Toaleta miejska, czyli niekończąca się historia niewielkiego budyneczku z Parku Planty

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Andrzej Matys

Toaleta miejska, czyli niekończąca się historia niewielkiego budyneczku z Parku Planty

Andrzej Matys

Miało być nowocześnie, wygodnie i automatycznie, a wyszło jak zwykle. Jedno nie ulega wątpliwości – szarobury sześcian w Parku Planty jest najdroższą toaletą w stolicy Podlasia. Tyle że... ciągle nieczynną. W dodatku nikt chyba nie wie, kiedy obiekt za ponad 430 tys. zł zostanie otwarty, by mogli z niego skorzystać i mieszkańcy, i turyści.

Na razie rzecz mocno przypomina słynną wypowiedź prezesa klubu „Tęcza” z kultowego filmu „Miś”: – Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić (…) – wyjaśniał prezes Ryszard Ochódzki w filmie Stanisława Barei.

Podobnie jest z naszą parkową toaletą, która stanęła przy ul. Legionowej w Białymstoku. Z tym, że nie powstała, jak to wyłuszczył prezes Ochódzki, w oparciu o sześć instytucji i nie jest toaletą społeczną, a – jako się rzekło – miejską. No i nie może zgnić na świeżym powietrzu, bo to w końcu beton z marmurem.

Czytaj również:
[polecane]10664672[/polecane]

Według Wikipedii: szalet może być wolno stojącym budynkiem, może znajdować się w innym budynku, może także być wybudowany pod powierzchnią ziemi. Zazwyczaj za korzystanie z szaletu pobierana jest niewielka opłata, czasem przy pomocy automatów wrzutowych na monety. Zazwyczaj w części szaletu przeznaczonej dla mężczyzn znajdują się pisuary.

A jak wygląda wnętrze toalety miejskiej na Plantach? Nie wiemy.

Mamy piękny, potrzebny szalet…

Gdy wczesną jesienią zeszłego roku nowy szalet stanął niedaleko białostockiego Pałacu Branickich, władze nie kryły dumy z tej inwestycji. Tym bardziej, że miała to być dziesiąta toaleta miejska. Mieliśmy z niej zacząć korzystać już w październiku 2022 r.

Jak informowała wówczas Agnieszka Zabrocka, zastępczyni dyrektora departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie, umowa na opracowanie dokumentacji i budowę toalety wraz z niezbędną infrastrukturą została podpisana na kwotę brutto 432.283,50 zł.

- Koszt budowy musiał objąć nie tylko postawienie samego budynku, ale także doprowadzenie przyłączy w to miejsce, czyli wszystkich instalacji – tłumaczyła Zabrocka dodając, że wykonawca toalety został wybrany w przetargu. Uzasadniała też, że konieczność budowy toalety w tym miejscu wynikała głównie z tego, że Ogród Branickich to największa atrakcja turystyczna Białegostoku, zaś Park Planty, to ulubione miejsce spacerów. - Gromadzi się tu bardzo dużo osób – zaznaczała.

Czytaj również:
[polecany]24274883[/polecany]

A zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki pisał na Facebooku:

„Takie obiekty też są potrzebne w naszym mieście… To, co powstało wśród drzew przy ul. Legionowej #Białystok, tuż przy pałacowych ogrodach, to nowy szalet miejski. Zbudowany kosztem ponad 400 tys. zł (z tego 120 tys. zł to przyłącza) będzie jeszcze w październiku służył nie tylko odwiedzającym nasze miasto turystom”.

Do przetargu stanęły dwa konsorcja

W ogłoszeniu, które ukazało się na stronie Biuletynu Informacji Publicznej, była mowa o zamówieniu publicznym powyżej 130 tys. zł, więc nie ma się co dziwić, że finalna kwota trzykrotnie wyższa ów warunek spełniała.

Budowniczy szaletu musiał m.in. opracować kompletną dokumentację projektową zgodnie z programem funkcjonalno-użytkowym (którą zaakceptuje inwestor, a więc miasto), przygotować projekt budowlany, projekty wykonawcze, kosztorysy uproszczone i specyfikacje techniczne. A ponieważ Park Planty wpisany jest do rejestru, wykonawca musiał też uzyskać pozwolenie Miejskiego Konserwatora Zabytków w Białymstoku.

Do przetargu stanęły dwa podmioty: konsorcjum firm, którego liderem była Hydros Plus z Białegostoku oraz konsorcjum firm Hamster Polska z Rybnika. Obydwie oferty przekraczały założony budżet, czyli 400 tys. zł brutto.

Miasto postanowiło jednak zwiększyć pulę pieniędzy na budowę toalety i wybrało białostockie konsorcjum z ofertą 432.283,50 zł brutto. Najważniejszym kryterium była cena, a potem gwarancja i doświadczenie.

Czytaj również:
[polecany]24463147[/polecany]

Musi być drogi, bo ceny i inflacja

Gdy media poinformowały o nowej parkowej toalecie, wielu mieszkańców było zszokowanych kosztem tej inwestycji. Zawrzało również w internecie:
„Za 400 tysięcy buduje się domy. Jak to możliwe, że tyle kosztował malutki szalet?” - pytała jedna z internautek.
„Kibel droższy niż 80-metrowy dom wydaje mi się skrajną niegospodarnością i nieprawidłowo przeprowadzonym/rozpisanym przetargiem” – wtórowała jej druga.

– Takie są ceny na rynku usług budowlanych, wodno-kanalizacyjnych itp. Trzeba podziękować rządowi za podwyżki cen energii i inflację – ripostował w mediach społecznościowych wiceprezydent Rafał Rudnicki.

Miasto na językach

Ceny na rynku usług budowlanych rzeczywiście są wysokie i tu zastępca prezydenta ma absolutną rację. Tyle że obiekt, który był tak ładnie zapowiadany, szybko stał się przyczynkiem do licznych memów, kpin i żartów, a Białystok trafił na języki całej Polski. Ba, niektórzy chcieli nawet przy toalecie zorganizować sylwestra miejskiego, ale skończyło się na skromnym pożegnaniu 2022 roku z szampanem dla dzieci i kilkoma zimnymi ogniami.

– Czterysta tysięcy poszło w błoto. Toaleta w tym miejscu nie jest potrzebna, bo niedaleko mamy inną i już z tamtej niewiele osób korzysta, nawet latem. Poza tym wizualnie jest nie do przyjęcia – mówił nam wtedy białostoczanin Zbigniew Zabielski.

Inspektor nie odebrał i się zaczęło

Pierwotnie uruchomienie toalety magistrat zaplanował na koniec października 2022 roku. Niestety, świetlaną przyszłość szaletu z Plant zastopował inspektor nadzoru budowlanego, który wytknął inwestorowi, a więc miastu, że modułowa toaleta jest niezgodna (chodzi m.in. o wymiary i brak przedsionka) z wymogami prawa budowlanego. Czyli: „Zdarzenie błahe na pozór, Niewarte aż poematu, Lecz w konsekwencjach się stało Główną przyczyną dramatu”, jak to w jednym ze swoich wierszy ujął Julian Tuwim.

Czytaj również:
[polecany]24267731[/polecany]

- Trwają czynności odbiorowe toalety w Parku Planty. Wykonawcy został wyznaczony miesięczny termin na usunięcie wad, czyli doprowadzenia toalety do zgodności z warunkami technicznymi – mówiła wówczas Agnieszka Zabrocka, wiceszefowa departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie.

I dodała, że wykonawca nie otrzymał zapłaty za wadliwie wykonaną toaletę. Miał on czas do 19 grudnia, by dostosować ów przybytek do obowiązujących przepisów technicznych. Jednak gdy minęła połowa grudnia, przedsiębiorstwo poprosiło o wydłużenie terminu o 60 dni - czyli do 18 lutego 2023 roku. I miasto się zgodziło. Jednocześnie, jak usłyszeliśmy w magistracie, nie jest wykluczone, że miasto naliczy firmie kary umowne, a w ostateczności może też pozwać wykonawcę do sądu.

Terminów nigdy dość…

Od terminu wyznaczonego na 19 lutego minęły dwa tygodnie i... nic się nie zmieniło. W piśmie, które otrzymaliśmy w ostatnią środę (1.03) od Agnieszki Zabrockiej z departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie, czytamy:

„W związku z tym, że toaleta publiczna na terenie Parku Planty nie spełnia przewidzianych prawem warunków technicznych, Miasto Białystok nie odebrało tej inwestycji od wykonawcy. Obecnie trwają czynności formalno – prawne związane z przebudową toalety. Czynności te prowadzi wykonawca, na którym ciąży obowiązek wykonania toalety zgodnej z obowiązującymi przepisami. Wykonawca musi zmienić pozwolenie na budowę tego obiektu. Został mu wyznaczony termin 30 dni od dnia otrzymania prawomocnej decyzji zmieniającej pozwolenie na budowę.”

Dzisiaj stan jest więc taki: toaleta, ogrodzona metalową siatką i upstrzona malunkami pseudograficiarzy, jest nadal zamknięta. Wykonawca nadal będzie poprawiał usterki, zaś białostoczanie nadal uważają, że 430 tys. zł to pieniądze wyrzucone w błoto, a marmurowa sławojka jest zwyczajnie brzydka. Przynajmniej od zewnątrz. Bo jej wnętrza nie było dane zobaczyć ani mieszkańcom, ani turystom. A może to i lepiej...

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.