Wirus krąży wokół nas, więc... strzeżmy się! Prof. Joanna Zajkowska z UMB opowiada, jak chronić się przed zachorowaniem

Czytaj dalej
Fot. Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Agata Sawczenko

Wirus krąży wokół nas, więc... strzeżmy się! Prof. Joanna Zajkowska z UMB opowiada, jak chronić się przed zachorowaniem

Agata Sawczenko

Badania pokazują, że COVID, nawet po łagodnym przebiegu, na kilka miesięcy ingeruje w nasze mechanizmy odpornościowe. Czyli po przechorowaniu COVID-u nie radzimy sobie tak dobrze z zakażeniami wirusowymi jak bez zachorowania na COVID – mówi prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku

Grypa, COVID-19, RSV – przychodnie pełne są chorych. Znów grozi nam pandemia?

Nie. Na razie mamy przede wszystkim grypę sezonową – czyli te warianty, które były przewidywane. O pandemii mówimy, gdy pojawiają się nowe warianty wirusów, które trafiając na wrażliwych na nie ludzi, wywołują masowe zachorowania. Teraz natomiast mamy grypę sezonową, ale o zwiększonej liczbie zachorowań.

Ale mam wrażenie, że wciąż się mówi o tym, że te zachorowania są stosunkowo cięższe niż dawna grypa.

Grypa w ogóle nie jest lekką chorobą. Najbardziej niebezpieczna jest jednak dla skrajnych grup wiekowych, czyli dla małych dzieci, dla osób po 65. roku życia i dla osób z obciążeniami. I to te osoby zwykle są hospitalizowane – albo dzieciaki, albo osoby wymagające dodatkowego wsparcia w warunkach szpitalnych(np.tlenoterapii). Jednak najczęściej chorujemy w domu. Poza tym nie wiemy o wszystkich przypadkach grypy, bo opieramy się na tym, co zostało zgłoszone do sanepidu, a nie u każdego pacjenta wykonywane są przecież testy. Musimy więc wziąć poprawkę, że tych zakażeń jest dużo więcej. Ale to monitorowanie przez nadzór sanitarny jest potrzebne, bo pokazuje nam trendy. Teraz w województwie podlaskim, w okresie poświątecznym, obserwujemy lekki spadek zachorowań. Ale czy jest to tylko fluktuacja i tymczasowy spadek? Czy znów czeka nas wzrost zachorowań? Musimy poczekać, bo tego nie da się przewidzieć. Bo może ten ostatni wzrost zachorowań był spowodowany świątecznymi spotkaniami, zakupami, podróżami, a potem przycupnęliśmy w domu na parę dni i grypa się nieco wyciszyła. Ale nie ma wątpliwości – wirus wciąż krąży wokół nas.

Zaznaczyła pani, że chorujemy wcześniej niż zwykle.

Coroczny szczyt ma miejsce w lutym, na początku marca.

Wszystko więc przed nami?

No właśnie tego nie wiemy. Czy czeka nas kolejna fala grypy, czy szczyt zachorowań już w tym roku osiągnęliśmy wyjątkowo wcześniej i będzie już tylko lepiej. Zobaczymy…

Dlaczego chorujemy w tym roku wcześniej? Święta przecież mamy co roku, więc te rodzinne wizyty i zakupy w przepełnionych sklepach nie są chyba głównym powodem.

Na pewno na wzrost zachorowań ma wpływ pogoda: łagodna zima, wilgotne powietrze, dodatnia temperatura… Po pierwsze więc trochę lekceważymy różnice temperatur, gdy przemieszczamy się z pomieszczenia na podwórko, a po drugie – wilgoć w powietrzu powoduje dłuższe utrzymywanie się tego bioaerozolu zakaźnego, łatwiej więc się zakażamy.

Czy te kilka lat z COVID-em ma wpływ na naszą odporność? Na to, że szybciej i łatwiej się zarażamy?

Oczywiście.

Co takiego zrobił nam ten COVID?

Dotychczasowe badania pokazują, że COVID, nawet po łagodnym przebiegu, na kilka miesięcy ingeruje w nasze mechanizmy odpornościowe. Czyli po przechorowaniu COVID-u nie radzimy sobie tak dobrze z zakażeniami wirusowymi jak bez zachorowania na COVID. Każda zresztą infekcja wirusowa powoduje depresję odporności i osłabienie tej odporności. W związku z tym występujące po sobie infekcje są niebezpieczne, bo mogą przebiegać w sposób bardziej poważny niż normalnie.

Lekarze wciąż podkreślają zbawienny wpływ szczepień: i tych przeciwko grypie, i tych przeciwcovidowych. Ale chorujemy mimo tych szczepień. Jak to się dzieje?

Bardzo mało mamy szczepień przeciwko grypie w tym roku – aż o połowę mniej niż w ubiegłym. Uważam, że to porażka.

Dlaczego?

Grypa jest zakażeniem sezonowym. Co roku więc powinniśmy się szczepić – szczególnie osoby z grupy ryzyka. Tak jak zdrowe osoby mogą wziąć tę grypę na swoje barki, tak u seniorów nie jest to już takie proste. Dlatego to zwłaszcza oni powinni zadbać o szczepienia.

Ale się nie zaszczepili – mimo apeli lekarzy.

Pewnie wiele rzeczy ma na to wpływ. Może już jesteśmy po prostu zmęczeni ciągłym zagrożeniem, a grypa wydaje się mniej groźna niż COVID. Ale jednak powinniśmy pamiętać, że jest chorobą, która może mieć poważne powikłania, czyli na przykład ciężkie zapalenie płuc. Wirus grypy niszczy nam też nabłonek oddechowy górnych dróg oddechowych, którego regeneracja trwa. A ten nowy nabłonek, regenerujący się już po infekcji wirusowej, jest nadwrażliwy na wiele bodźców, na przykład na zimne powietrze – stąd między innymi tak długo utrzymujący się kaszel, nawet do sześciu tygodni.

Atakują nas teraz trzy wirusy. Czy to ważne, by wiedzieć, który konkretnie spowodował chorobę?

Na pewno taka informacja jest ważna, ponieważ na dwa wirusy, które gdy możemy zidentyfikować: czyli wirus COVID i wirus grypy, mamy możliwość podania leku przeciwwirusowego, jeżeli przewidujemy, że przebieg choroby może być ciężki. Po kontakcie z osobą chorą z grypą też możemy podać profilaktycznie lek przeciwwirusowy, jeżeli mamy osobę z ciężką chorobą serca, immunosupresją, chorobą nowotworową czy obciążeniem innymi chorobami. Tak więc identyfikacja, że jesteśmy zakażeni grypą, jest bardzo ważna. Podobnie zresztą jest z COVID-em. Tu też mamy lek przeciwwirusowy, który można podać, jeżeli prognozujemy, że przebieg choroby może być ciężki. Jeżeli chodzi o wirus RSV, to wiemy, że jeżeli mamy ognisko w rodzinie, to przed zakażeniem powinniśmy chronić małe dzieci. Ten wirus zakaża górne drogi oddechowe. Jednak u małych dzieci do drugiego roku życia z powodu zajęcia oskrzelików może dawać duszność, a nawet niewydolność oddechową i ciężkie przebiegi. To są zresztą główne przyczyny hospitalizacji dzieciaków.

A w jaki sposób sprawdzić, który wirus wywołał u nas chorobę? Testy na COVID są co prawda już powszechne, ale na grypę czy RSV już nie.

Minister zdrowia zapowiedział, że dla lekarzy poz będą dostępne bezpłatne testy, tzw. potrójne. W szpitalach już są. To test kasetkowy, gdzie mamy ujęte te trzy patogeny, czyli dwa wirusy grypy, RSV i COVID. Takie testy są też dostępne dla samodzielnego stosowania przez pacjentów – można je kupić na przykład przez internet lub w aptece.

Co prawda zaznaczyła już pani, że trudno jest przewidzieć, co czeka nas, jeśli chodzi o wirusy i możliwości zakażenia, jednak prosiłabym, by pani trochę „pogdybała”. Jakie scenariusze są jeszcze w tym roku możliwe? Czego możemy się spodziewać?

Wirus sezonowy grypy będzie nam towarzyszył co roku – tak jak do tej pory. I musimy o tym pamiętać. W związku z tym bardzo polecam szczepienie, które – co roku powtarzane – bardzo mobilizuje organizm do walki z tym wirusem. Szczególnie dotyczy to znów tych dwóch skrajnych grup wiekowych: seniorów i małych dzieci. Dla najmłodszych mamy zresztą nową szczepionkę donosową, dzięki której unikamy kłucia, którego boją się zarówno dzieci, jak i rodzice. A jeżeli chodzi o COVID, to możliwe są naprawdę bardzo różne scenariusze. Po pierwsze – jesteśmy troszkę już na ten wirus uodpornieni. Ale warianty wciąż się zmieniają, jak dotąd łagodniejsze. Jednak wciąż mamy zagrożenie: z jednej strony ze Stanów Zjednoczonych wariant XBB.1.5 zwany Krakenem, który bardzo szybko się rozprzestrzenia i nie sposób jest zapobiec, by nie dostał się do Polski. Możemy co najwyżej spowalniać jego przedostanie się do nas, ale na pewno do nas trafi, bo jest wysoce zaraźliwy. Nie mamy informacji, by był bardziej groźny niż inne warianty bądź dawał inne powikłania – być może po prostu jeszcze za mało o nim wiemy. Druga niebezpieczna sytuacja jest w Chinach. Tam Kraken co prawda nie jest intensywnie transmitowany – Chińczycy mają jeszcze wariant B7 i kilka innych. Natomiast ogromna populacja chińska stwarza ryzyko powstawania nowych wariantów. Ale co będzie – zobaczymy. Na szczęście jest tendencja, że reasortanty, czyli nowe wirusy powstałe z „mieszania”dotychczasowych wariantów, są coraz słabsze. Ale nie możemy przewidzieć, czy na pewno nie pojawią się jakieś nowe właściwości wirusa, które będą dla nas niebezpieczne. Kolejny wzrost zachorowań w Chinach przewidywany jest po nowym roku chińskim, czyli 22 stycznia – to czas, kiedy Chińczycy podróżują, przemieszczają się, a następnie wracają do swoich miast. W związku z tym przewiduje się, że tych zachorowań w Chinach będzie jeszcze bardzo dużo.

A jak to wpłynie na sytuację w Europie?

Do tej pory komunikat ECDC – instytucji, która nadzoruje choroby zakaźne w Europie – raczej uspokaja. Że Chiny to inna populacja, a my już jesteśmy raczej przygotowani szczepionkami, poza tym większość z nas już COVID przechorowała, na dziś nie widać więc bezpośredniego zagrożenia tą sytuacją chińską, nie trzeba więc podejmować żadnych specjalnych działań innych niż dotychczas. Natomiast co będzie za miesiąc – zobaczymy. Dlatego ważne jest obserwowanie, monitorwanie i szybkie reagowanie na to, co będzie się działo.

Monitorowanie i reagowanie to zadanie lekarzy. A co mogą zrobić zwykli ludzie, by chronić się przed wirusami? Powinniśmy znów nakładać maseczki, gdy wychodzimy z domu, jedziemy komunikacją miejską?

W tej chwili, w szczycie zachorowań, bardzo zalecamy tego typu działanie. Powinno być zresztą ono wpisane już w nasz krajobraz jesienno-zimowy. Jeśli masz cechy przeziębienia, a musisz wyjść do ludzi – załóż maseczkę. Jeśli boisz się zakażenia – tak samo. Zmniejsza się w ten sposób transmisję wirusa. A zakupy można robić w takich godzinach, gdy w sklepach jest mniej ludzi. Wietrzmy pomieszczenia, myjmy ręce, witajmy się bez „czułości”. Można też unikać zgromadzeń, tłumów – zwłaszcza teraz, gdy wciąż częstujemy się nawzajem tymi wirusami.

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.