Zielona Góra. Jeden kasztanowiec już zniknął z placu przed filharmonią. Właśnie ważą się losy drugiego

Czytaj dalej
Fot. Aleksandra Pazda
Aleksandra Sierżant

Zielona Góra. Jeden kasztanowiec już zniknął z placu przed filharmonią. Właśnie ważą się losy drugiego

Aleksandra Sierżant

Jeden kasztanowiec już został wycięty, właśnie ważą się losy drugiego. To kolejna wycinka drzew w mieście w ciągu ostatnich miesięcy, co wzbudza niepokój wśród zielonogórzan.

Radna Anita Kucharska-Dziedzic na swoim profilu na Facebooku poinformowała o wycince kasztanowców, które rosną na placu przed filharmonią. To wywołało prawdziwą burzę wśród mieszkańców.

- Znikają drzewa pod filharmonią. Właśnie są wycinane. I to nie są jeszcze skutki położenia nowej nawierzchni, która zabije korzenie, bo gałęzie i liście są zielone. Więc to są żywe i zdrowe drzewa. Komentarza nie będzie – napisała radna, a pod tekstem

znalazły się jeszcze zdjęcia, na których widać jak pracownicy ZGKiM przycinają konary.

Pojawiło się mnóstwo głosów mieszkańców, którzy wyrażali swoje niezadowolenie.

- Trzeba coś zrobić. Protestować. Kto pozwala na wycinkę!? Znikają płuca miasta! Takiej bezmyślności jest coraz więcej, jakby na przekór bijącym na alarm głosom ekologów. – pisali zielonogórzanie.

W trosce o bezpieczeństwo mieszkańców

Jako, że na zdjęciach widać tylko przycinanie konarów, a nie przygotowania do wycinki, zwróciliśmy się do Krzysztofa Sikory, prezesa ZGK z prośbą o wyjaśnienie. Rzeczywiście, jeden z kasztanowców musiał zostać wycięty, ponieważ był w bardzo złej kondycji i nie dało się go uratować.

- Zrobiliśmy ekspertyzę jednego z dwóch kasztanowców. Drzewo było przebadane ze wszystkich możliwych stron i musiało zostać wycięte, ponieważ było bardzo chore i zagrażało mieszkańcom. Mamy decyzję lubuskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków oraz opinię ornitologa – tłumaczy prezes ZGK i zwraca się do radnej Kucharskiej-Dziedzic: - Jeśli osoba pełniąca funkcję radnej dopisze przy informacji o wycince, że weźmie pełną odpowiedzialność za śmierć osoby, którą konar może zabić, wtedy ja tego drzewa nie wytnę.

Krzysztof Sikora zapewnia również, że zrobią wszystko, by udało się uratować drugiego kasztanowca.

Czy to wszystko przez lata zaniedbań?

Agnieszka Kochańska, ogrodnik miejski przyjrzała się kasztanowcom i potwierdza, że zarówno to, które zostało wycięte oraz drugie, które jeszcze stoi jest w bardzo w złym stanie. Możliwe, że przyczynił się do tego grzyb pasożytniczy, który znajduje się na drzewach i powoduje wewnętrzny rozkład drewna w takim stopniu, że drzewo traci swoją wytrzymałość mechaniczną. I choć z zewnątrz może wyglądać na zdrowe, to w środku zachodzą procesy, które mogą prowadzić do jego przewrócenia się. Podkreśla, że jest to proces, który trwa latami.

Anita Kucharska-Dziedzic przypomina, że w tamtym roku. Ruch Miejski apelował o to, by drzewa dostały nawodnienie oraz o poszerzenie przestrzeni wokół nich. Ostrzegali również, by nie cementować podsypki pod nową nawierzchnią na rewitalizowanym placu, bo drzewa będą zamierać.

- Z zielenią w naszym mieście jest problem, bo nikt o nią nie dba. Nie pielęgnujemy starych drzew, tylko je wycinamy. Widzę, że kasztanowce są osłabione. Ale dlaczego nie informuje się mieszkańców o wycinkach, a pokazuje się tylko nowe kwiatki? - pyta radna.

PRZECZYTAJ TEŻ:
59 MIEJSC PARKINGOWYCH PRZY I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCYM ZAMIAST 27 DRZEW
6 BRZÓZ I 13 TOPOLI IDZIE POD TOPÓR, BY W ICH MIEJSCU MÓGŁ POWSTAĆ PARKING

Aleksandra Sierżant

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.