działa zgodnie z prawem - zapewnia Bartłomiej Gorlewski, przedstawiciel Krematorium Białystok. - Żadna instytucja nam nie przedstawiła dotąd żadnego zarzutu, wszystkie kontrole zakończyły się pozytywnie. Naszym zdaniem, oraz zgodnie z powszechną wiedzą, działalność krematorium nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowia mieszkańców.

Miała być sprzedaż narzędzi, jest spopielanie zwłok

Krematorium działa od około roku. Ale od momentu, gdy pojawiła się informacja, że taki zakład powstaje przy ul. Ciołkowskiego, budzi mnóstwo emocji.

Bo o tym, że spopielarnia zwłok powstaje w pobliżu ich domów, mieszkańcy osiedla Przylesie dowiedzieli się dopiero, gdy inwestycja była niemal na ukończeniu, a inwestor wystąpił do urzędu miasta o pozwolenia na zamontowanie instalacji gazowej, która miała zasilać urządzenia technologiczne. Wcześniej na płocie okalającym działkę wisiał szyld o usługach polegających na... sprzedaży elektronarzędzi.

- Urząd Miasta wydał inwestorowi pozwolenie na budynek usługowy. W polskim prawie nie ma obowiązku, aby uprzedzać, jaka to będzie usługa - zaznacza Gorlewski. - A krematorium to według polskiego prawa nie jest ani przemysłowa, ani uciążliwa usługa. To taka sama usługa jak każda inna. Może powstać w dowolnym miejscu.

Osiedle Przylesie w Białymstoku. Nie chcą mieszkać koło krematorium
Wojciech Wojtkielewicz Krematorium przy ul. Ciołkowskiego w Białymstoku działa, mimo że okoliczni mieszkańcy protestują, a prezydent miasta, uważa, że jest to niezgodne z prawem.

Jednak gdy mieszkańcy dowiedzieli się, że inwestor chce tu budować krematorium, zaczęły się protesty. Nikt nie chciał takiego sąsiedztwa. Latem ubiegłego roku - w obawie o swoje zdrowie - wyszli na ulicę.

- To jakaś paranoja. Krematorium zlokalizowane będzie 180 metrów od placu zabaw. Niedaleko jest też przedszkole i szkoła - mieszkańcy tłumaczyli mediom.

Inwestycją zainteresowało się też miasto. Radni zmienili plan zagospodarowania przestrzennego w tej okolicy tak, aby nie mogło tu powstać krematorium.

Inwestor zaś zaskarżył decyzję radnych o zmianie sposobu zagospodarowania okolicy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Sąd przyznał jednak rację radnym. Inwestor złożył odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

W czerwcu tego roku prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Białymstoku. Sprawę przekazało jej Centralne Biuro Antykorupcyjne, do którego zgłosili się mieszkańcy. Prokuratura sprawdza, czy powiatowy inspektor złamał prawo. Chodzi o możliwość niedopełnienia obowiązków służbowych w związku z dopuszczeniem tej inwestycji do użytku.

Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że nie ma przepisów, które jednoznacznie określałyby zasady działania krematoriów. A minister środowiska w 2010 roku wyłączył krematoria z listy przedsięwzięć uciążliwych dla środowiska.

Podnieśli nam podatki!

Mieszkańcy osiedla zaznaczają, że choć przepisów o krematoriach nie ma, istnieje szereg orzeczeń, m.in. białostockiego WSA, odnośnie domów pogrzebowych. W orzeczeniach tych jednoznacznie uznaje się za zmianę sposobu użytkowania budynku, przekształcenie działalności z kwiaciarni czy biura na dom pogrzebowy.

Osiedle Przylesie w Białymstoku. Nie chcą mieszkać koło krematorium
Wojciech Wojtkielewicz

- W dwóch z takich wyroków wskazano, że usługi w postaci domów pogrzebowych należą do usług uciążliwych i nie mogą być lokalizowane jako zwykłe usługi, zaś działalność polegająca na organizowaniu uroczystości pogrzebowych jest działalnością wyodrębnioną, która może naruszać prawnie chronione interesy właścicieli nieruchomości sąsiednich i w tej sytuacji konieczna jest decyzja o zmianie sposobu użytkowania obiektu - tłumaczą mieszkańcy.

- Co ciekawe, w latach 2005-2014 organy białostockiego nadzoru budowlanego, wydające decyzje przed wyrokami sądów, nie miały żadnych wątpliwości, iż zmiana przeznaczenia budynku z handlowo-usługowego na dom pogrzebowy stanowiła zmianę sposobu użytkowania budynku - zaznaczają mieszkańcy.

Argumentują też, że krematoria nie są inwestycjami obojętnymi dla zdrowia zamieszkującej w sąsiedztwie ludności.

- Potwierdzają to liczne badania naukowe - mówią. - Krematoria emitują produkty spalania zarówno używanego tam paliwa, jak i spopielanych zwłok wraz z ubraniami i trumnami. Spopielane ciała zawierają w sobie szereg elementów metalowych, rtęć, wolfram i tytan. Ilości tych metali mogą być w poszczególnych zwłokach niewielkie, tym niemniej z uwagi na ich charakterystykę i ewentualną dużą ilość spopielanych zwłok, skutki zdrowotne dla najbliższych okolic mogą być istotne.

Mieszkańcy powołują się też na opinię znanego białostockiego onkologa, prof. Marka Wojtukiewicza, który stwierdził, że działanie krematorium może stanowić zagrożenie dla zdrowia. Chodzi m.in. o uwalniające się w czasie kremacji tlenki azotu, które zwiększają podatność na infekcje dróg oddechowych. Z kolei np. powstający podczas spalania tlenek węgla może powodować przy wyższej ekspozycji nawet zgon. Pod tą opinią swoje pieczątki postawiło 90 innych znanych białostockich lekarzy.

- Nie rozumiemy, dlaczego mimo tego, że sprawa ciągle się toczy, m.in. w prokuraturze, krematorium normalnie działa - mówią mieszkańcy. - A Urząd Miasta, choć początkowo obiecywał załatwienie sprawy, teraz nabrał wody w usta i żeby było śmieszniej, przysłał nam decyzję o wzroście o 1/3 podatku od ziemi, na której stoją nasze domy!

Czekają na decyzję sądu

- Miasto od początku nie akceptowało działalności krematorium, które naszym zdaniem rozpoczęło działalność niezgodnie z prawem - zaznacza Urszula Mirończuk, rzeczniczka białostockiego magistratu. - Zmiana sposobu użytkowania budynku z usługowo-handlowego na kremacyjny odbyła się samowolnie, bez zgody miasta. Urząd Miejski przeprowadził zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, by uniemożliwić prowadzenie takiej działalności w tym miejscu.

Miasto czeka teraz na rozstrzygnięcie odwołania inwestora do NSA. Zawieszone jest też postępowanie przed wojewódzkim inspektorem budowlanym.

- Od decyzji powiatowego inspektora wpłynęły odwołania dwóch mieszkańców, które umorzyliśmy - mówi Zofia Sobczyk z WINB w Białymstoku. Inspektor uznał, że nie są oni stroną w tej sprawie, bo ich działki nie graniczą bezpośrednio z działką zajmowaną przez krematorium.

Do inspektora wpłynęło też odwołanie z Prokuratury Rejonowej.

- Byliśmy już gotowi to odwołanie rozpatrywać, ale w międzyczasie do WSA poszła skarga inwestora. Sąd ją odrzucił, inwestor się odwołał.

Skargę na decyzję WINB złożyli też mieszkańcy. Ale sąd ją oddalił.

- Oba rozstrzygnięcia nie są jeszcze prawomocne, dlatego zawiesiliśmy nasze postępowanie do czasu prawomocnego rozpatrzenia skarg - mówi Zofia Sobczyk.

W międzyczasie inspektor wystąpił do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska z pytaniem, czy krematorium jest przedsięwzięciem, które może znacząco wpływać na środowisko. Ale okazuje się, że przepisy tego nie regulują. Poszło też pytanie do inspekcji sanitarnej, czy w związku z taką działalnością nastąpiła zmiana warunków higieniczno-sanitarnych, ale według inspekcji, nie ma takich przesłanek.

- Będziemy rozpatrywać tę sprawę, gdy będą prawomocne orzeczenia sądu. Może to nastąpić w najbliższym czasie. O ile oczywiście nie będzie skargi kasacyjnej do NSA - mówi Sobczyk.

Inwestor się broni

Bartłomiej Gorlewski uważa, że nie ma żadnych podstaw, aby krematorium nie działało przy ul. Ciołkowskiego.

- My wybraliśmy przecież w mieście miejsce jak najmniej uciążliwe - zaznacza. - Inwestor kupił działkę blisko granicy miasta, w strefie przemysłowej, gdzie mogą być świadczone usługi uciążliwe, do jakich krematorium nawet się nie zalicza. Protesty, które mają miejsce, to dla nas też przykra sprawa, tym bardziej, że w bezpośrednim sąsiedztwie krematorium nie ma zabudowy mieszkaniowej, jest tam ona zakazana.

Jak zaznacza Gorlewski, w Polsce krematoria są na osiedlach, między domami.

- Nikomu to nie przeszkadza. Tylko u nas Urząd Miasta twierdzi, że nie możemy działać - dziwi się. - Zaskarżyliśmy orzeczenie WSA do NSA, bo naszym zdaniem rada miasta podjęła tę decyzję przekraczając swoje kompetencje. Gmina może ustalać plan zagospodarowania, jak chce, ale nie może robić zmian, żeby zablokować konkretną inwestycję.

I dodaje, że złożone odwołanie i tak nie ma wpływu na funkcjonowanie krematorium, które cały czas działa.

- Czemu nikt się nie buntuje, że ktoś wydał zgodę na budowę osiedla mieszkalnego przy granicy z terenem przemysłowym - zastanawia się Gorlewski. - Nie ma tam żadnej strefy buforowej, choćby kawałka lasu. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że u kogoś za płotem może powstać każdy obiekt przemysłowy. Pewnie mieszkańcy dopiero sobie uświadomili, gdzie kupili domy. Już powstaje tam malarnia proszkowa. Krematorium, które jest jednak oddalone od domów, będzie najmniejszym problemem.

Mieszkańcy wiedzą jedno - gdy w 2007 r. kupowali w tej okolicy domy, w planach zagospodarowania nie było informacji o takich obiektach.

- A skoro działalność krematorium nie jest uciążliwa, to dlaczego inwestor budował je pod osłoną szopy? - pytają.

Urszula Ludwiczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.