Mariusz Parkitny

Tajemnice komendy. Człowiek z archiwum X

Marcin J. był zaskoczony, gdy policjanci przyszlli po niego za zabójstwo sprzed 12 lat Fot. materiały policji Marcin J. był zaskoczony, gdy policjanci przyszlli po niego za zabójstwo sprzed 12 lat
Mariusz Parkitny

W policji pracuje prawie 40 lat. Trudno zliczyć, ile zabójstw pomógł rozwiązać przez ten czas. Gdy jakiejś sprawy nie uda się rozwikłać przez pierwsze dni, to na pewno trafi do niego.

Nazwiemy go X, bo prosi, aby nie przedstawiać go z nazwiska.

- Bo nie o mnie tu chodzi. Mam do pomocy wspaniałych ludzi, z którymi wspólnie próbujemy wyjaśniać zbrodnie. Także te dawne - mówi skromnie.

X jest też etatowym członkiem zespołu tzw. archiwum X, które wyjaśnia przestępstwa z przeszłości. Zgodził się ujawnić trochę ze swojej pracy.

*******
5 marca 1999r. W swoim mieszkaniu w Gryfinie zostaje zamordowana 33-letnia Beata P., miejscowa bizneswoman. Prowadziła sieć sklepów i hurtownię z dywanami. Samotnie wychowywała 7-letnią córkę. Sprawca wszedł do mieszkania prawdopodobnie przez okno balkonowe. Było ok. godz. 22. Zabił kobietę, a potem pogryzł. Przed ucieczką rozmawiał jeszcze z małą Dominiką. Przerażona dziewczynka widziała sprawcę. Dzięki jej spostrzeżeniom sporządzono portret pamięciowy sprawcy. Dziecko zwróciło uwagę na niespotykanie wydatną dolną wargę mężczyzny. Mimo znaków szczególnych, śledztwo nie przyniosło przełomu. Pomimo początkowych typowań co do tożsamości sprawcy, żaden trop nie był na tyle mocny aby doprowadzić do sformułowania zarzutów wobec konkretnej osoby. Ówczesna technika nie pozwoliła na dokładne zbadanie wszystkich śladów zabezpieczonych na miejscu przestępstwa. Ale wiosną 2011 r. policjanci z zachodniopomorskiego Archiwum X ponownie wrócili do sprawy. Nowe badania śladów okazały się przełomem. Odkryto DNA Marcina J. W dniu zbrodni miał 20 lat. Policjanci odnaleźli go w więzieniu. Prokuratura w Gryfinie postawiła mu zarzut zabójstwa z motywów zasługujących na szczególne potępienie. Dostał 25 lat więzienia.

********

Był pan tam?

X.: Tak. To sprawa naszego zespołu. Zabezpieczony o zabójstwie ślad biologiczny był tzw. mieszaniną. Były na nim ślady DNA mężczyzny i kobiety. To był ślad ugryzienia w okolicy sutka kobiety. Ówczesne metody nie pozwalały na dokładne ustalanie DNA mężczyzny. My po 12 latach wróciliśmy do tej sprawy. Sprawca po zabójstwie popełnił kilka innych przestępstw, więc jego dane były w naszych bazach. Porównaliśmy więc DNA i wskazało na niego. To był początek sprawy. Prokuratura na nowo podjęła śledztwo, które doprowadziło do oskarżenia mężczyzny i wyroku skazującego. Przy tej sprawie było w miarę prosto, bo nie trzeba było aż tak wielu czynności robić. Ale w większości spraw nie jest tak prosto.

To była jedna z pierwszych waszych rozwiązanych spraw. Zacznijmy od początku. Maj 2010 roku. Powstaje w zachodniopomorskiej policji zespół do rozwiązywania niewykrytych przestępstw. Media szybko nadają mu przydomek Archiwum X. Pan wchodzi do tego zespołu.

Zespół Przestępstw Niewykrytych ma dwie osoby na etatach i został ulokowany w strukturach wydziału dochodzeniowo-śledczego KWP w Szczecinie. W Polsce takich zespołów jest 10. Pięć etatowych. Pozostałe nieetatowe. Oczywiście jeśli dana sprawa wymaga pracy większej liczby osób, to takie osoby nam pomagają przy różnych czynnościach.

Od czego pan zaczyna, badając niewykryta sprawę?

W naszym systemie mamy archiwum spraw niewykrytych. Wybiera się z tej listy w pierwszej kolejności te, które zaznaczone są, że maja zabezpieczone ślady. Szczególnie biologiczne, bo przez lata nauka poszła tak do przodu, że obecnie można badać ślady, których w przeszłości badać nie umieliśmy. Tak więc ściągamy sobie akta takie sprawy i zaczynamy analizę, a materiał biologiczny idzie do badania. Staramy się w pierwszej kolejności sięgać po sprawy jak najstarsze sprawy, aby uniknąć ich przedawnienia. W sprawach o zabójstwo, w zależności od tego, czy wytypowanego mamy podejrzanego, przedawnienie wynosi od 30 do 35 lat. Zawęża nam to wiec poszukiwania do tego okresu, a więc badamy sprawy, które zdarzyły się od lat 90-tych do teraz. Sprawy z początku lat 90. mamy już przeanalizowane prawie wszystkie.

Czy wtedy też zabezpieczano ślady biologiczne?

Tak, ale w innym celu. Na przykład krew do badania grupy krwi. Nie było jeszcze wtedy tak szerokich badań DNA jak obecnie. Robiono to, na co pozwalały możliwości techniczne i nauka.

A co z profilem psychologicznym sprawcy?

Nie było profilowania sprawy, w taki sensie jak to się robi obecnie. Ale profilowanie jest nam bardzo pomocne. Zarówno wtedy, gdy nie znamy sprawcy, jak i wtedy, gdy sprawcę znamy, ale możemy zbadać, czy nie jest to osoba, która ma na koncie inne przestępstwa.

Porozmawiajmy o tych niewyjaśnionych sprawach, które nie od razu wyglądają na przestępstwo. Prawie dziesięć lat temu w Kamieniu Pomorskim zaginęła młoda dziewczyna. Wiele osób myślało, że wyjechała za granicę.

Tak. Dziewczyna ma status zaginionej, ale nie wykluczamy, że mogła zostać uprowadzona. My do sprawy zostaliśmy włączeni po pięciu latach od zaginięcia. Oczywiście po tak długim czasie niektóre dane są nie do odtworzenia, a którymi mogła się posługiwać, albo ktoś inny związany z tą sprawą. Sprawa jest umorzona, ale może kiedyś uda się ją rozwikłać, tym bardziej, że mogło tam dojść do przestępstwa, choć to jedynie przypuszczenia. Tak więc w naszym zainteresowaniu są także sprawy, które na pierwszy rzut oka wydają się zaginięciami, ale mogą być przestępstwami.

Na waszej liście spraw do rozwiązania z przeszłości są przestępstwa, które nie są zabójstwami?

Tak. Na przykład nieumyślne spowodowanie śmierci, napady, w efekcie których ktoś traci życie. Prowadziłem taką sprawę, że zaczynaliśmy od napadu, a okazało się, że to było zabójstwo. Sprawcy tak się rozzuchwalili, że wchodzili do mieszkania na bezczelnego. Jedną z ofiar tak przydusili, że straciła życie. Czasem są sytuacje, że znajdujemy po latach ciało osoby zaginionej, a po ustaleniach okazywało się, że mogło to być zabójstwo. Jednak jednoznacznych dowodów że to mogło być zabójstwo nie udało się zebrać. Pamiętam taką sprawę. Szczątki mężczyzny znalezione w miejscu, gdzie rzadko kto się zapuszcza. Miał przy sobie dokumenty i rzeczy osobiste. Wszystko wskazywało że nie mamy do czynienia z przestępstwem. Sekcja zwłok też nie wykazała przestępczego charakteru. A jednak okoliczności całej sprawy spowodowały że podjęliśmy czynności aby wyjaśnić co tak naprawdę się tam zdarzyło. Pamiętajmy o rodzinach osób, które zmarły w niewyjaśnionych okolicznościach. One chciałyby wiedzieć jak zmarli ich bliscy.

Jest jakaś sprawa, która nie daje panu spokoju?

Jest taka sprawa. Zabójstwo portierki na Uniwersytecie Szczecińskim. Oskarżeni o to dwaj mężczyźni zostali uniewinnieni. A to oznacza, że gdzieś na wolności pozostają sprawcy tego okrutnego zabójstwa. Jest jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Ta sprawa prawdopodobnie już nie zostanie rozwiązana, chodzi o zdarzenia z 1992 czy 1993 r. Tą sprawę, dotyczącą zaginięcia kobiety prowadziłem wtedy, jak pracowałem na komisariacie w Dąbiu. Jestem przekonany, że do jej zaginięcia mogły przyczynić się osoby trzecie. Ale nikomu nie przedstawiono zarzutów. Dotychczas kobiety ani ciała nie odnaleziono.

A czy zdarza się, że dochodzicie do zabójcy i okazuje się, że już nie żyje?

Zdarza się, ale nie zawsze wtedy możemy mówić o sprawcy. Podejrzewamy, że to ta osoba, ale już niewiele możemy dalej zrobić, gdy okazuje się, że nie żyje. Mieliśmy przypadki, że gdy już wiedzieliśmy, że mamy do czynienia ze sprawcą, to albo popełniali samobójstwa, albo zapili się na śmierć, choć np. od 20 lat był abstynentem.

Nierozwiązane sprawy chodzą za panem przez całą dobę?

Nie. W momencie kiedy kończę prace, to oczywiście nie przestaję „myśleć”. Czasem jadę do domu i jak ten pomysłowy Dobromir wpadnie mi coś do głowy i myślę, aby o tym nie zapomnieć jak rano przyjdę do pracy. W domu raczej nie rozmawiam o pracy i umiem oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Nie wytrzymałbym tyle lat w zawodzie, gdybym tego nie potrafił. Wie pan, są ludzie, którym niedobrze jest na sam widok sekcji zwłok w serialu telewizyjnym. Ale jak się ma do czynienia z zabójstwami na co dzień, to człowiek musi się nauczyć żyć także poza pracą. Miałem też szczęście, że w trakcie tych prawie 40 lat służby, były okresy, w których nie zajmowałem się zabójstwami, a na przykład ściganiem handlarzy narkotyków. To mi też pomagało potem na świeże spojrzenie na sprawy zabójstw.

A co z błędami, które widzicie w aktach sprzed lat?

Błędy się zdarzają. My nie jesteśmy po to, aby analizując sprawy wytykać komuś błędy. To nie o to chodzi. Bo jak się człowiek uprze, to błąd znajdzie między obwolutą, a pierwsza stroną akt. Oczywiście to ma znaczenie, bo pewnych rzeczy nie da już się z perspektywy czasu powtórzyć. Ale ważne jest to nowe spojrzenie, które mamy na sprawę, inne niż miały je osoby, które wtedy były zaangażowane w jej rozwiązanie. Razem z koleżanką, z która pracujemy w archiwum X analizujemy sprawę, spisujemy swoje spostrzeżenia i wyciągamy wnioski, co dalej robić. Staramy się do każdej sprawy podchodzić indywidualnie, aby nie patrzeć na nią z perspektywy innych spraw. Najgorzej gdyby do naszej pracy wdarła się rutyna i pewien szablon działania.

Zabójstw jest coraz więcej, niż np. w PRL?

Patrząc na statystyki, to liczby są mniejsze . Ale teraz sprawy potrafią być bardziej medialne, przez co robi się wrażenie, że jest ich więcej. A ponieważ technika idzie do przodu, to ludzie liczą na to, że sprawcę uda się zatrzymać od razu. A to nie jest takie proste. Nie ma zabójcy, który popełniłby zabójstwo, którego nie da się wykryć. Na to, że zabójcy nie da się wykryć, wpływ ma wiele czynników. Jednym z nich jest czynnik ludzki. Jeśli ja czegoś nie znajdę, nie ujawnię, nie zabezpieczę, to potem już do tego nie wrócę. Jeśli nie zrobi się czegoś istotnego przy pierwszych czynnościach, to już się tego nie powtórzy. Taka zasada obwiązuje teraz i obowiązywała od zawsze, bez względu na to jak daleko technika i nauka były zaawansowane.

Jak idzie pan ulicą, to przypatruje się pan twarzom szukając, kto może być przestępcą?

Nie, no tak źle ze mną nie jest. Nie patrzę na ludzi w ten sposób. Jestem optymistą, choć widzę, że społeczeństwo się zmienia. Pewne zasady współżycia społecznego przestają mieć znaczenie. Widzę to w młodszych pokoleniach. To mnie martwi.

Mariusz Parkitny

Jestem dziennikarzem od ponad dwóch dekad. Piszę do Głosu Szczecińskiego, Naszego Miasta Szczecin, Trendy, portali www.gs24.pl, szczecin.naszemiasto.pl.


Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Dlatego w pracy zajmuję się najczęściej sprawami wymiaru sprawiedliwości: relacjami z procesów, opisywaniem śledztw. Interesują mnie też sprawy Szczecina. Czasem przyglądam się też naszej polityce, która potrafi przyprawić o ból głowy.


Znajdziecie mnie też bardziej prywatnie na Facebooku https://www.facebook.com/mariusz.parkitny.75 Twitterze https://twitter.com/ParkitnyMariusz i Instagramie https://www.instagram.com/parkitnymariusz/?hl=pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.