Sprawiedliwości szukali już nawet w Watykanie

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Kubaszewski
Tomasz Kubaszewski

Sprawiedliwości szukali już nawet w Watykanie

Tomasz Kubaszewski

Nie mają wątpliwości, że gdyby o miedzę nie spierali się z proboszczem, to sprawy dawno by nie było. A tak Milewscy z Janówki w gm. Augustów muszą wysyłać wciąż nowe pisma do prokuratur, sądów, ministerstw. Zebrały się tego setki stron! Sprawa ciągnie się już wiele lat, ale końca nie widać.

Działamy zgodnie z prawem - zapewnia tymczasem Zbigniew Buksiński, wójt gminy Augustów. Także prokuratura niczego sobie do zarzucenia nie ma: - Wszystkie okoliczności zostały zbadane - napisał niedawno augustowski prokurator Radosław Leszek Jasiński. - Brak jest przesłanek do wzruszenia prawomocnej decyzji.

Lech Milewski tylko łapie się za głowę: - W tej sprawie nic praktycznie się nie zgadza - mówi. - Miedza przebiega nie tak, jak powinna, ksiądz wycina nie swoje drzewa, a w dodatku rozbudowuje graniczący z naszym polem cmentarz. I to wszystko w majestacie prawa, a właściwie - bezprawia.

Wywłaszczeni zaocznie

Grunty Milewskich sąsiadują z nieruchomością należącą do parafii w Janówce. Znajdują się na niej zamieszkała przez księży plebania, trochę terenów zielonych oraz cmentarz.

Do 2012 roku Milewscy żyli w przeświadczeniu, że ich pole dochodzi do samego cmentarnego muru i wiedzie dalej niemal po linii prostej.

- Gdyby dobrze przeanalizować mapy, to by się pewnie okazało, że szeroki na dwa-trzy metry pas cmentarza znajduje się na naszej ziemi - dodaje Lech Milewski. - Ale nigdy tego już nie dochodziliśmy.

Z tym rozstrzygnięciem Milewscy nigdy się nie pogodzili.

Zorientowali się, że coś jest nie tak wtedy, gdy proboszcz wyciął cztery dorodne, stojące przy murze olchy, należące - jak myśleli - do nich, oraz ogrodził kawał granicznego terenu. Wtedy okazało się, że cztery lata wcześniej zostali wywłaszczeni z kawałka terenu przy samym cmentarzu. Bo znajdująca się tu polna droga miała służyć za dojazd sąsiadowi. Decyzję sąd wydał zaocznie. Wywłaszczył zresztą Milewskich, a nie ich córkę, na którą kilka lat wcześniej gospodarstwo zostało przepisane.

Wójt Buksiński twierdzi, że nawet gdyby ta decyzja nie zapadła, to teren i tak należał do gminy. W 1991 r. miał go jej przekazać wojewoda suwalski.

- Po tym wszystkim proboszcz wziął geodetę, a ten wytyczył granice według swojego widzimisię - opowiadają Milewscy. - Miedza, która powinna biec niemal równiuteńko, wykrzywiła się na naszą niekorzyść.

Rodzina o wszystkim zawiadomiła prokuraturę. Zarzucała, że zarówno urzędnicy, jak i proboszcz łamią prawo ich kosztem. Ale śledczy złamania przepisów się nie dopatrzyli. Uznali, że proboszcz właściwie rozgraniczył działki, a drzewa mógł wyciąć, bo... ich korzenie wyrastały spod cmentarza. A nawet gdyby było inaczej, to Milewskim nic do tego. Olchy rosły wszak na terenie, z którego zostali wywłaszczeni.

Papież modlił się o łaski

Wszystko to działo się cztery lata temu. Milewscy żyli w poczuciu wielkiej krzywdy, jaka ich spotkała. Pisali wszędzie, gdzie można, nawet do Watykanu. „Nie mając żadnych pleców, nigdzie nie możemy dojść sprawiedliwości. A wójt i proboszcz mają wszędzie wtyczki i robią, co chcą” - napisali.

Z odpowiedzi dowiedzieli się, że w swoich modlitwach papież będzie dla nich „upraszał o wszelkie potrzebne łaski”. Natomiast konkretami powinna zająć się Kuria Diecezjalna w Ełku. Ta jednak się nie zajęła, twierdząc, że to nie jej problem, a, ewentualnie, urzędników.

- Stosuję się do tego, co nakazują mi urzędy - mówił z kolei w tym samym duchu ks. Wacław Izbicki, proboszcz z Janówki. - Ja na pewno prawa nie łamię.

Mimo prawomocnych decyzji prokuratorskich, Milewscy nie przestali szukać sprawiedliwości. W końcu pojawiło się światełko w tunelu. W 2015 r. dostali odpowiedź na swoje pismo z ówczesnego Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Okazało się, że działka przekazana w 1991 przez wojewodę suwalskiego nigdy nie figurowała w rejestrach mienia państwowego. Przekazał więc gminie... prywatną nieruchomość. Jak było to możliwe, nie wiadomo.

- Myśleliśmy, że teraz wszystko będzie już jasne - opowiada Lech Milewski. - Grunt przy cmentarnym murze wciąż należy do nas. Liczyliśmy też, że w końcu dokonane zostanie rzetelne rozgraniczenie działek: naszej oraz kościelnej. I to z naszą obecnością przy tej czynności oraz z wykorzystaniem wszelkich dostępnych źródeł. W tym tego, że własność może sięgać w głąb cmentarza.

Ale znowu się przeliczyli. Prokuratura uznała bowiem, iż nie ma podstaw do wznowienia postępowania. Chodziło głównie o to, że Milewscy nie dostarczyli na czas paru dokumentów do sądu administracyjnego, gdzie trafiła sprawa decyzji wydanej przez wojewodę w 1991 r. Nie została ona więc unieważniona. To rozstrzygnięcie zdążyło się uprawomocnić.

- Złożyliśmy wniosek o wznowienie tego postępowania - opowiadają Milewscy. - To, że na czas nie dostarczyliśmy jednego kwitka nie może chyba być ważniejsze od ustalenia prawdy.

Liczą, że decyzja z 1991 r. zostanie ostatecznie unieważniona. Wtedy przyjedzie czas na kolejną, tę z 2008 r. podjętą przez sąd na podstawie fałszywych danych.

Prokuratura nie pozostała jednak do końca obojętna na pisma Milewskich. Postanowiła, że niektórym sprawom przyjrzy się bliżej jeszcze raz. Chodzi przede wszystkim o rozbudowę cmentarza. Milewscy twierdzą, że ich ziemia traci przez to na wartości.

- Właściwie powinny zostać ustanowione jakieś strefy ochronne, zarówno od pól uprawnych, jak też rzeczki, w której pojone jest bydło - mówią.

Mają wątpliwości, czy rozbudowa nekropolii odbywa się zgodnie z prawem. Zapytali nawet o to Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Augustowie, ale usłyszeli, że nie są w tym postępowaniu stroną, więc niczego się nie dowiedzą.


- Inspektor nadzoru budowlanego tę sprawę badał i złamania prawa nie dostrzegł - mówi nam augustowski starosta Jarosław Szlaszyński.

Czy prokuratorskie postępowanie to potwierdzi? Na razie nie wiadomo.

Jeden skutek trwającego od lat sporu jest jednak oczywisty i pewnie ostateczny. Milewscy w miejscowym kościele przestali się pojawiać. A ksiądz nie przychodzi do nich po kolędzie.

Tomasz Kubaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.