Talibowie z Afganistanu mogą być krewnymi połowy Polaków

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Kubaszewski
Tomasz Kubaszewski

Talibowie z Afganistanu mogą być krewnymi połowy Polaków

Tomasz Kubaszewski

- Nauka poszła tak daleko, że dysponując DNA dwóch osób możemy ustalić poza wszelką wątpliwość, jakie pokrewieństwo je łączy - mówi dr Łukasz Lubicz-Łapiński, pracownik białostockiego oddziału IPN oraz jeden z najbardziej cenionych genealogów w Polsce.

- Kiedy widzę w telewizji niektórych polityków, przychodzi mi na myśl, iż to zupełnie obca cywilizacja i jest niemożliwe, aby łączyło nas jakiekolwiek pokrewieństwo. Tymczasem okazuje się, że jestem w wielkim błędzie, bo setki czy tysiące lat temu musieliśmy mieć jakiegoś wspólnego przodka.

- Tak rzeczywiście jest. Wszyscy pochodzimy od tych samych przodków. Kolebką rodzaju ludzkiego jest Afryka. Stamtąd nasi przodkowie rozchodzili się w różne strony świata. Pamiętajmy przy tym, że ten świat wyglądał niegdyś inaczej. Łatwiej było przemieszczać się z jednego miejsca w drugie. Europejczycy są jedną z fal migracji sprzed 40-45 tysięcy lat. Część naszych przodków trafiła najpierw do Azji. Potem, gdzieś ze stepów Kazachstanu, ruszyła dalej, osiągając linię Łaby. To są dzisiejsi Słowianie. Ale druga część tej populacji albo została na miejscu, albo ruszyła na południe w kierunku Indii czy Pakistanu. Proszę zwrócić uwagę na fizyczne podobieństwa między nami a na przykład Pasztunami z Afganistanu, albo niektórymi mieszkańcami Indii lub Pakistanu. Ludzie miewają tam jasne oczy, zdarzają się blondyni czy osoby rude.

- Chce pana przez to powiedzieć, że między mną a talibem istnieje pokrewieństwo?

- Dokładnie. Żeby to potwierdzić trzeba by jednak przeanalizować pańskie DNA. Bo tam znajdują się wszelkie niezbędne informacje. Każdy z nas ma swój niepowtarzalny kod genetyczny. Dziedziczymy go mniej więcej w połowie po rodzicach. Po dziadkach - w jednej czwartej. Tylko bliźniacy jednojajowi mają taki sam kod. Ma to swoje życiowe konsekwencje, bo niemal identycznie się zachowują, zapadają na te same choroby. Dzisiaj nauka poszła tak daleko, że mając DNA dwóch osób można ustalić, czy miały wspólnych przodków, czy też nie. Jednocześnie jesteśmy w stanie stworzyć całą genealogię człowieka. Wiadomo więc, że najdalej spokrewnieni mężczyźni ze świata mają wspólnego przodka 300-340 tysięcy lat temu.


- Skoro pochodzimy od Adama i Ewy, to, przynajmniej teoretycznie, wszyscy powinniśmy mieć identyczny kod genetyczny.

- Na przestrzeni tysięcy lat nasze geny zmieniały się, mutowały. Z czasem nabrały więc charakterystycznych cech dla określonych populacji. Na przykład Słowian, Chińczyków czy Murzynów. Kiedyś prawdopodobnie wszyscy mieliśmy ciemny kolor skóry. Potem jednak ludzie zaczęli się wybielać i nabierali owych innych cech. Badania genetyczne pokazują, kto i w jakim stopniu jest ze sobą spokrewniony. Jak te pokrewieństwa wyglądają w odniesieniu do naszego kraju? 50-55 procent mieszkańców, to potomkowie tych, którzy z kazachskich stepów kiedyś wyruszyli na zachód. To zdecydowanie największa część naszej populacji

- A reszta, skąd się wzięła? Może to właśnie ta obca cywilizacja?

- Mamy w Polsce potomków łowców reniferów - ludów, które zamieszkiwały Europę zanim nadeszła fala migracji z Azji. Przywędrowali z okolic Mezopotamii. Tę populację szacujemy na około 20 procent. Da się też wyróżnić stosunkowo liczną grupę potomków Bałtów. W naszej części Polski, czyli na północnym wschodzie, stanowią oni około 15 procent populacji. To Jaćwingowie i Prusowie. Ich tereny sięgały aż po Białystok i dalej. Te nacje sukcesywnie asymilowały się. Przybierały polskie nazwiska, potem imiona. Wiemy na przykład, że pruskie geny miała Maria Curie-Skłodowska. Kto wie, może jej przodkowie pochodzili z naszych stron? Z wielkiej rodziny Bałtów dwa narody przetrwały do czasów dzisiejszych. To Litwini i Łotysze.

- Czyli nie ma kogoś takiego, jak „prawdziwy Polak”?

- Nie ma. Bo stanowimy mieszankę wielu nacji - Gotów, Bałtów, Słowian, Germanów i dawnych łowców reniferów. No i mamy, nie zapominajmy o tym, wspólnego przodka w Afryce. W czasach hitlerowskich do czystości rasy bardzo duże znacznie przywiązywali Niemcy. Mocno fałszowali przy tym historię, bo ziemie germańskie na ich mapach rozciągały się aż za Bug. Jednak tak, jak nie ma „czystego Polaka”, nie istnieje także „czysty Niemiec”. Powiedziałbym nawet, że u nich sytuacja jest pod tym względem jeszcze bardziej skomplikowana. Badania genetyczne pokazują, że nie da się tam wyodrębnić jednej, dominującej jak u nas, grupy. Największe z nich, to najwyższej 20-30 procent całej populacji. Ten kraj leży w takim miejscu, że trudno się temu dziwić. Przez tysiące lat odbywała się tam prawdziwa wędrówka ludów. Jedni szli na północ w kierunku Skandynawii, drudzy na zachód. Jeszcze inni docierali z innych rejonów. Niektórzy twierdzą, że gdyby w czasach Adolfa Hitlera prowadzono takie badania genetyczne jak obecnie, to on pierwszy musiałby poddać się eksterminacji. Ponoć pobrano kiedyś DNA od bratanka wodza III Rzeszy. Okazało się, że jest tam dużo cech przynależnych grupom afrykańsko-bałkańskim. O żadnej czystości rasy, a szczególnie rasy aryjskiej, nie może więc być mowy. Taka czystość nie jest zresztą praktycznie możliwa. Ktoś musiałby być wodzem indiańskiej wioski i spłodzić wszystkie dzieci z danego plemienia. Albo Robinsonem Crusoe, który to samo zrobi na odciętej od świata wyspie, tyle że nie bezludnej, ale zamieszkałej także przez kobiety.

- Gdyby w czasach Hitlera były badania genetyczne, on pierwszy powinien poddać się eksterminacji - mówi Lubicz Łapiński.

- Przykład Hitlera pokazuje, że badania genetyczne mogą ujawnić wiele niewygodnych prawd. Choćby z naszego życia prywatnego. To, że ludzie wykonują testy DNA, by ustalić ojcostwo jest już dosyć powszechne. Ale, zdaje się, skrzętnie skrywane tajemnice z odległej nawet przeszłości też dzięki badaniom genetycznym mogą nagle ujrzeć światło dzienne.

- Jedna z najbardziej znanych tego typu historii dotyczy brytyjskiego króla Ryszarda III. Na jego szczątki natrafiono w 2013 roku pod jednym z londyńskich parkingów. Pobrano DNA i poddano je badaniom porównawczym. Okazało się - ku osłupieniu badaczy - że występują w tym przypadku aż trzy grupy genetyczne. W brytyjskiej rodzinie królewskiej pojawił się więc tzw. efekt listonosza, czy też efekt mleczarza. Na czym to polega? Gdzieś po drodze doszło na przykład do zdrady małżeńskiej, podrzucenia dziecka, czy nawet gwałtu. W tym kontekście genetyka jest bardzo brutalna, bo pokazuje, niestety, całą prawdę. A to jest nauka, która wszystko, co najlepsze ma jeszcze przed sobą. Możemy więc z czasem dojść do sytuacji, że poznamy niemal każdy szczegół dotyczący pochodzenia konkretnych osób.

- Duże zamieszanie mieliśmy dobrych kilka lat temu z Mikołajem Kopernikiem. Odtrąbiono odnalezienie jego szczątków. Odbył się nawet uroczysty pochówek tego, który wstrzymał Słońce i ruszył Ziemię. Wielu naukowców tę identyfikację jednak kwestionuje, między innymi ze względu na brak wiarygodnych badań genetycznych.

- Problem w przypadku Kopernika polegał na braku materiału porównawczego. Jak wiadomo, był on osobą duchowną i nie pozostawił po sobie potomstwa. Nie udało się odnaleźć szczątków żadnych jego krewnych z bardzo dawnych już lat. Wydaje się poza tym, że odnaleziona czaszka należała do znacznie młodszego mężczyzny. A Kopernik zmarł w wieku 70 lat.

- Genetycy nie mogą się pomylić? W naszym regionie mieliśmy taką głośną sprawę kryminalną, tyle że sprzed kilkunastu lat, gdzie biegły błędnie ustalił tożsamość mężczyzny. Na tej podstawie sąd wydawał wyroki wieloletniego pozbawienia wolności. Zostało to skorygowane dopiero niedawno.

- Nie znam szczegółów tej sprawy, więc trudno mi zająć jakieś stanowisko. Poza tym, to było wiele lat temu. Od tego czasu badania genetyczne poszły znacznie do przodu. Mogę natomiast zapewnić, że jeśli dzisiaj mamy dobrze pobrane próbki od osoby żyjącej i ze szczątków przodka, to pokrewieństwo możemy ustalić w 99,99999 procentach.

Rozmowa nieautoryzowana.

Tomasz Kubaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.