Ul. Warszawska 31. Od Szulcowej do Rabinowicz i Łuszczewskiej

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Wiesław Wróbel, Biblioteka Uniwersytecka

Ul. Warszawska 31. Od Szulcowej do Rabinowicz i Łuszczewskiej

Wiesław Wróbel, Biblioteka Uniwersytecka

Dwa charakterystyczne domki oznaczone adresami ul. Warszawska 31 i 33. Współcześnie są rozdzielone między dwie odrębne nieruchomości. Pierwotnie stanowiły jedną posesję, zabudowaną drewnianym domem o murowanej elewacji frontowej i nieco młodszą od niego oficyną boczną o przeznaczeniu handlowym stojącymi od ulicy oraz kilkoma budynkami zlokalizowanymi w głębi działki.

Posesja i domy są dziś bardzo zaniedbane, a niedawny tragiczny pożar jednego z budynków na zapleczu uświadomił ponownie wszystkim, jak niewiele trzeba, żeby i tych zabytków zabrakło w krajobrazie miasta. Wystarczyłoby, gdyby ktoś zatroszczył się o ich zewnętrzny wygląd, a uzyskalibyśmy prawdziwe perełki naszego lokalnego dziedzictwa kulturowego. Miejmy nadzieję, że budynki te jeszcze postoją i doczekają się lepszych dni, my tymczasem prześledźmy ich długą, bo ponad 200-letnią historię.

Historia posesji zaczyna się gdzieś w połowie XVIII w., a pierwsze o niej informacje pochodzą z inwentarza miasta spisanego na przełomie 1771 i 1772 r. Czytamy w nim, że stojący w tym miejscu dom skarbowy, czyli zbudowany kosztem właściciela miasta i do niego należący, zamieszkiwała wówczas wdowa Szulcowa. Możliwe, że była to żona Henryka Szultza, mularza warszawskiego, zatrudnionego przez Jana Klemensa Branickiego w latach 50. i 60. XVIII w., m.in. do licznych prac w Białymstoku (budował np. nową bramę pałacową), ale także w Międzyrzeczu czy Choroszczy, gdzie prowadził budowę tamtejszego pałacyku. Ostatnie wzmianki o nim pochodzą z lat 60. XVIII w.

Ofiarowanie domu przy ul. Nowe Miasto wdowie po Henryku (a być może wcześniej obojgu małżonkom?) należałoby traktować jako wyraz łaski Branickiego względem rodziny Szulców. Według słów inwentarza był on wzniesiony w całości z drewna, ściana od ulicy była tynkowana, zaś dach pokryty dachówką. Wątpliwym jest, aby budynek z połowy XVIII w. przetrwał do dziś, warto jednak zwrócić uwagę, że jego obrys nie zmienił się przynajmniej od początku XIX w., a murowana elewacja frontowa bezpośrednio nawiązuje do tynkowania z okresu Branickich. Może jednak budynek ten nadal kryje w sobie elementy sięgające XVIII stulecia, które zachowały się mimo późniejszych przebudów? W każdym razie architektura domu jest zdecydowanie wyjątkowa i warta ochrony.

Po 1795 r. dom, jako budynek skarbowy, był wynajmowany na mieszkania dla pruskich urzędników. W 1799 r. odnotowano żyjącego w nim Ehlerta, kalkulatora Kamery Wojny i Domen (może protoplasty rodu Elertów). Z listy transakcji hipotecznych z 1804 r. dowiadujemy się, że w międzyczasie nieruchomość przeszła z rąk niejakiego Jałowickiego na rzecz radcy Lipińskiego, od niego zaś kupił ją mistrz murarski Kiesling. Natomiast w 1806 r. właścicielem był Piotr Wakmann (lub Weckmann), z zawodu piekarz. Żył jeszcze w 1810 r. Piętnaście lat później lista posiadaczy miejskich nieruchomości odnotowała nowego właściciela, Moszkę Lejbowicza, który jednocześnie oddał budynki w dzierżawę swemu zięciowi, Szlomie Joselewiczowi „trzymającemu szynk”.

Sprzedaż alkoholi mogła odbywać się już w nowej oficynie bocznej, zbudowanej najpewniej niedługo wcześniej (może właśnie przez Szlomę Joselewicza). Warto zwrócić uwagę na architekturę także i tego niepozornego budynku. Analogiczne oficyny boczne, o wyraźnych formach klasycystycznych, były w 1 poł. XIX w. rozpowszechnione w mieście jako obiekty przeznaczone na różnego rodzaju lokale handlowo-usługowe, zagospodarowywane przez właściciela lub dzierżawcę. Były niezbędne, gdy do istniejącego już domu nie dało się wprowadzić pomieszczeń handlowych, które dopiero w kolejnych dekadach zaczęto coraz częściej umieszczać w parterach piętrowych budynków. Zachowało się kilka przykładów projektów owych oficyn, ale przetrwała tylko ta przy ul. Warszawskiej 33. Szloma Joselewicz musiał być aktywnym kupcem, skoro posiadał jednocześnie kram w ratuszu, gdzie handlował „różnemi towarami”.

Kolejnym właścicielem, odnotowanym jednak dopiero w 1853 r., był Moszko Ugowski. Na kolejne dekady nieruchomość znika z naszego pola widzenia i pojawia się dopiero na początku XX w. jako własność rodziny Zabłudowskich - znanych posiadaczy sąsiedniej działki przy ul. Warszawskiej 29. Wygląda więc na to, że podobnie jak w przypadku nieruchomości przy ul. Warszawskiej 29, także omawianą posesję wykupiła Mariasza Fajbergowa-Zabłudowska po 1853 r., ale z czasem oba majątki zostały rozdzielone w wyniku podziałów własnościowych czynionych po śmierci kolejnych przedstawicieli rodziny. Należy jednak podkreślić, że w posiadaniu Zabłudowskich był tylko stary dom z murowaną ścianą frontową, podczas gdy sąsiednia oficyna stała się w nieznanych okolicznościach własnością Eleonory Łuszczewskiej.

W 1910 r. nieruchomość, złożona z dwóch placów i starego drewnianego domu przy ul. Warszawskiej 31 została zlicytowana, a jej nabywczynią została Szejna Rejzla Rabinowicz, która posiadała ją do II wojny światowej. Trzeba wspomnieć, że już wówczas wyraźnie zaznaczono istnienie zewnętrznej, drewnianej klatki schodowej prowadzącej na poddasze.

Natomiast sąsiednia posesja przy ul. Warszawskiej 33 należała do Eleonory Łuszczewskiej chyba też do II wojny światowej, skoro w 1932 r. odnotowano ją jako pracownika referatu wymiarowego białostockiego magistratu. Warto dodać, że w domu przy ul. Warszawskiej 31 przed 1939 r. oprócz mieszkań mieściła się przez kilka lat redakcja „Chaty Polskiej”. Z kolei pod nr 33 początkowo funkcjonowała pracownia kamieniarska Łuszczewskich, następnie zaś sklep spożywczy Merki Olchy oraz sklep tytoniowy Michała Tchórzewskiego.

Wiesław Wróbel, Biblioteka Uniwersytecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.