600 nieruchomości i mafia mieszkaniowa z Trójmiasta
Ponad 600 aktów notarialnych bada prokurator, który łączy już około 70 podejrzeń wyłudzeń lokali. W tle tego tak zwanego dużego śledztwa proces o 13 nieruchomości jest przenoszony do Warszawy.
W dziesiątkach milionów złotych można liczyć zyski trójmiejskich grup udzielających tzw. prywatnych pożyczek pod zastaw nieruchomości. Proces oskarżonych o wyłudzenie w ten sposób kilkunastu mieszkań zostanie prawdopodobnie przekazany z Gdańska do Warszawy, ale to w stolicy Pomorza są korzenie największej w kraju tzw. mafii mieszkaniowej i tu toczy się śledztwo, w którym pojawiają się podejrzenia dotyczące setek lokali.
Czytaj też: Akt oskarżenia w sprawie mafii mieszkaniowej
- Sąd Okręgowy w Gdańsku sprawę przekazał do merytorycznego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Warszawie - mówi pytany o Konrada L. i Piotra L. sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku. Jak wyjaśnia, postanowienie na razie nie jest prawomocne. Wynikało ono z zapisu kodeksu postępowania karnego wskazującego, że kiedy te same osoby oskarżone są o kilka przestępstw należących do właściwości różnych sądów „tego samego rzędu”, to sprawa trafia tam, gdzie wszczęto postępowanie.
Prokuratorzy z gdańskiej „okręgówki” nie ukrywają, że choć to oni zakończyli śledztwo przeciw 33- i 35-latkowi, oprócz wyłudzeń mieszkań z Gdańska czy Tczewa dotyczyło ono również właśnie Warszawy. Według ich ustaleń, Konrad L. i Piotr L. od września 2010 do października 2011 r. dokonali 12 oszustw, w 8 przypadkach dodatkowo wykorzystując tzw. przymusowe położenie poszkodowanych. Dzięki pożyczkom na sumę ok. 300 tys. zł mieli wyłudzić 12 mieszkań i lokal użytkowy o łącznej wartości 2,55 mln zł.
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia, a o schemacie ich działania opowiedziała nam wiosną, na pół roku przed aktem oskarżenia, jedna z ofiar - pani Monika z gdańskiej Zaspy (nazwisko do wiadomości redakcji).
- Przez trudną sytuację finansową i długi byłam zmuszona pożyczyć pieniądze. Najpierw kazali mi podpisać, że pożyczyłam 50 tysięcy złotych, ale oddać miałam 75 tys. zł. Później kwota wzrosła do 95 tys. zł, a ostatecznie musiałam podpisać pokwitowanie na 200 tys. zł. 48-metrowe mieszkanie, które stanowiło zabezpieczenie pożyczki, zostało sprzedane, a nowy właściciel przyszedł ze ślusarzami i zostawił na bruku mnie z siostrą i jej 4-letnim niepełnosprawnym synkiem - mówiła kobieta, która sama zgłosiła się do redakcji „Dziennika Bałtyckiego” w związku z naszymi wcześniejszymi publikacjami.
Według śledczych, odpowiedzialność panów L. ogranicza się do tych kilkunastu przypadków. Jednak wzór działania opisywany przez panią Monikę w „okręgówce” znany jest aż za dobrze. Obok zdesperowanych pożyczkobiorców, potężnej rozbieżności pożyczonej kwoty i wartości mieszkania - zastawu powtarza się rozwiercanie zamków, a proceder nierzadko zakłada sprzedaż mieszkań „słupom” - kolejnym właścicielom, którzy (jako działający w dobrej wierze) mają na papierze oczyścić mieszkania z podejrzeń, czy „dokwaterowywanie” uciążliwych (np. spożywających alkohol) bezdomnych w celu pozbycia się dotychczasowych lokatorów.
Podobne działania objęte są tzw. dużym śledztwem w sprawie gdańskiej mafii mieszkaniowej. Wśród 40 śledztw połączonych w tym jednym postępowaniu oraz kolejnych 26, które zostały wytypowane jako wstępnie kwalifikujące się, by dodać je do tej samej grupy, powtarzają się kancelarie notarialne z Trójmiasta i okolic, gdzie zawierane były umowy, oraz nazwiska 5 osób (w tym wielokrotnie opisywanych przez nas Łukasza Z., Grzegorza B. i Piotra A.). Jednak, jak się okazuje, poszczególne przypadki nie pochodzą tylko z gdańskich „rejonówek” i są rozrzucone niemal po całej Polsce.
- Chodzi o nieruchomości położone m.in. w Wejherowie, Rewie, Rumi, Pelpinie, ale również Giżycku, Świeciu, Gliwicach, Rudzie Śląskiej, Zabrzu, Kielcach, Białymstoku, Bydgoszczy, Warszawie czy Piotrkowie Trybunalskim - wymienia prokurator Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
I dodaje: - Wciąż analizowane są akty notarialne uzyskane z urzędów skarbowych, urzędów gmin, od Stowarzyszenia 304 KK [zrzeszającego ofiary oszustw - nazwa pochodzi od artykułu kodeksu karnego dotyczącego „wyzyskania przymusowego położenie innej osoby” - dop. red.] oraz od innych osób. Łącznie chodzi o dokumenty dotyczące ponad 600 nieruchomości.
Na razie żaden z podejrzewanych w tym śledztwie nie usłyszał zarzutów, w przeciwieństwie do Łukasza M., któremu - po naszych publikacjach - przedstawiono zarzut przejęcia w latach 2011-2016 sześciu lokali w Trójmieście i Rumi. Mężczyzna wykorzystał metody mafii mieszkaniowej, oszustwo i wyzyskanie przymusowego położenia. Za to oraz usiłowanie wyłudzenia kredytu grozi mu do 8 lat więzienia.