Preparat z jodem bez konsultacji z lekarzem? To może zaszkodzić!

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Agata Sawczenko

Preparat z jodem bez konsultacji z lekarzem? To może zaszkodzić!

Agata Sawczenko

Ja absolutnie – dla siebie, dla swojej rodziny, nie kupię tych preparatów „w razie czego”. I wszystkim odradzam tego typu „terapię”. Natomiast jeśli będziemy mieć wiarygodne informacje o wysokiej aktywności jodu promieniotwórczego, to oczywiście, że i sobie, i swoim dzieciom odpowiednie preparaty podam. Bo na tym polega odpowiedzialne zachowanie – mówi dr hab. n.med. Anna Popławska-Kita, specjalista chorób wewnętrznych, endokrynologii, diabetologii, medycyny nuklearnej z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Wciąż się mówi o zagrożeniu, jakie niosą walki w rejonie ukraińskiej elektrowni w Zaporożu. Boi się pani, że znów może dojść do sytuacji, podobnej do tej sprzed kilkudziesięciu lat, po awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu?

Uważam, że w 1986 roku wcale nie otrzymaliśmy dużej dawki promieniowania. Wtedy pomogła nam pogoda, pomógł wiatr. To dlatego główna fala promieniowania z Czarnobyla poszła nad Skandynawię, trochę nad Niemcy… Summa summarum my nie dostaliśmy dużej dawki. Wiemy, że ówczesne władze Związku Radzieckiego ukrywały tę informację. Dlatego my dostaliśmy ją dopiero po kilku dniach. Wówczas dysponowaliśmy tylko płynem Lugola, który był przyjmowany dosyć chaotycznie – akcja dystrybucji tego płynu nie była wówczas w żaden sposób sensownie koordynowana.

A na czym stoimy w tej chwili? Jakie mamy możliwości, żeby się chronić przed promieniowaniem – jeśli oczywiście faktycznie zajdzie taka potrzeba?

Jeśli mówimy o potencjalnej awarii elektrowni zaporoskiej, to musimy zwrócić uwagę, że odległość jest dwa razy większa niż od Czarnobyla. Czarnobyl leży około 600 kilometrów od Białegostoku, zaporoska elektrownia – ponad 1100 kilometrów. Ta odległość jest dla nas parametrem chroniącym. Reszta jest w rękach pogody. Oczywiście, jodu promieniotwórczego tak czy inaczej się boimy.

Proszę wytłumaczyć, dlaczego jest on taki groźny.

Nasza tarczyca nie umie zróżnicować, czy przyjmuje jod zwykły, czy promieniotwórczy. Jod 131, który jest izotopem mającym możliwość dwóch rodzajów promieniowania Beta i Gamma. Promieniowanie Beta może zniszczyć tarczycę, więc może być przyczyną niedoczynności. Ale boimy się też transformacji nowotworowej. Na ten jod najbardziej wrażliwe są oczywiście noworodki, dzieci, kobiety w ciąży i kobiety karmiące. W tych przypadkach gdyby aktywność jodu promieniotwórczego była duża, to należy jej się bać. Natomiast w te chwili wydaje się, że jesteśmy dużo lepiej przygotowani do potencjalnej, ewentualnej awarii nuklearnej.

Jednostki straży pożarnej dostały tabletki z jodkiem…

Jod jest zabezpieczony w każdym województwie – przynajmniej takie mamy informacje.

W razie zagrożenia wystarczy przyjąć te preparaty?

Dawka jodu, która ma zostać podana, jest wyliczona przez ekspertów i jest bezpieczna.

Ale w internecie już się odzywają sceptycy. Jedni piszą, że preparatów nie trzeba przyjmować, bo zaszkodzą. Inni już próbują zdobyć je na własną rękę.

W Polsce mamy ewidentny problem z zaufaniem do ekspertów. Nasze społeczeństwo ciągle boi się, że zostanie oszukane, wykorzystane. A my, lekarze, przecież nie chcemy nikomu podać nic niebezpiecznego. Polska Agencja Atomistyki kontroluje stężenie jodu promieniotwórczego, my też tutaj w szpitalu mamy cały czas kontrolę aktywności jodu. Tło jest prawidłowe. Ale gdyby rzeczywiście wzrosło, to ja mam nadzieję, że większość ludzi będzie chciała się zabezpieczyć.

A co powiedziałaby pani dziś tym, którzy szukają preparatów na własną rękę?

I kupują płyn Lugola, jodynę, jodek potasu… Tu musimy wrócić do fizjologii tarczycy. Nasza tarczyca do takiego prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu potrzebuje około 150-200 mikrogramów jodu na dobę. Pamiętajm, że od 1986 roku mamy obligatoryjne jodowanie sodu – więc jod cały czas jest dostarczany do tarczycy. Czyli możemy uznać, że nasza tarczyca ma w tej chwili prawidłowe stężenie jodu, który jest niezbędny do syntezy hormonów tarczycy. A pamiętamy, że hormony tarczycy odpowiadają czy pomagają w utrzymaniu metabolizmu całego organizmu, więc są niezwykle ważne. Jeśli jednak lekarz mimo wszystko lekarza zauważy niedobory jodu, ma do dyspozycji odpowiednie preparaty. Te tabletki, które są dostępne w aptekach, zawierają dawki 100 i 200 mikrogramów. To są dawki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania – one nie zabezpieczą przed przenikaniem jodu promieniotwórczego.

To co zabezpieczy?

Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia wyliczyli, że aby zabezpieczyć tarczycę przed wchłonięciem tego niebezpiecznego jodu promieniotwórczego musimy podać nagle dawkę 100 miligramów – czyli tysiąc razy wyższą niż to, co jest dostępne w aptekach, a dokładnie to, co jest przygotowane na wypadek katastrofy. Oczywiście dawka 100 miligramów dotyczy osób dorosłych. U dzieci mamy odpowiednio wyliczone dawki niższe.

A co będzie po przyjęciu tego preparatu?

Wiem, że część osób boi się, co będzie, jak tarczyca wchłonie tak wielką dawkę. My zakładamy, że tarczyca tego nie wchłonie. Poza tym – czasami podajemy niektórym pacjentom takie duże dawki jodu.

Kiedy?

Na przykład mamy tabletki stosowane w leczeniu zaburzeń rytmu serca, które zawierają 75 miligramów jodu. Podobnie jest przed różnymi badaniami diagnostycznymi – też podajemy duże dawki jodu. Ale to nie znaczy, że całość jest wchłaniana przez tarczycę. Podanie tak dużej dawki jodu powoduje taki mechanizm ochronny w tarczycy – zwany efektem Wolffa-Chaikoffa, że tarczyca, w uproszczeniu mówiąc, przerażona tą wysoką dawką jodu blokuje jego transport. Taka blokada trwa 24, maksymalnie 48 godzin. Nie zakładamy więc, że ta duża dawka zostanie wchłonięta, tylko że zablokuje wchłanianie jodu promieniotwórczego.

To może więc warto jednak kupić te preparaty dostępne w aptekach?

Ja absolutnie – dla siebie, dla swojej rodziny, nie kupię tych preparatów „w razi czego”. I wszystkim odradzam tego typu terapię. Natomiast jeśli będziemy mieć wiarygodne informacje o wysokiej aktywności jodu promieniotwórczego, to oczywiście, że i sobie, i swoim dzieciom odpowiednie preparaty podam. Bo na tym polega odpowiedzialne zachowanie. Ale wracając do katastrofy w Czarnobylu – myśmy prowadzili później długoterminowe, wieloletnie badania, oceniające, czy tamta katastrofa wpłynęła na liczbę zachorowań na raka tarczycy.

I co?

Wszystkie ośrodki w Polsce jednoznacznie odpowiedziały: nie ma więcej raków tarczycy niż było przed katastrofą. Wydaje się więc, że to, co się wtedy zdarzyło, to po pierwsze – aktywność była mała, po drugie – nawet ta chaotyczna akcja z płynem Lugola zdała jednak egzamin, okazała się skuteczna, choć oczywiście dziś wiemy, że nie była najlepszym rozwiązaniem. A to, co pozytywnego myśmy z tej awarii w Czarnobylu wyciągnęli – to jest zainteresowanie tarczycą. To badanie się ludzi, profilaktyka. My jako klinika endokrynologii – razem z kliniką chirurgii endokrynologicznej, zakładem medycyny nuklearnej – prowadzimy kompleksowe leczenie raka tarczycy. I naprawdę na naszym terenie te raki wykrywane są na bardzo wczesnych etapach rozwoju. A wtedy rak tarczycy – zwłaszcza rak brodawkowaty – wylecza się całkowicie w granicach 97 procent! Więc to zainteresowanie tarczycą przełożyło się na bardzo dobre efekty wczesnej diagnostyki i wczesnego leczenia ewentualnych nowotworów.

Co się stanie, jeśli nie posłuchamy pani, kupimy leki w aptekach i sami będziemy próbowali się zabezpieczać przed szkodliwym promieniowaniem?

Jeśli tarczyca jest całkiem zdrowa, nie ma w niej stanów zapalnych, autoagresji, zmian ogniskowych, to ma ona różne mechanizmy ochronne, które mają szansę zadziałać przy niekontrolowanym podaniu jodu. I być może, że takie osoby nawet bardzo nie ucierpią. Ale jeżeli mamy w tarczycy – jej budowie bądź funkcji - utajone, niezdiagnozowane do tej pory zaburzenia, to mechanizmy chroniące przed nadmiarem jodu nie zadziałają. Ten jod zostanie wprowadzony do wnętrza komórek. Niestety, czas trwania w takich komórkach pęcherzykowych tarczycy wynosi około 280 dni. Więc jeśli ten jod wejdzie już do tarczycy, to przez prawie rok ona będzie go wykorzystywać, a wtedy będzie produkować nadmiar hormonów tarczycy. Więc te osoby narażają się na zaburzenia funkcji tarczycy, na nadczynność, przez prawie rok.

Z czym to się wiąże?

Nadczynność tarczycy to zespół objawów wynikających z nadmiaru hormonów, który wpływa na układ sercowo-naczyniowy, a więc daje różnego rodzaju zaburzenia rytmu serca, niewydolność mięśnia sercowego, zwiększa ryzyko zawału. Ale wpływa również na inne narządy: układ nerwowy, przewód pokarmowy, układ rozrodczy, czy układ neurologiczny. Inne utajone zaburzenia funkcji tarczycy przy podaży dużej, niekontrolowanej dawki jodu może spowodować niedoczynność tarczycy.

A z drugiej strony, co nam grozi, jeśli mimo wytycznych nie przyjmiemy polecanych preparatów, jeśli do skażenia faktycznie dojdzie?

Wtedy ten promieniotwórczy jod 131 zostanie wychwycony przez tarczycę i promieniowanie Beta tę tarczycę zniszczy. A do tego jest jeszcze potencjalne ryzyko transformacji nowotworowej. Dlatego bardzo namawiam na wiarę w nas, lekarzy. Słuchajcie ekspertów, ufajcie naszej wiedzy, a nie teoriom spiskowym. My naprawdę nie mamy powodu, żeby kogokolwiek oszukiwać.

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.