Skuteczność każdej z trzech szczepionek może być inna

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Izolda Hukałowicz

Skuteczność każdej z trzech szczepionek może być inna

Izolda Hukałowicz

To, że firma podaje, że jej szczepionka ma 95-procentową efektywność w grupach zdrowych osób w młodym lub średnim wieku, to bardzo dobrze, ale brakuje precyzyjnych badań odnośnie osób starszych – podkreśla prof. dr hab. n. med. Joanna Maria Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, wojewódzka konsultant do spraw epidemiologii.

Jak ocenia pani szczepionki, które już niedługo pojawią się na rynku?

Przede wszystkim to są różne szczepionki. Mają różne platformy, co oznacza, że w różny sposób wprowadzany jest antygen. Szczepionki Moderny i Pfizer są podobne – to szczepionki mRNA, szczepionki jednowektorowe. Rosyjska szczepionka jest z kolei dwuwektorowa. Stosuje się tu bardzo ciekawy pomysł, bo tę samą cząsteczkę wirusa wprowadza najpierw jeden wektor, a potem drugi wektor. Czyli w pierwszej dawce nośnikiem jest jeden wirus, w drugiej – inny wirus. Ta szczepionka ma wystarczającą skuteczność przy jednoczesnych niższych kosztach produkcji i dystrybucji.

Czy to znaczy, że ich skuteczność może być różna?

Skuteczność może być różna. Zależy jak oceniamy tę skuteczność, bo szczepionki angażują różne mechanizmy obrony. Poza tym forma dystrybucji szczepionek jest też różna. Np. szczepionka Pfizer wymaga tzw. łańcucha zimnego, czyli musi być transportowana w odpowiednio niskich temperaturach. Jest więc to najbardziej finezyjna i wyrafinowana szczepionka. Wydaje się najbardziej bezpieczna, gdyż wprowadzenie białka wirusowego następuje w jej przypadku w jak najbardziej naturalny sposób, imitujący naturalne mechanizmy. Natomiast odbija się to na trwałości mRNA.

Szczepionki Pfizer i Moderny to zupełnie nowe typy szczepionek (mRNA), które nigdy wcześniej nie były stosowane u ludzi. Na czym polega ich innowacyjność?

Mamy materiał genetyczny w postaci DNA zamknięty w jądrze komórkowym. Jeśli chcemy syntetyzować nasze własne białka, to z tego DNA wypuszczany jest messenger RNA (mRNA), czyli jakby negatyw, na podstawie którego syntetyzowane jest białko. Szczepionka Moderny działa tak, że omija się to jądro, natomiast wrzuca się kawałek już gotowego mRNA, które jest matrycą do syntezy tego białka szczepionkowego. Ta filozofia jest stosowana przez Modernę już od 10 lat w odniesieniu do szczepionek na nowotwory.

Opis szczepionki jest bardzo obiecujący. Jeśli ta technologia wypali, to będzie wielki przełom w szczepieniach, gdyż jej działanie naśladuje najbardziej naturalny mechanizm działania naszego organizmu i może być on wykorzystany w wielu innych sytuacjach, jak choroby nowotworowe. To fascynujące, jak człowiek potrafi podejrzeć naturę i naśladować ją.

Jedyną rzeczą, która mnie trochę niepokoi w przypadku szczepionki Pfizer, to wymagający logistycznie transport w bardzo niskiej temperaturze. Jeśli ten łańcuch zimny zostanie w pewnym momencie przerwany, to szczepionka może być nieskuteczna.

Czy to, że prace nad szczepionkami prowadzone są w tak ekspresowym tempie, nie sprowadza ryzyka, że szczepionki mogą być nie do końca sprawdzone i tym samym niebezpieczne?

Samo bezpieczeństwo szczepionki określają trzy pierwsze etapy, natomiast ostatni etap – badania kliniczne – mówią, jaka jest skuteczność szczepionki w różnych grupach wiekowych, bada się też, jaki jest najbardziej efektywny odstęp czasu między jedną a drugą dawką, bada się, jaka dawka antygenu jest najbardziej efektywna. Rzeczywiście badania prowadzone są w szybkim tempie, natomiast nie można ich skrócić poniżej pewnego minimum.

Informacje przekazywane przez firmy o bardzo wysokiej skuteczności są obiecujące. Mamy powody do optymizmu?

Tak, te informacje są bardzo optymistyczne. Ale musimy jeszcze pamiętać o jednej rzeczy. Otóż, bardzo ważnym zjawiskiem jest starzenie naszego układu odpornościowego, zaś grupą docelową szczepień mają być przede wszystkim osoby starsze i z chorobami współistniejącymi. W tych grupach osób badań jest najmniej. To, że firma podaje, że jej szczepionka ma 95-procentową efektywność w grupach zdrowych osób w młodym lub średnim wieku, to bardzo dobrze, ale brakuje precyzyjnych badań odnośnie osób starszych.

Czyli tak naprawdę skuteczność może być niższa, biorąc pod uwagę osoby starsze?

Skuteczność już na poziomie 80 proc. jest bardzo dobra. Jeżeli zaszczepimy np. 100 osób, a 80 wygeneruje dostateczną odporność, która nie pozwoli na zachorowanie, to i te 20 osób nie zachoruje, bo przerwana zostanie transmisja wirusa. A to jest cel szczepionek – nie dopuścić do zachorowania oraz do zakażenia innych osób.

Ilu Polaków powinno się zaszczepić, aby „zdusić” wirusa? Jaki powinien być poziom zaszczepienia społeczeństwa, po którym wystąpi ochrona populacyjna przed wirusem?

To musi być ponad 60 proc. Natomiast aby w ogóle nie dochodziło do transmisji, to wyszczepienie powinno wynosić powyżej 80 proc.

Kiedy będą widoczne pierwsze efekty masowych szczepień?

Sam proces szczepienia jest rozłożony w czasie. Także generowanie przeciwciał po szczepieniu trwa. Odporność nabywa się w pewnym okresie od podania drugiej dawki, więc to nie dzieje się od razu.

W pierwszej kolejności szczepionka na pewno trafi do seniorów, osób z osłabioną odpornością oraz służb medycznych. Czy strategia zaszczepienia w pierwszej kolejności tylko grup ryzyka jest słuszna?

To są wytyczne WHO, aby zmniejszyć śmiertelność w grupach ryzyka. To są osoby najbardziej narażone na zakażenie, więc najpierw właśnie je należy ochronić.

Według sondaży, Polacy są jednymi z krajów, które są najbardziej sceptyczne wobec szczepień. Duży procent społeczeństwa zapowiada, że się nie zaszczepi. Jak pani to ocenia? Czy to nie storpeduje całego procesu nabywania odporności stadnej?

Od wielu lat, od kiedy działam na polu propagowania szczepień w ramach fundacji „Aby żyć”, staram się edukować społeczeństwo, jak jest to istotne. Myślę, że za mało jest programów edukacyjnych mówiących, jakim dobrodziejstwem są szczepionki.

Szczepieniom przypisuje się fake newsy, bo jeśli nie mamy na jakiś temat dostatecznej wiedzy, to budzi to nasz lęk. Szczepionki mRNA mają dużą przewagę nad tymi, które funkcjonują na rynku, bo omijają proces hodowli białka. My sami je wytwarzamy. W związku z tym oczekiwana ilość odczynów poszczepiennych powinna być dużo mniejsza. Uważam, że szczepienia – poza antybiotykami i lekami przeciwbólowymi – to najlepszy wynalazek ludzkości w dziedzinie medycyny. Może niektórych zraża też nazwa „szczepionka genetyczna”, gdyż kojarzy się z żywnością modyfikowaną genetycznie, natomiast są tu wykorzystywane metody genetyczne, ale w żaden sposób nie wpływają one na naszą genetykę.

Co się stanie, jeśli wirus zmutuje? Czy te nowe szczepionki przestaną być skuteczne?

Oczywiście, jest takie ryzyko. Ale koronawirus jest potężnym wirusem, który ma 30 tys. znaków zapisujących postać wirusa. I oczywiście następują pewne przekłamania, bo on się powiela wielokrotnie, natomiast wspólną cechą są białka kolca. Jeśli nie nastąpi mutacja w białkach kolca, to ta szczepionka będzie działać.

Czy masowe szczepienia nie zablokują przychodni POZ? Może nie tylko pielęgniarki, ale i farmaceuci powinni nas szczepić?

Ja bym nie powierzyła szczepienia osobom, które nie mają do tego przygotowania. Do prowadzenia szczepień trzeba mieć kwalifikacje. To, co można zrobić, to skrócić proces kwalifikacji do szczepienia poprzez np. zebranie danych do ankiety o przeciwwskazaniach. Jeśli to będzie dobrze przygotowane, jeśli np. kandydat do szczepienia będzie miał wypełniony formularz, to myślę, że to się da sprawnie zorganizować.

Jeżeli okaże się, że odporność na Sars-CoV-2 jest krótkotrwała, to będzie oznaczało, że będziemy musieli regularnie się szczepić?

To zależy od tego, czy ten wirus pozostanie w populacji czy nie. Czy pozostaną osoby, które będą zakażały osoby wrażliwe. W przypadku Sars-CoV-1 doszło do wygaśnięcia wirusa i nie krąży on już w populacji. Jeżeli uzyskamy efekt w postaci wygaszenia pandemii, to być może nie będzie potrzeby szczepień.

A może w ogóle nie powinniśmy się szczepić, tylko doprowadzić do tego, aby wszyscy się zakazili? Abyśmy w ten sposób nabyli odporność stadną?

Jestem przeciwna tego typu praktykom. To ten sam typ działania jak w przypadku tzw. ospa party. Istnieje ryzyko, że będziemy mieli wiele przypadków przebiegu choroby z licznymi powikłaniami. Nie przewidzimy tego, jak nasz układ odpornościowy zareaguje. Nasza immunologia jest złożona. Nie wiemy, dlaczego umierają ludzie młodzi, bez chorób współistniejących. To jest za duże ryzyko.

Izolda Hukałowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.