Zełenski. Z jego żartów nie śmiał się tylko Putin

Czytaj dalej
Anna Górska

Zełenski. Z jego żartów nie śmiał się tylko Putin

Anna Górska

Jestem facetem, który wkraczając w walkę, nie wycofuje się z niej. Mogę przegrać, ale zawrócić w połowie to nie. Biała flaga to nie nasza flaga - mówił w wywiadzie w 2018 roku Wołodymyr Zełenski o swoim życiu i wyborach. Dziś jest twarzą walki o wolną Ukrainę i wolny świat. Życzę sobie, aby w waszych gabinetach nie było moich zdjęć i portretów. Prezydent to nie ikona ani idol, prezydent to nie portret. Zawieście sobie lepiej zdjęcia swoich dzieci i przed podjęciem decyzji popatrzcie im w oczy - tak w inauguracyjnej przedmowie prezydenckiej Wołodymyr Zełenski w 2020 roku zwracał się do ukraińskich polityków. Nie sposób przeoczyć w tym wystąpieniu subtelnej aluzji do prezydenta sąsiedniego rosyjskiego narodu, którego portrety wieszają nawet w szkołach i przedszkolach.

Jeszcze na początku lat dwutysięcznych występował na scenie, śpiewał i tańczył m.in. przed Putinem, Miedwiediewem, udane żarty Zełenskiego oklaskiwał Aleksander Kwaśniewski. Chętnie zapraszano go na specjalne występy artystyczne, które odbywały się po zamknięciu oficjalnych międzynarodowych spotkań głów państw, w tym szczytu na Krymie. Ale, jak zdradził w jednym z wywiadów w 2018 roku, prezydent Rosji miał jednak odmienne poczucie humoru, w każdym razie wydawało mu się, że Władimir nie śmiał się ze skeczy i politycznych dowcipów swojego imiennika Wołodymyra.

Popularny komik, który wygrał „Taniec z gwiazdami”

Zełenski był jednym z najbogatszych showmanów w Ukrainie, człowiekiem sukcesu, który zbudował prawdziwe imperium, tworząc seriale, komedie uwielbiane w Rosji. W wielu filmach romantycznych sam zagrał główne role z pięknymi rosyjskimi aktorkami. Wcielił się nawet w postać Napoleona w jednym z wyprodukowanych przez siebie filmów. To w Rosji, a nie na Ukrainie zbił swoją prawdziwą fortunę. Serial „Swaty” wyprodukowany przez jego firmę pobił wszelkie rekordy sprzedażowe, zaliczano go do najpopularniejszych na terenie byłego ZSRR, udało się nagrać pięć sezonów tej komediowej historii o dwóch parach dziadków, którzy rywalizują ze sobą o względy jedynej wnuczki.

Miał dobrą passę. Wystąpił, a nawet wygrał w jednej z edycji ukraińskiego „Tańca z gwiazdami”, prowadził popularne show. W swoim kraju stworzył lubiany autorski kabaret Kwartał 95. Nazwa pochodzi od ulicy w mieście Kriwij Rig (Krzywy Róg) we wschodniej Ukrainie, skąd pochodzi prezydent. Aktorzy tego kabaretu byli prawdziwymi celebrytami, którzy mieli wielomilionową rzeszę fanów. Na ich koncertach zbierały się tłumy, na widowni zawsze było pełno przedstawicieli ukraińskiej elity politycznej, artystycznej, sportowej. Ponoć Andrij Szewczenko, jeden z najbardziej znanych ukraińskich piłkarzy, gdy tylko był w Kijowie, nigdy nie opuścił występu Zełenskiego. Podczas cotygodniowych emisji kolejnych odcinków Kwartału 95 operatorzy ledwo nadążali z wyłapywaniem twarzy rozbawionych celebrytów.
Naśmiewał się z każdego i daję sobie głowę uciąć, że nikomu z tej elity przez myśl wówczas nie przeszło, że ten człowiek zostanie ich prezydentem.

Krym jest nasz, ukraiński

W 2014 roku, gdy Putin zajął Krym, Zełenski zerwał wszystkie kontrakty z Rosją. Obroty jego firmy błyskawicznie zmalały, bo gdy w Rosji za jeden dzień nagrań Kwartał 95 dostawał około 120 tys. dolarów USA, na Ukrainie tylko 30 tys. Przestał występować w Rosji, produkować filmy i seriale. Celebryci rosyjscy, którzy wciąż zapraszali go na swoje zamknięte spotkania, musieli przełykać jego odmowę. Sam Zełenski w jednym z wywiadów zdradził, że nie skusiły go nawet olbrzymie honoraria - 250 tys. dolarów USA, które oferowali mu za występ.
„Nie mogę, nie chcę, nie jestem w stanie przekroczyć pewnej granicy” - tłumaczył w wywiadzie ze znanym ukraińskim dziennikarzem Dmitrijem Gordonem.

Wtedy, w 2014 roku, być może szykował się już do kariery politycznej, ale zwykli Ukraińcy na pewno o tym nie wiedzieli. Dla nich wciąż był kabareciarzem i komikiem i - jak się okazało - prawdziwym patriotą. W odróżnieniu od wielu innych ukraińskich artystów, którzy kontynuowali swoje kariery w Rosji, on potrafił się odciąć i jasno wyrazić opinię na temat Krymu („Jest nasz, ukraiński”). To był prawdziwy test patriotyczny, który Zełenski zdał celująco.

Kampania to nie show?

Określenia: pajac, klaun, showman, narkoman, alkoholik padały pod adresem Zełenskiego nie tylko w retoryce rosyjskich polityków i propagandowych dziennikarzy, ale także ukraińskich. W walce o prezydenturę nie brakowało tych niewyszukanych epitetów. Zresztą kampania prezydencka z 2020 roku na Ukrainie, w tym zadziorne filmiki Zełenskiego, będą dokładnie omawiane na wykładach politycznego PR jeszcze przez wiele lat. Komik z prawniczym wykształceniem i jego ekipa zrobili profesjonalny majstersztyk, który zaowocował wygraną, choć otoczenie Petra Poroszenki, ówczesnego prezydenta walczącego o drugą kadencję, wielokrotnie podkreślało, że Wołodymyr Zełenski to polityczny amator. Żółtodziób nieznający się na niczym, korzystający wyłącznie z podpowiedzi eksperckich szeptanych mu do słuchawki, którą nosił w uchu. Dlatego też miał unikać debat, które obnażyłyby jego nieopierzenie i brak wiedzy.

Ale Wołodymyr, który we krwi ma chyba zamiłowanie do pojedynków, przechytrzył konkurenta. W filmiku wyborczym Ukraina usłyszała: Zwracam się do Petra Poroszenki. Wzywa mnie pan na debatę. Myślał pan, że ucieknę, że się przestraszę? Nie. Nie jestem panem w 2014 roku. Przyjmuję wyzwanie. Oto moje warunki - mówił, wchodząc na murawę boiska. - Czekam na pana tutaj. Debata odbędzie się przed narodem ukraińskim. Wszystkie kanały mają prawo do transmisji. Wszyscy kandydaci powinni obowiązkowo przejść badania medyczne, by dowieść, że wśród nich nie ma ani alkoholików, ani narkomanów. Kraj potrzebuje zdrowego prezydenta - kontynuował. Na odpowiedź dał kontrkandydatowi 24 godziny. Poroszenko się zgodził.

Gdy rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny analizował na swoim blogu na youtube te debaty, szczerze zazdrościł Ukraińcom prawdziwych demokratycznych wyborów, o których jego kraj wciąż może jedynie pomarzyć. „Wyobrażacie sobie, Ukraińcy nie wiedzą, kto wygra te wybory! Nie wiedzą, kto przejdzie do drugiej tury” - mówił.

Zełenski, walcząc o najważniejszy fotel w państwie, zaczął publicznie mówić w języku ukraińskim. Do tej pory pochodzący ze wschodniej Ukrainy Zełenski posługiwał się wyłącznie rosyjskim (koncertował i występował po rosyjsku, także w języku rosyjskim udzielał wywiadów). Start w wyborach zmienił językowe przyzwyczajenia przyszłego prezydenta, chociaż często w swoich mowach przechodzi na język rosyjski, zwracając się bezpośrednio do rosyjskojęzycznych obywateli jego kraju.

Polityk

A teraz cofnijmy się nieco, bo do roku 2015. To wtedy nauczyciel historii Wasyl Hołobrodko, wkurzony na wszechobecne zło, korupcję, przywileje elit, w rozmowie z kolegą bardzo niecenzuralnie mówił to, co myśli każdy Ukrainiec. To orędzie składające się z samych przekleństw i bluzgów było głosem narodu, prawdą życia wszystkich Ukraińców. Wasylowi do głowy nie przychodziło, że przedmowę nagrywa jego uczeń. Za chwilę wrzucił ją do internetu i zdobył miliony „lajków”. Wasyl stał się gwiazdą, uwielbianą przez wszystkich tak bardzo, że postanowili zrobić go prezydentem. Zebrali podpisy i pieniądze na kampanię wyborczą. Bo skromny nauczyciel z marną pensją, wciąż mieszkający z rodzicami, uczciwy i sprawiedliwy, był idealnym kandydatem. Obywatele przekonali Wasyla do startu w wyborach na głowę państwa, Hołobrodko się zgodził, a jego życie zmieniło się diametralnie.
To streszczenie serialu „Sługa narodu”. Premiera miała miejsce w 2015 roku na kanale 1+1. Wasyla zagrał Zełenski, serial zgarnął międzynarodowe nagrody, powstawały kolejne odcinki. Przy trzecim sezonie już nikt nie miał wątpliwości, że to nie zbieg okoliczności, że postaci serialowe są zbyt wymowne, zbyt podobne do twarzy polityków najwyższej rangi.
Wielu obserwatorów do dziś traktuje „Sługę narodu” jak kampanię przedwyborczą Zełenskiego. Proroczą opowieść o następnym prezydencie. Zresztą Zełenski z tym się nie krył, tytuł serialu stał się nazwą jego partii.

Eksperci nie mają złudzeń, że ojcem chrzestnym kariery politycznej Zełenskiego jest ukraiński oligarcha Ihor Kołomojski. Na jego kanale 1+1 nie tylko pokazywano „Sługę narodu”. W noworoczną noc parę minut przed 1 stycznia 2019 roku pokazano w niej także oświadczenie Zełenskiego o starcie w walce o prezydenturę.

Trzeba pamiętać, że w Ukrainie, jak zresztą w innych krajach byłego ZSRR, w noworoczną noc czas przed północą we wszystkich kanałach telewizyjnych państwowych i prywatnych jest zarezerwowany dla głowy państwa. 1 stycznia 2019 roku na kanale 1+1 stało się inaczej: zamiast orędzia obecnego prezydenta Piotra Poroszenki widzowie zobaczyli Zełenskiego.
Czy przypuszczał, że za trzy miesiące, w dniu wyborów - 31 marca - czeka go oszałamiający sukces nie mniejszy niż Wasyla? Zdobył dwa razy więcej głosów niż jego poprzednik. To była druzgocąca porażka dla „słodkiego” czy „czekoladowego” prezydenta, jak nazywano Petra Poroszenkę, właściciela wielu fabryk cukierniczych ROSHEN w Ukrainie i Rosji. I choć Zełenski nie uzbierał 50 procent, druga tura była formalnością. Poroszenko swojemu następcy złoży gratulacje przed ogłoszeniem oficjalnych wyników.

Ukraińców jeszcze przez wiele miesięcy rozsadzała euforia, zachwyt i duma ze swojego nowego prezydenta. Także szczęście, że w ich kraju wreszcie zacznie się takie życie „jak w Europie”.
On i jego młoda ekipa nie tylko dawali nadzieję obywatelom, lecz rzeczywiście realizowali ich marzenia: powoli, niespiesznie, ale jednak Ukraina się zmieniała, wprowadzała reformy. Ludzie byli gotowi cierpieć, zacisnąć pasa, ale pokładali w Zełenskim ogromne nadzieje, ufali mu bezgranicznie.

Więźniowie wracają do domu

Ukraińcy ze wzruszeniem, a nawet łzami oglądali w telewizji, jak ich prezydent osobiście witał swoich obywateli, którzy byli więzieni w Rosji po aneksji Krymu. Na tę wymianę długo czekano. Udała się dzięki osobistemu zaangażowaniu prezydenta Ukrainy. Zełenski potraktował ich jak bohaterów, każdemu ściskając dłoń i dziękując.
Rosyjscy więźniowie, którzy wylądowali w swoim kraju, nie mieli żadnego powitania. Władimir Putin miał znacznie ważniejsze sprawy na głowie. Tego dnia przemawiał do moskwian na wydarzeniu z okazji Święta Moskwy. Dziennikarzy na płytę lotniska nie wpuszczono, byłych rosyjskich więźniów wywieziono z terminalu w zaciemnionych autobusach. Jakby nie istnieli.

Wojna

Co będzie dalej i kiedy to się skończy? Niewiele jest chyba osób na świecie, które nie zadają sobie po poranku 24 lutego takich pytań. I wiele głów państw modli się dziś, by nigdy nie musieć przeżywać tego, co dziś przeżywa Zełenski i jego naród. Podejmować takich decyzji, prowadzić takich rozmów.
Zełenski już jest bohaterem i nie tylko dlatego, że potrafi doskonale przemawiać. Nie tylko dlatego, że na swój łobuzerski sposób umie wzruszyć do łez cały świat i pograć na nerwach polityka w sąsiednim kraju. Jest bohaterem, bo nie uciekł, nie schował się w bunkrze, codziennie nagrywa z Kijowa film, w którym dodaje otuchy swojemu narodowi. Jego słowa (np. „potrzebuję amunicji, nie podwózki”) przeszły już do historii, choć przecież takiej prezydentury Zełenski na pewno sobie nie planował.

***
W 2018 roku dziennikarz Dmitrij Gordon zapytał Zełenskiego o ważne wydarzenia w jego życiu, które zaważyły na losie i wyborach. Komik z poważnymi ambicjami politycznymi odpowiedział, że stara się żyć tak, aby jutro nie wstydzić się wczorajszego dnia i w 99 procentach postępuje zgodnie z sumieniem.
Gordon dopytywał: A czy często pana nurtowały wątpliwości?
Zełenski odpowiadał: W zasadzie nie, jestem facetem, który wkraczając w walkę, nie wycofuje się z niej. Mogę przegrać, ale zawrócić w połowie to nie. Biała flaga to nie nasza flaga. (śmiech)

Anna Górska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.