Piotr Guzik

Siła nie drzemie w mięsie? Weganin: Spożywanie go jest szkodliwe

Ryszard Piotr od 17 lat nie je mięsa. Zrezygnował też z produktów odzwierzęcych. Żałuje, że tak późno się na to zdecydował Fot. Piotr Guzik Ryszard Piotr od 17 lat nie je mięsa. Zrezygnował też z produktów odzwierzęcych. Żałuje, że tak późno się na to zdecydował
Piotr Guzik

- Znajomi mięsożercy po jedzeniu są ociężali. A ja po roślinnym posiłku potrafię rzucić się do zabawy z ich dzieciakami. Mimo tego, że bywam najstarszy w towarzystwie - mówi Ryszard Piotr, trener zdrowia i weganin.

Kawał chłopa z pana, więc pewnie dopiero niedawno zrezygnował pan z jedzenia mięsa.
Mając na uwadze, że mam około 60 lat na karku, to w sumie niedawno. Będzie jakieś 17 lat. Żałuję, że nie zdecydowałem się na to wcześniej.

Dlaczego?
Ponieważ mogłoby to oszczędzić życia wielu istotom. Zaliczam się do wegan empatycznych. Zrezygnowałem z jedzenia mięsa, ponieważ uświadomiłem sobie, że to, co mam na talerzu, pochodzi od istoty, która sporą część swojego życia doświadczała strachu i ogromnego stresu. Są też weganie zdrowotni, którzy nie spożywają mięsa i produktów od zwierzęcych, ponieważ mają świadomość, jak wiele szkodliwych substancji chemicznych jest w mięsie zwierząt hodowanych na fermach.

Ciężko było się przestawić?
U mnie następowało to stopniowo. Na początek zrezygnowałem z wołowiny i wieprzowiny. Potem odstawiłem drób. A z czasem także jaja i inne produkty odzwierzęce.

Co sprawiło, że przestał pan jeść mięso?
Jakieś 20 lat temu, idąc ulicą Krakowską w Opolu, zaczepił mnie krisznowiec, który chciał mi wcisnąć jakąś książkę i zachęcał do tego, abym przestał zjadać zwierzęta. Wtedy miałem inny światopogląd i inny styl życia. Jeździłem na motorze, lubiłem zajadać się kiełbasą. Więc wyśmiałem go. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym nie jeść mięsa. Ale ziarno zostało jednak zasiane, a ja - jak już wspomniałem - byłem coraz bardziej świadomy tragicznego losu zwierząt. I można powiedzieć, że karma wraca, bo teraz ze mnie się śmieją. Z tego samego powodu. Ale przy tym zastanawiają się, jak to możliwe, że facet, który od 17 lat nie je mięsa, może ważyć 105 kilogramów.

Bo słysząc, że jest pan weganinem, pewnie są zdziwieni, że nie jest pan chudy jak patyk.
To wszystko bierze się ze stereotypowego postrzegania wegan jako ascetów, którzy żywią się wyłącznie sałatą i piją tylko wodę. A także z błędnego przekonania, że aby budować masę mięśniową, trzeba pochłaniać białko zwierzęce. To jest totalna bzdura! Białko jest obecne praktycznie we wszystkim, także w roślinach. Nie musimy zjadać zwierząt, by je pozyskiwać. Weźmy sobie takiego goryla, ssaka naczelnego, z którym jesteśmy bardzo blisko spokrewnieni. To zwierzę od czasu do czasu zje sobie jakiegoś pędraka, ale poza tym odżywia się tylko roślinami. I to gorylowi wystarczy, aby posiadać potężną masę mięśniową, za sprawą której jest nawet dziesięciokrotnie silniejszy od człowieka.

A co z naszymi zębami? Zwolennicy jedzenia mięsa wskazują, że kły w naszych szczękach to ewolucyjny dowód na przystosowanie człowieka do spożywania takiego pokarmu.
Kły do rozrywania mięsa są skierowane do tyłu. U człowieka są one proste i szczątkowe. To pozostałość po naszych zwierzęcych przodkach, m.in. po przytaczanym już gorylu, u którego kły są bardziej wydatne i służą głównie jako jeden z atrybutów siły podczas walk o dominację z innymi gorylami. Zresztą, gdyby trzymać się przytoczonej przez pana argumentacji, równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że ludzie mają ogony, ponieważ w naszych ciałach jest kość ogonowa. Nasze ludzkie kły służyć mogą bardziej do rozdrabniania roślin. Taka jest też geneza zębów trzonowych w naszych szczękach. Podobnie jest z ludzkim układem pokarmowym. Jest on dłuższy, podobnie jak w przypadku zwierząt roślinożernych, aby lepiej i efektywniej rozkładać ten rodzaj pokarmu. U drapieżników układ pokarmowy jest krótszy. Dlatego jeśli człowiek zje mięso, to zalega ono potem w jelitach. I gnije.

Co jest szkodliwego dla człowieka w mięsie?
Wszystko to, co jadły zwierzęta, które my zjadamy. Te w hodowlach przemysłowych często pakowane są paszami modyfikowanymi genetycznie, bo są tanie. Skala długofalowych skutków zastosowania takich pasz dopiero jest badana. I ostatnie wyniki wskazują, że skutkuje to występowaniem guzów rakowych. Wszystko dlatego, że nasze organizmy nie odczytują tych substancji, ponieważ nasi przodkowie nie przekazali nam na to sposobu. Nie mieli jak, bo pasze GMO to sztuczny wytwór. Do tego dochodzą antybiotyki, ponieważ zwierzęta z hodowli przemysłowych często chorują. Wszystko z powodu przebywania w nienaturalnych warunkach. Stłoczone w betonowych halach, nie mają dostępu do słońca i często przebywają w całkowitych ciemnościach. Światło widzą tylko w czasie, gdy w budynkach pojawiają się ludzie, aby je nakarmić albo zabrać część z nich do rzeźni. Gdyby to człowiek był trzymany w takich warunkach, w takim karcerze, to byłby zdrowy?

Często spotyka się pan z kpinami?
Można powiedzieć, że się już do tego przyzwyczaiłem. Częstym argumentem krytyków weganizmu jest stwierdzenie, że ludzie od zawsze jedli mięso, że przecież jaskiniowcy polowali na zwierzęta, aby przetrwać. Ale tutaj jest też istotna różnica. My już nie musimy zabijać zwierząt, aby przeżyć.

To co pan je?
Głównie soczewicę, fasolę i cieciorkę. Gotuję ją, miksuję, robię hummusy, dodaję do sosów. Da się też z nich robić klopsy oraz inne sycące dania. Do tego piekę własny chleb.

Musi być przy tym dużo zachodu.
Też tak kiedyś myślałem, ale to nieprawda. Taką fasolę czy cieciorkę wystarczy namoczyć wieczorem, a następnego dnia rano lub po południu po wylaniu starej wody i nalaniu nowej ugotować. I potem jedynym ograniczeniem jest już nasza inwencja, co z nich zrobimy. Zapewniam, że przygotowanie wegańskiego posiłku nie wymaga wcale więcej czasu niż obiad mięsny.

Wspomniał pan, że odstawił nie tylko mięso, ale produkty odzwierzęce, na przykład przetwory mleczne. Dlaczego?
Ponieważ one także wiążą się z cierpieniem zwierząt, nie wspominając już o szkodliwości tych produktów dla naszego zdrowia. Aby krowa dawała mleko, musi być w ciąży. Niejednokrotnie doprowadza się do tego siłą. Potem, gdy urodzi, zabiera się jej cielaka. Młode najczęściej idzie pod nóż, a matkę znów się zapładnia, by dawała mleko. I tak w kółko. Z powodu stresu i wyjałowienia organizmu taka krowa żyje 4-5 lat. Dla porównania, zwierzę to w sytuacji, gdy nie jest obarczone wspomnianymi czynnikami, spokojnie żyje od kilkunastu do nawet ponad 20 lat.

A miód? Przecież nikt nie zmusza pszczół, by go wytwarzały.
I tu się pan myli. Pszczoły, którym regularnie zabiera się miód, żyją krócej, ponieważ zaharowują się, aby odtworzyć zapasy naruszane przez człowieka.

Nie przesadza pan?
Bycie weganinem to styl życia polegający na tym, by nie krzywdzić żadnych istot. Nawet tych najmniejszych. To oznacza również, że nie kupuje się skórzanej odzieży czy obuwia. Odpadają też preparaty na bazie zwierzęcej.

Nie miewa pan czasem chwil słabości? Nie pojawia się nagła ochota na mięso?
Nie. Jestem zdrowy i pełen energii. A w słuszności decyzji utwierdza mnie chociażby to, co obserwuję na spotkaniach z mięsożercami. Oni po jedzeniu są senni i ociężali. Ja po roślinnym posiłku czuję przypływ energii. I potrafię po posiłku rzucić się do zabawy z ich dzieciakami, czy to do skakania na trampolinie, czy to do gry w piłkę. Mimo tego, że bywam najstarszy w towarzystwie.

W niedzielę (24 listopada) Ryszard Piotr do spółki z lokalem Cascara oraz fundacją Kwitnące Talenty organizuje w Talentowni (budynek Toropolu) Festiwal Wege 2019. Na imprezie pojawić się ma ponad 20 wystawców. Uczestnicy festiwalu będą mogli spróbować wegańskiego jedzenia, kupić zdrowe produkty spożywcze, a także ekologiczne ozdoby i ubrania. Festiwal odbywa się w godz. 10-17. Wstęp na wydarzenie jest wolny.

Piotr Guzik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.