Marcin Kędryna

Selfie z Doktorem Bartosiakiem - felieton Marcina Kędryny

Selfie z Doktorem Bartosiakiem - felieton Marcina Kędryny
Marcin Kędryna

„Nie lękajcie się”, może dziś mówić Wołodymyr Zełenski. Mogą mówić Ukraińcy. Ukraińcom odwagi nie brakuje. Mają jej tyle, że mogliby obdzielić nią pół świata. Brakuje jej raczej przywódcom Zachodu. Z Bidenem na czele.

Jesienią 1978 roku chodziłem do zerówki. Pamiętam książkę, z której uczyliśmy się literek. Na okładce miała dziewczynkę, która w ręce trzymała książkę, z której uczyliśmy się literek, na której okładce była dziewczynka, która w ręce trzymała książkę, na której okładce coś było, ale było to zbyt małe, żeby rozpoznać, co? Choć najprawdopodobniej była to dziewczynka z książką w ręce. Wydaje mi się, że mój haczyk w szatni oznaczony był jakąś liczbą łezek. Dużo więcej nie pamiętam, bo wciąż chorowałem i zasadniczo mało do tej zerówki chodziłem. W czerwcu 1979 roku byłem w sanatorium w Szklarskiej Porębie. Pamiętam, że koledzy opowiadali dowcipy o Polaku, Rusku i Niemcu. W dowcipach występował diabeł, często fekalia. Polak wychodził na spryciarza, a Niemiec, wtedy jeszcze, na idiotę. Opowiedziałem dowcip o milicjantach, ale nikt się nie śmiał. Być może dlatego, że było to sanatorium Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Nie słyszałem więc ani słów „Nie lękajcie się”, jakie Jan Paweł II wypowiedział na inauguracji swojego pontyfikatu, ani homilii na placu Zwycięstwa, słów „niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Zresztą nawet, gdybym je wtedy słyszał - nic raczej bym z tego nie zrozumiał.

Nie słuchałem Papieża w 1979 roku, nie byłem pod stocznią w sierpniu 1980, mimo iż byliśmy wtedy u cioci Krysi, w Gdańsku. Ostatnimi laty brałem udział w kilku historycznych wydarzeniach. Zwykle w ich kuluarach. Świadomość historyczności tych wydarzeń przychodziła z pewnym opóźnieniem. Z bliska czasem słabo widać.

Przyjechałem do Warszawy specjalnie, by wziąć udział w historycznym wydarzeniu, jakim być miało - według zapowiedzi poważnych w sumie ludzi - przemówienie prezydenta Bidena.

2. Być może dla niektórych z Państwa będzie niespodzianką, że prezydent USA swoje przemówienia czyta. Dwie szybki przy podium nie służą, by osłaniać mikrofony od wiatru. Wyświetlany jest na nich tekst. Na dwóch, by przemawiający mógł ruszać głową. By wyglądało to naturalniej.

Nie wiem, kto napisał przemówienie, które prezydent Biden wygłosił na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Bardzo mało prawdopodobne jest, by w październiku 1978 roku autor przemówienia chodził do zerówki, a już zupełnie nie jest prawdopodobne, by w czerwcu 1979 roku był w sanatorium MSW w Szklarskiej Porębie. Jakoś prawdopodobne jest, że nie było go jeszcze wtedy na świecie. A jakim by nie był specjalistą od Europy Wschodniej, nie wie, jak się żyje po złej stronie żelaznej kurtyny. Prezydenci bywają czasem ofiarami autorów własnych przemówień.

Być może dla niektórych z Państwa będzie to niespodzianką, ale wygłoszone na dziedzińcu Zamku Królewskiego przemówienie, nie było raczej - poza kurtuazyjnymi fragmentami - skierowane do nas. Do nas prezydent Biden mówił w Pałacu Prezydenckim. Nam powtarzał, że artykuł piąty jest świętością, że broniony będzie naszej ziemi każdy cal czy metr (w zależności od wersji). Nam, bo nie tylko Amerykanom, mówił w Rzeszowie, że 82. dywizja powietrznodesantowa to najlepsze wojsko na świecie. Wojsko bitne, gdyż bije się skutecznie od lat. Dla nas są uzupełniające te słowa obrazy samolotów F35 tankujących nad Krakowem, AWACS-ów, śmigłowców, wpływającego do portu w Gdańsku niszczyciela AEGIS, chroniących lotnisko w Rzeszowie baterii rakiet Patriot.

Na dziedzińcu Zamku Królewskiego prezydent Biden mówił przede wszystkim do Amerykanów. Jest ich prezydentem. Zawsze do nich mówi. Mówił też do Ukraińców. I to oni najbardziej wyczekiwali jego słów. No i usłyszeli. Cytat z Jana Pawła II. „Nie lękajcie się”. Słowa, które spodobały się autorowi przemówienia. Tak bardzo, że nie zauważył, czego dotyczyły w oryginale.

3. „Nie lękajcie się”, może dziś mówić Wołodymyr Zełenski. Mogą mówić Ukraińcy. Ukraińcom odwagi nie brakuje. Mają jej tyle, że mogliby obdzielić nią pół świata. Brakuje jej raczej przywódcom Zachodu. Z Bidenem na czele.

***

Na dziedzińcu Zamku Królewskiego prezydent Biden mówił do Amerykanów. Mówił do Ukraińców. Mówił do Rosjan. W kwestii, co mówił do tych ostatnich istnieje pewna rozbieżność pomiędzy nim a służbami Białego Domu.

Do mnie powiedział jedno zdanie. Ostatnie. Powiedział: „Thank you for your patience.”

Czekając strasznie zmarzłem. Z dziedzińca Zamku Królewskiego wyniosłem przeziębienie. I selfie z doktorem Bartosiakiem. Więc nie mogę mówić, że wyszedłem z niczym.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.