Sylwek

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Zgiet
Grzegorz Żochowski

Sylwek

Grzegorz Żochowski

Sylwestrowi hulacy mają w tym roku szczególne szczęście. Wyjątkowo pośpią lub pobrykają sobie dłużej.

O sekundę. O tyle zostanie wydłużony 1 stycznia 2017 roku polskiego czasu. Normalną praktyką pewnej instytucji, która zarządza kalendarzem, jest dodawanie tzw. sekund przestępnych. System pomiaru czasu, którym się posługujemy, co jakiś czas „odjeżdża” od astronomicznej rzeczywistości i trzeba go korygować. Dlatego w nadchodzący Nowy Rok po godzinie 0:59:59 zamiast 1:00:00 nastanie 0:59:60. Fakt, że wskazaniom czasomierzy nie można ufać, skłania do refleksji nad tym, co ludzie świętują na przełomie lat.

Raczej nie położenie Ziemi względem Słońca, bo z powodu chociażby lat przestępnych co roku możemy być w zupełnie innym miejscu na orbicie. Raczej nie imieniny, bo Sylwestra nie daje się na chrzcie często, a balanga jest w co drugim mieszkaniu. Ponieważ święto ma swoją kulminację, zaakcentowaną pieczołowitym odliczaniem, domyślam się, że uroczystość ma coś wspólnego ze zmianą godziny lub/i daty. Proszę się nie śmiać, to nie jest oczywiste - godzinę zmieniamy co... godzinę (plus dwa razy w roku), a datę też nie rzadko, a jakoś nikt w inne dni nie wali petardami z tej okazji. Nie wierzę też, żeby toasty były z powodu znudzenia kalendarzami i chęcią pozbycia się starych i zawieszenia nowych - w czasie roku też można zmienić, a skąpstwa nie wolno brać pod uwagę, widząc za oknem, ile pieniędzy idzie rok w rok z dymem.

Może więc chodzi o to, że zmienia się numerek w roku. Jeżeli tak, a wszystko na to wskazuje, to konstatacja jest co najmniej zawstydzająca i budząca zmieszanie. Fakt, że zaczynamy i kończymy rok w danym momencie jest bardzo umowny. Możemy się dogadać, że granicę lat ustalimy na wiosnę - nie ma problemu, nic nie stoi na przeszkodzie, bo co wymyślimy, to możemy zrobić. Nie ma obiektywnych zdarzeń, które determinują, kiedy rok ma się skończyć. Niech się zatem zaczyna 1 kwietnia. I co, imprezy przeniosą się na koniec marca? Jeśli tak i lubimy się bawić, to możemy zrobić jeszcze inną sztuczkę. Niech się zamiast miesięcy zmieniają lata. Miesiące całkiem zlikwidujemy, a „sylwestry” będziemy urządzali co około 4 tygodnie. Niektórzy ucieszyliby się (zwłaszcza biznesy ulokowane na obu krańcach Białegostoku, cukrownie i puszczańscy alchemicy), ale inni pokręcą nosami, że za często. Skoro za często, to może co 365 dni to też za dużo. Zapraszam do ustalenia, co ile jest najlepiej i tak se kalendarz zaprojektujemy, żeby pasował.

Nie rozumiem noworocznego patosu, strzelających szampanów, stojących ludzi i składania sobie życzeń z okazji, że zmieniamy jakieś liczby, które umówiliśmy się, że zmienimy właśnie wtedy i uznajemy, że jest to coś, na co - praktycznie bez powodu - zwracamy uwagę. Człowiek to stworzenie-cudak, czasami niewytłumaczalne. Wielce prawdopodobne, że jedyne w kosmosie, które z ogromnym zaangażowaniem, zacięciem, euforią i przekonaniem, tak bardzo hucznie i powszechnie celebruje NIC NADZWYCZAJNEGO.

Grzegorz Żochowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.