Po wypadku na basenie Paulina sama może tylko potrzeć nos dłonią

Czytaj dalej
Fot. Archiwum rodzinne
Bartosz J. Klepacki

Po wypadku na basenie Paulina sama może tylko potrzeć nos dłonią

Bartosz J. Klepacki

Choć od tragicznych wydarzeń na pływalni miejskiej w Łomży mija już siedem lat, rodzina 23-letniej dziś Pauliny Sokół nadal walczy w sądzie o wyrok dla winnych. Za trzy lata sprawa się przedawni, ale trauma tamtych dni pozostanie na zawsze

Dziś cała Polska mówi o tragicznym wypadku na pływalni w Wiśle, gdzie w połowie stycznia utonął 12-letni chłopiec. Basen odmienił także życie Pauliny Sokół z Łomży. 9 kwietnia 2010 roku 16-letnia wówczas dziewczynka topiła się na miejskiej pływalni. Czterem osobom postawiono zarzuty - dwóm ratownikom, kierownikowi basenu oraz lekarzowi pogotowia. Sprawa ciągnie się w sądach od blisko siedmiu lat, ale - ku zdziwieniu rodziny i opinii publicznej - osoby z zarzutami ciągle pozostają bez winy. Rodzina czuje żal i walczy o życie Pauliny każdego dnia.

Jest więźniem własnego ciała

Paulina przez niemal pół roku po wypadku była w śpiączce. Ale nawet kiedy odzyskała świadomość, lekarze stawiali dość pesymistyczne diagnozy. Dziewczynka do szpitala trafiła bowiem w krytycznym stanie. Wtedy każdy dzień walki o jej życie dłużył się, jakby trwał tygodniami.

- Ale przez pierwsze dwa lata po wybudzeniu Paulina zaskakiwała lekarzy - podkreśla Grzegorz Sokół, brat dziewczynki. - Rodzicom udało się usunąć rurkę tracheostomijną, Paulina na nowo nauczyła się pić i jeść, chociaż nie własnymi rękami. Zaczęła też mówić, chociaż niewyraźnie.

Niestety, na tym postępy się zatrzymały i od tego czasu Paulina nadal jest całkowicie niesamodzielna. Umie co najwyżej potrzeć nos krawędzią dłoni. O innych samodzielnych czynnościach nie ma mowy. Nawet na wózku nie potrafi się sama poruszać. - I sama bardzo ciężko to znosi - przyznaje Grzegorz. - Jest przygnębiona i zrezygnowana. Myślę, że ma depresję. I trudno jej się dziwić, skoro niemal od siedmiu lat jest więźniem własnego ciała. Straciła szansę na normalne, samodzielne życie. Wszystkie jej talenty i umiejętności w jednej chwili zanikły, a ich miejsce zajęły dolegliwości, napięcie spastyczne, przykurcze, bóle. Z racji afazji, czyli porażenia mięśni twarzy i języka, kontakt słowny ze strony Pauliny jest możliwy tylko w dobre dni, kiedy czuje się nieco lepiej, a napięcie spastyczne jest mniejsze. Cały czas wymaga rehabilitacji, pracy z logopedą, psychologami.

Tylko ona zna prawdę

Paulina często chodziła na basen. Chorowała na skoliozę, a pływanie pomagało w jej leczeniu. Pływała dość dobrze i nigdy wcześniej nawet nie zachłysnęła się wodą. 9 kwietnia na łomżyńskiej pływalni zaczęła się topić. Nie zauważył tego żaden z dwóch dyżurujących ratowników, nie uchwyciła kamera monitoringu.

Postępowanie w sądzie rozpoczęło się pod koniec 2012 r. i zakończyło jesienią ubiegłego roku - w pierwszej instancji wyrokami uniewinniającymi.

- Niemal połowa czasu postępowania w sądzie to oczekiwanie na rozmaite opinie biegłych - mówi brat Pauliny. - Sąd zamówił najpierw opinie uzupełniające od biegłych powołanych wcześniej przez prokuraturę. Były to opinie lekarzy medycyny sądowej i opinia biegłego do spraw ratownictwa wodnego. Czekaliśmy na te opinie około roku, a gdy już spłynęły, okazało się, że są jednoznacznie niekorzystne dla oskarżonych - wszystkie opinie wymieniały fundamentalne błędy popełnione przez ratowników, lekarza pogotowia i kierownika pływalni.

Biegli nie zostawili suchej nitki na postępowaniu oskarżonych.

- Opinię w sprawie ratownictwa medycznego miał sporządzić m.in. konsultant krajowy ds. ratownictwa medycznego, druga była przygotowana w sprawie pracy ratowników i organizacji pływalni. Sąd przychylił się do tych wniosków, a następnie odesłał sprawę do prokuratury. Opinie wpłynęły, trwało to dość długo, jednak co do treści merytorycznej i wniosków były one zbieżne z poprzednimi, nadal też były jednoznacznie niekorzystne dla oskarżonych. Jedna z opinii jednoznacznie wskazała nawet w postępowaniu zespołu pogotowia błędy w sztuce lekarskiej, w wyniku których stan Pauliny stale się pogarszał - opowiada Sokół.

Zatem od końca 2012 do połowy 2016 roku sąd miał w swojej dyspozycji liczne opinie biegłych, po dwie z dziedziny medycyny, po dwie z ratownictwa wodnego, a także opinie informatyków i opinię biegłego do spraw ruchu drogowego.
- W uzasadnieniu wyroku sąd w zasadzie pominął te kluczowe opinie, które w czasie postępowania wydawały się tak ważne. Tego kompletnie nie mogę zrozumieć - komentuje rozżalony Grzegorz Sokół.

Czas ucieka, a rodzina coraz bardziej czuje się bezradna.

- Wyrok w pierwszej instancji uważam za niesprawiedliwy - żali się brat poszkodowanej. - W dodatku cały proces, jego przebieg, przewlekłość, to tylko dodatkowe cierpienia dla całej naszej rodziny. Nie rozumiem, jak w przypadku Pauliny sąd mógł nie skazać winnych. Do wypadku doszło na zmodernizowanym obiekcie, odległość od stacji pogotowia do basenu to niecałe 3 kilometry, z pływalni do szpitala jest niecały kilometr.

Aktualnie sprawa jest w sądzie odwoławczym. Ta instancja jednak wykluczyła Grzegorza z grona pokrzywdzonych i nie uwzględniła jego apelacji. Wyrok zapadnie jeszcze w lutym.

- Wyrok sądu odwoławczego można jeszcze próbować kwestionować w Sądzie Najwyższym, tyle, że do przedawnienia zarzutów pozostaje nam już niewiele czasu, raptem 3 lata - tłumaczy Sokół.

Bartosz J. Klepacki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.